Nas już nie ma

Myślę, że czasy faszyzmu od czasów normalnego życia różnią się tym, że w dobrych czasach wzrusza nas płacz kobiety wystawionej na próbę przez aparat państwowy, a w faszyzmie nie tylko nie wzrusza los niepełnosprawnych, ale objawia się wyparta niechęć do tejże, ostatecznie nieco arbitralnie wyodrębnionej, grupy. Zresztą internetowe „komentarze” wobec niepełnosprawnych nie są zwykłą niechęcią, są zwykłą nienawiścią. Nienawiścią, która od czasu do czas przejmuje kontrolę nad wszystkim.

Stali czytelnicy bloga doskonale się orientują, iż moim hobby jest opisywanie świata schyłku, z jakim mamy obecnie do czynienia za oknem. Ostatnio było o tym niezbyt dużo, więc warto przypomnieć, że to wszystko, co wokół nas jeszcze istnieje, za chwilę zniknie, a my wraz z tym czymś i będzie to w pełni zasłużone zniknięcie. Piszę o tym nie tylko dlatego, że zawsze o tym piszę, ale również dlatego, że choć danych na to wskazujących jest coraz więcej, to jednak ludzie mocno się trzymają i radośnie kwestionują oczywistości.

Wieści płynące ze świata wskazują, że limit wzrostu globalnej temperatury do 1,5°C, który zakłada Paryski Szczyt Klimatyczny jest… no właśnie, nie bardzo wiadomo, jakim słowem się w tym miejscu posłużyć. Najogólniej mówiąc, jest bzdurą. Nie dalej jak wczoraj zapoznałem się z przygotowaną przez chińskich naukowców w osobach Xiaoxin Wanga, Dabanga Jianga oraz Xianmei Langa analizą opublikowaną na łamach „Postępów Klimatologii” („Advances in Atmospheric Sciences”) pod lakonicznym tytułem „Wzrost temperatury o 4°C w stosunku do ery przedprzemysłowej”. Jak tytuł wskazuje, zapomnijmy o 1,5°C. Badacze twierdzą, że 4°C osiągniemy do roku 2084, a to – zdaje się – oznacza – że zostało nam jakieś trzydzieści lat względnego życia (moim zdaniem to optymistyczna wartość), a potem zacznie się… Zapewne wielu uzna to za zbędny patos, ale wydaje się, że potem zacznie się apokalipsa. Z wynikami analizy można się zapoznać TUTAJ.

Z kolei badanie zamieszczone 21 maja 2018 na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” wskazuje, iż „gatunkiem wywierającym największy wpływ na biosferę jest Homo sapiens. Miarą tej „supremacji” jest eksterminacja przyrody. Chociaż licząca 7,6 miliarda osobników ludzkość stanowi zaledwie 0,01% wszystkich żywych organizmów, to od zarania cywilizacji zdołała zgładzić 83% dzikich ssaków i 50% roślin”. Po szczegóły odsyłam do Bloga Exignoranta: Badanie: Człowiek cywilizowany zgładził 83% dzikich ssaków i 50% roślin Ziemi.

Te fakty i dane są przedstawiane tak często i są jednocześnie tak powtarzalne, że nie sposób nie przyjąć konstatacji, że są całkowicie prawdziwie i dobrze opisują rzeczywistość. Ale – jak wiadomo – ludzi interesuje w zasadzie wszystko, tylko nie rzeczywistość i całkiem na serio zadają sobie pytania, kto zyska, a kto straci na globalnym ociepleniu, czy gatunki zdążą wyewoluować (w ciągu 60 lat) do temperatury większej o 4°C, całkiem na serio wierzą, że uratuje nas goeinżynieria, że spalanie biomasy to „odnawialne źródło energii”. Podobnie jak całkiem na serio nadal rywalizują ze światem ożywionym, radując się z każdego wyciętego drzewa. Nie można nie wspomnieć, że żywią również głębokie przekonanie, że można dokonać transformacji energetycznej bez użycia energii jądrowej.

