Wchodź łagodnie do tej dobrej nocy!

Wejście w noc klimatycznej katastrofy odbywa się w sposób modelowy. Nasze chciejstwo i skłonność do przerabiania na religię każdej wiązki danych, połączone z naturalnymi mechanizmami życia i procesami autoagresji właściwymi dla przepełnionych więzień, przy daleko idącym opuszczeniu przez elity, nie rozumiejące problemu, spycha ludzkość w całkowitą bezradność.

Debata klimatyczna została zdominowana przez ekologicznych ascetów, których podstawową ofertą dla ludzkości wobec nadciągającej katastrofy jest resentyment każący wyrzucać za burtę wiosła, żywność i pojemniki z wodą. Ludzkość ma cierpieć, a „droga na skróty” nie jest możliwa.

Na mizantropicznych aberracjach korzystają ci, w których owa mizantropia jest deklaratywnie wymierzona, to jest globalny bezwzględny kapitalizm państwowy i korporacyjny, który w obliczu zagłady nie zawaha się sprzedać otępionym miliardom żadnej mrzonki. Gdyby nie konsekwentna pomoc „ascetów” proces ten napotykałby przynajmniej jakieś utrudnienia. Nie napotyka.

Towarzyszy temu przejmujące racjonalizowanie procesów anihilowania biosfery. Rozrost cywilizacji, rozrost ludzkiego mrowiska, przypominający wzrastanie kwiatów mrozu na szybie, z maniakalnym uporem jest oceniany z perspektywy błędnie uformowanej „kultury”, tak jak miliony znikających drzew ocenia się z punktu widzenia źle sformułowanego prawa, choć intensywność obydwu procesów, przynajmniej sugeruje, że mogą być przejawami działania natury jako takiej. Natury, która mimo iż nie zna żadnych uczuć, została przez nas ulepiona na dobrotliwą ciotkę-klotkę, której można się przypodobać przez stawianie paneli, wiatraków wspomaganych „odrobiną” gazu ziemnego zwanego już bez żadnej obczajki „nat gazem”, zwalczeniem GMO i ludzkich pragnień rywalizacji, posiadania przedmiotów, czy po po prostu zwykłego życia.

W zniknięciu megafauny tysiące lat temu dopomogli nasi przodkowie z kijami i kamieniami, tymczasem dziś, u progu załamania ziemskiego ekosystemu, wierzymy, że osiem miliardów ludzi wyposażonych w koparki, harwestery, dźwigi, spychacze,  samoloty i piły spalinowe, powstrzyma swoje popędy na podstawie roszczeń nielicznych o kulturową przemianę ludzkości. Roszczeń, które skutecznie uniemożliwiają jakikolwiek wpływ na bieg wydarzeń. Polityczny, technologiczny i społeczny.

Pandemia Covid 19 przyniosła prawdziwy wybuch mizantropicznych rozkoszy. Sam uległem im przez chwilę. Dziś na wyjściu z globalnego lockdownu nie zależy już w zasadzie nikomu prócz właścicieli paru upadających biznesów bez korporacyjnej ochrony. Pandemia stałą się kocem, pod którym chowamy się przed grozą klimatycznej katastrofy. Elity polityczne i finansowe od lewa do prawa skrzętnie tę potrzebę wykorzystają.

Oczywiście są jakieś ułomne środki ratowania się, ale ich wdrożenie nie wydaje się możliwe przy tak dużej ilości ludzi rozdartych między klimatycznymi religiami, tępotą polityków, cynizmem korporacji, alternatywną rzeczywistością pandemii i koniecznością codziennych zmagań z życiem.

Pozostaje wchodzenie w coraz głębsze eskapistyczne poprawianie świata tam, gdzie był on już całkiem znośny i nowe formy nienawiści, nie tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Pozostaje organizacyjny i mentalny lockdown.

Wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech drży i krwawi;
Nie buntuj się, nie buntuj, gdy światło się mroczy.

Na Mauna Loa odnotowano w zeszłym tygodniu 419 ppm CO2.

Wykres: NOAA – National Oceanic and Atmospheric Administration (Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna).

Dodaj komentarz