Mobbing nie istnieje

Państwowa Inspekcja Pracy nie potwierdziła, że znany redaktor „mobbował”. Redaktor wybaczył. Prawdy nie poznamy już pewnie nigdy, ale nasuwa się kilka aspektów sprawy. Naprawdę sprawni mobbingujący znęcają się nad pracownikami w taki sposób, że wykazanie mobbingu przed sądem jest praktycznie niemożliwe.

Przeważnie są to psychopaci, którym udaje się narzucić współpracownikom obraz profesjonalisty wymagającego od wszystkich ponadprzeciętnego skupienia i zaangażowania na realizowanych zadaniach. Można powiedzieć, że to dobrze znana korporacyjna rzeczywistość. Latami tkają swoją sieć, w którą wpadają nie tylko podwładni, ale również przełożeni mobberów, nie dostrzegający żadnych niepokojących sygnałów, a te które do nich jakiś cudem napływają, bagatelizujący, bo szef-mobber zawsze wykaże, że zgłaszane nieprawidłowości to tylko działania w imię sprawnej realizacji celów (wymagające ponadprzeciętnego skupienia i zaangażowania, ale takie, które nie wykraczają poza stosunki służbowe i pracownicze i nie stanowią żadnego ekscesu). Mobberzy są również specjalistami gaslightingu. Prawdziwych mechanizmów i rodzajów działań mobbingowych jest naturalnie wiele, ale najgorsze i najbardziej niszczące to te, w którym zwykłe czynności danej pracy mobber przemienia w misję, której nigdy nie można do końca i prawidłowo wykonać, ponieważ pracownicy i ich wytwory są nie dość doskonałe.

Dostrzeżenie i opisanie semantycznej wieloznaczności działań mobbera jest bardzo często niemożliwe już na etapie zgłoszenia sprawy, napisania wnioskiu, pozwu, a wreszcie jej rozpoznania, ponieważ prawdziwą bolączką wymiaru sprawiedliwości (i organów kontrolnych) jest powierzchowność semantyczna czy semiotyczna rozpoznawania spraw, która odcina rozpoznanie dalece mnie skomplikowanych znaczeniowo stanów faktycznych. Wymaga to odrębnego omówienia, ale wróćmy do mobbingu.

Jest jeszcze mobbing prymitywny. Nieco sprawniej rozpoznawany przez sądy, ale doznający kulturowego wzmocnienia głównie za pośrednictwem mediów i sprawiający wrażenie standardu pracy. Obrazuje go choćby znany program kulinarny, gdzie prowadząca wyciąga kawę na ławę, co sądzi o jej chwilowych podopiecznych ku uciesze widzów. Takich programów jest naturalnie więcej. Do tego dochodzą różne nurty asertywności i jasnego stawiania spraw, szkolenia, musztry etc. Mobbing to cały przemysł.

Z tego przemysłu wyławia się czasami, również ku uciesze tłumu, jakąś znaną postać, która „w realu” robiła niemal to samo, co pani podczas programu telewizyjnego, ale tym razem będzie za to ukarana. To wszystko mają badać instytucje pokroju Państwowej Inspekcji Pracy, których celem jest to, żeby było poczucie, że coś jest badane, choć instytucje te bez wnikliwiej, kulturowej i kontekstowej analizy semantycznej i psychologicznej, niczego zbadać nie mogą, ponieważ analiza taka jest dostępna w ogóle niewielu ludziom rozumiejącym i rozpoznającym głębsze znaczenia, konteksty, mającym minimum kulturowego rozeznania, czyli takich mniej więcej, którzy nie są ludźmi nieczytającymi książek w znaczeniu nadanym temu pojęciu przez znaną pisarkę.

Ostatecznie dochodzimy do momentu, w którym system może rozpoznawać jako mobbing sprawy, które mobbingiem nie są i odwrotnie. Te, które są mobbingiem rażącym, traktować jako zwykłe pracownicze wymogi.

Nie wiem, czy znany redaktor mobbował. Zakładam, że trochę mógł mobbować, ale to nie jest aż tak istotne, bo mobbując, stał się (jednak) kozłem ofiarnym złożonym na ołtarzu po to, żeby uporać się z faktem, że społeczeństwo nie ma praktycznie żadnych mechanizmów pozwalających na należyte rozpoznanie złożoności ludzkich spraw, choć sprawnie i nieustannie buduje ich atrapy.

Grafika: Pixabay.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s