W polityce odrzucenie rzeczywistości, jako istotnego składnika życia, przejawia się co do zasady, w słabnących i coraz bardziej niepewnych protestach wobec władzy, którą określa się dziś mianem autorytarnej, choć (w mojej ocenie) władze krajów, które odeszły od demokracji i rządów prawa (przy dużej dbałości o zachowanie ich sztafażu) są władzami totalitarnymi. Od tradycyjnego totalitaryzmu różni je to, że nie muszą stosować przemocy (choć czynią to czasami w atawistycznej euforii nad którą nie do końca mogą zapanować). Totalitaryzm jej dzisiaj nie wymaga. Jak ktoś tam słusznie zauważył, neoliberalizm nie posługuje się przemocą, a rozbudowanymi mechanizmami uwodzenia swoich „uczestników”. I choć stosuję ten termin mocno umownie, to z pewnością wiadomo, o co chodzi. Tak czy siak rewolucja nie jest możliwa! W tym zakresie wypada odesłać czytelnika do zwięzłego tekstu Byung-Chul Hana Why revolution is no longer possible.

Kilka dni temu w rozmowie z Krystyną Romanowską na łamach gazety „Wyborczej” dość oględnie starałem się powiedzieć, że rolą niepełnosprawnych w społeczeństwie jest „byciem obiektem interpasywnego cierpienia”, ale już wtedy wiedziałem, że nie wyczerpuje to tematu, bo ostatecznie po fazie cierpienia następuje faza nienawiści. Cierpienie za pośrednictwem niepełnosprawnych maskuje nienawiść wobec tychże niepełnosprawnych i ich matek (internetowe „komentarze” nie pozostawiają złudzeń, że niepełnosprawni to „warzywa”, których trzeba się pozbyć w każdy możliwy sposób, włącznie z uruchomieniem obozów zagłady, których uruchomienia część rodaków domaga się co najmniej raz na rok, twierdząc jednocześnie, że są to obozy „niemieckie”.

Wielki powrót wypartego, stanowiący właściwie warunek wystarczający zaistnienia faszyzmu, nie wynika oczywiście z „mowy nienawiści”, bo „mowa nienawiści” to zwykła ludzka mowa, którą ludzie muszą mówić co jakiś czas, szczególnie wtedy, kiedy zdają sobie sprawę, że mimo starań nie unikną śmieci. Takiej samej, jak ta, którą zadają codziennie milionom zwierząt, znaczną część z nich zabijając w sposób świadomie okrutny, z odpowiednią dozą perwersji.

Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że żywię głębokie przekonanie, że brak społecznego masowego poparcia dla protestu niepełnosprawnych w Sejmie (brak tego poparcia jest widoczny również pośród osób niepełnosprawnych (sic!) w dość oczywisty sposób łączy się z coraz bardziej obecną świadomością końca możliwości, opisywaną między innymi w przywołanych przeze mnie na wstępie analizach. Faszyzm rodzi się zawsze w świecie końca możliwości, ale o ile przed II wojną światową był to koniec jedynie wyobrażony, to teraz – wobec na wskroś realnej klimatycznej i geologicznej zagłady – będzie tym bardziej intensywny. Na marginesie warto zaznaczyć, że chodzi tu o możliwości zarówno faktyczne (dalsze przerabianie Ziemi i jej mieszkańców na produkty i ludzi), jak i wyobrażeniowe (niekończące się budowanie wobec innych zbiorowej godności).

Ale piszę również dlatego, że w ubiegłym tygodniu, w związku z Europejskim Dniem Wymiaru Sprawiedliwości, sporo rozmawialiśmy w gronie doświadczonych praktyków o możliwości ratowania w Polsce demokratycznego państwa prawa i w zasadzie zgodziliśmy się, że takiej możliwości już nie ma. Nawet jeśli Gaja (jak obrazowo powiedział mój przyjaciel) nie wywróci stolika, to odbudowanie państwa prawa (w jakiejkolwiek formie), będzie możliwe być może jedynie w ramach jakiejś nowej umowy społecznej. Historia nauczyła nas już, że taką umowę poprzedza zawsze przemoc. Mniejsza lub większa. Jaka będzie przemoc czasów szalejącego antropocenu, to można próbować sobie wyobrazić.

