Dlaczego jesteśmy tak nieszczęśliwi?

Dlatego, że nasze życie zbiorowe i indywidualne sprowadziliśmy do wytwarzania mechanizmów redukcji wszelkich ryzyk, dostarczania poczucia bezpieczeństwa, wygody i, przeważnie doraźnych, ułatwień i przyjemności. To tu należy szukać źródeł nie tyle marazmu antropocenu, co otępienia antropocenu, sprowadzającego się do różnych zachowań, od stuporu do kompulsji.  

Na wstępie zacznę od tego, że co do pandemii wirusa SARS-CoV2 wierzę w pełni nauce. Wierzę lekarzom, wierzę statystykom. Noszę maskę, myję i odkażam ręce. Nie obściskuję się z bliźnimi, choć czasami zdarza mi się w odruchu zapomnieć. Będę pierwszą osobą, która stanie w kolejce po szczepionkę, bo medycynę i szczepionki uważam za wielkie osiągnięcie Homo sapiens. Ich masowe odrzucanie uważam za całkowite wykolejenie się wyobraźni. Choć znając wydolność państwa pisowskiego obawiam się, że i ta sprawa zostanie położona. Ale co do zasady szczepionkę wziąłbym nawet teraz. Jak każdy inny lek przygotowany przez każdy dowolny koncern medyczny. Dlaczego? Dlatego, że kocham życie i lubię żyć.

Ale wiem też, że umrę. Umrą moi bliscy. Umrze każdy z nas.

Nie wiem, czy zdaje sobie z tego sprawę nasza cywilizacja jako taka.

Kiedy widzę porównania zestawiające wściekłość natury wobec jej niesfornego dziecka, a tak możemy interpretować ów odzwierzęcy, wyrzucony z ekosystemów na ludzką populację wirus z ofiarami drugiej wojny światowej (a co niby miało się stać?), czuję się nieswojo.

Badając jedynie metodami potocznej obserwacji i introspekcji zachowania ludzkie nieszczególnie mnie to dziwi, nie ma bowiem głupstwa, którego nie wymyśliliby ludzie, a jednak zestawienie to wiele o nas mówi i mówi też dużo o tym jak zareagujemy i zareagujemy wobec klimatycznego fatum. Fatum, które jest o wiele groźniejsze, niż relatywnie groźny SARS-COV-2.

Nasza wyobraźnia zestawia śmierć w wyniku choroby (wywołanej najprawdopodobniej z naszym istotnym udziałem na skutek zagłady ekosystemów), czyli z grubsza mówiąc śmierć w wyniku tego, jak „skonstruowane” jest życie z ludźmi ginącymi od bomb, od kul, z głodu, w niewyobrażalnych aktach przemocy. Tym stała się śmierć, a nasz lęk wobec niej zdaje się być tym większy, im więcej inwestujemy w jej oddalanie. Banał? Być może.

Cywilizacja techniczna, podział pracy, stłoczenie ludzi w wielkich miastach, do których dostarcza się wszelkie dobra anihilując ekosystemy wokół nich, doprowadziły do tych przedziwnych aberracji wyobraźni i myślenia, które mogą się jedynie pogłębiać.

Już dziś mówimy o tym, że obowiązek maseczkowy nie zniknie mimo szczepionek. Wielu ludzi ów maseczkowy gest bezpieczeństwa potraktowało bowiem jako cudowny środek manifestowania altruistycznej troski o świat i nie będą oni chcieli łatwo rezygnować z tak silnego źródła satysfakcji. Podobnie nie znikną wycinanie drzew pod pozorem bezpieczeństwa i likwidowanie elektrowni jądrowych z podobnych przyczyn.

Korelacje na linii – akceptacja ryzyka – postawa zgodna z ustaleniami nauki – „szuryzm” nie wydają się jednak w oświetleniu etycznym (i prakseologicznym) jednoznaczne, a jednym z naczelnych błędów naszej schyłkowej cywilizacji jest całkowite pomieszanie nauki z etyką i last but not least prakesologią.

Dlaczego jednak jesteśmy tak nieszczęśliwi, tak zmęczeni, tak pełni niewiary. A może jesteśmy? Może ja czegoś nie wiem. O szczęściu i jego braku napisano już wiele. Z mistrzami tegoż zagadnienia zestawię się o tyle tylko, o ile powiem, że szczęście wydaje mi się być rozsądnym balansem między bezpieczeństwem a ryzkiem. Dążność do całkowitego wyrzucania z naszego życia tego ostatniego, ostatecznie wykolei naszą cywilizację i zrzuci ją w obszar takiej czy innej przemocy (ryzyka wzrosną ponownie i być może czasowo wzrośnie poziom szczęścia).

Nasze życia, nasze działania, nasze przestrzenie, nasze poruszanie się, nasze ruchy, nasze zaniechania zostały sprowadzone do zachowywania siebie w istnieniu. Pragnienie to dominuje dziś nad wszystkim, co robimy.

Wpis niniejszy może urazić część moich przyjaciół i znajomych spod znaku „science bitch!”, ale nie jest to jego celem. Jeśli ma jakiś cel, to jedynie przypomnienie, że zdania i myśli o bycie, nie są tym samym, co zdania i myśli o powinnościach i że korelacje między tym, co mówi nauka, a tym, co podpowiada etyka nie są tak oczywiste, jak się przyjmuje. Co więcej ustalona OCZYWISTOŚĆ może być gwarantem nieszczęścia.

Fizyczne możliwości poprawy bytu, zachowania istnienia, przedłużania życia i jego komfortu z jednej strony powoli się domykają, z drugiej nie przynoszą szczęścia i sprowadzają zachowawczość w tych obszarach, gdzie trzeba działać i gdzie ryzyko jest potężne, a skutki materializowania się klęsk miażdżące. Cywilizacja stała się machiną anihilowania świata w imię bezpieczeństwa – socjalnego, ekonomicznego, prawnego, zdrowotnego i każdego, jakie możemy sobie wymyśleć. To już nie tylko źródło niemożności, ale potencjalnej zagłady.

Dodam jeszcze, że ja sam zamierzam nosić maskę już do końca. Nie chcę tego oglądać i nie chcę, aby mnie oglądano. I to chyba tyle.

Zdjęcie: Pixabay.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s