Podczas gdy obok nas dzieją się te wszystkie okropności, kiedy przesypuje się piasek klimatycznej klepsydry, opozycja pogrąża się w entropii. Rozpadają sojusze, które nie zdążyły się jeszcze zawiązać. Sytuacja jest beznadziejna, ale to samo w sobie nie oznacza, że musimy się zachowywać w sposób beznadziejny. Mimo to zachowujemy się. Bezładni, ćwierćintelektualni neoliberałowie, rozfantazjowani, roztrzęsieni, histeryczni, nienauczeni życia przedstawiciele młodej lewicy, narcystyczni macho lewicy starej, wszyscy niezdolni do stworzenia jakiejkolwiek idei, choćby to była jedynie idea skoku na kasę i stołki. Politycy którzy nie są zainteresowani jakąkolwiek rozmową z obrońcami rozpadającego się świata prawa, demokracji, praw człowieka i obywatela, i wreszcie przyrody. Oto ludzie, którzy mają nas wieść do zwycięstwa z szalejącym wypartym.

Tymczasem w czasie kosmicznym nas już nie ma. Zginiemy wraz ze wzrostem temperatury o 2°C i nie pomogą tu żadne innowacje i wynalazki. Nie ma demokratów, liberałów, obrońców prawa i przyrody. Żadna ewolucja, ani ta, która sprawi że ryby będą chciały żyć w pozbawionym tlenu oceanie cieplejszym o 4°C (w ciągu 60 lat), ani ta, która przywróci prawo i demokrację, nie nastąpi. Jeśli można się w tym wszystkim doszukiwać jakiejś pociechy, to może takiej, że Gaja potraktuje wszystkich po równo – obrońcy drzew i rozpasani wolą suwerena polityczni zwycięzcy czasów schyłku skończą tak samo.

Mimo dramatycznych próśb i działań aktywistów, dziś w nocy nastąpi zrzut wody na zaporze we Włocławku, który zabije chronione gatunki ptaków. Pisklęta utoną, a jaja zmyje fala. Zrzut nastąpi aby „spławić barkę transportującą fragment statku zbudowany w Stoczni Rzecznej w Płocku „Centromost” i dwa pchacze”.

Ani nas, ani ich, ani tych ptaków już nie ma.

6 myśli na temat “Nas już nie ma

  1. Świetny tekst. Pozbywa złudzeń co do większej części przedstawicieli Homo ledwo sapiens. Najsmutniejsze jest to, że wszyscy skończą tak samo. Zarówno szlachetni obrońcy przyrody jak i kreatury pokroju Szyszko.

    Polubione przez 1 osoba

  2. W sprawie zrzutu wody do Wisły gdzie mieszczą się lachy piaszczyste z z ptakami i i ich pisklętami
    i i jajami, zostało popelnione przestępstwo w prawie krajowym, jak i europejskim. Trzeba domagać się surowego ukarania sprawców tego haniebnego czynu.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Szuka pan na siłe schyłku świata w Polsce, ale to Polska jest ostoją normalności. Dla mnie symbolem upadku cywilizacji jest unia europejska i Chiny. Ta pierwsza odcina sie od swoich korzeni, zlewaczałe lewicowe elity upamiętniają idee Karola Marka i starają sie wyplenić wśród ‚gorszych’ członków wspólnoty ich narodowość i suwerenność. Najpierw skolonizowali świat, wymordowali miliony ludzi w XXw a teraz chcą uczyć nas Polaków demokracji. W imie wolności zabijają nienarodzone dzieci, w imie równości sprowadzają do siebie plage emigrantów, w imie braterstwa zdradzają Polske odmawiając jej prawa do posiadania natowskich baz wojskowych oraz zawierając umowy gazowe z Rosją ponad głowami Polaków. Chiny z koleii to wzór państwa totalitarnego z inwiligacją na skale przewyższającą tą z USA. W sprawie przyrody w Polsce to można sie zacząć martwić zarówno lesistością jak i stanem powietrza, troche leżymy z tym, lasy są sztuczne pod wyrąb a stan powietrza to wstyd.

    Polubienie

  4. Autorze, jeżeli nie odróżniasz osób niepełnosprawnych od karierowiczów pasożytujących na ich nieszczęściu, to rzeczywiście Ciebie już nie ma.
    Jako człowieka

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s