Dekarbonizacja – wersja „Kultura Liberalna”

„Kultura Liberalna” chyba postanowiła włączyć się w ów największy z dziejowych humbugów, jakoby współczesną cywilizację można było zdekarbonizować węglem (tym zawartym w gazie ziemnym) i odnawialnymi źródłami energii (jako samoistnej maszyny energetycznej).

Pierwsze wyraził niedawno premier, przewodniczący i profesor Jerzy Buzek zachęcający do inwestowania w spalanie gazu ( https://kulturaliberalna.pl/2020/09/29/jerzy-buzek-pis-kreuje-fikcyjne-zagrozenia/ ), drugie Kacper Szulecki – orędownik klimatyczno-energetycznych humbugów, na czele z ideą tak zwanej energetyki rozporoszonej, czyli takiej, która ma być energetyką, ma być „demokratyczna” i ma coś tam dekarbonizować. Niestety, energetyka ta nie spełnia żadnego z tych warunków. 

Wiara w to, że można uratować życie na Ziemi spalaniem gazu, którą wyraził niedawno Jerzy Buzek, jest na moje oko przede wszystkim błędem kognitywnym. Nieważne kim jesteś (możesz być profesorem chemii), nie odróżniasz węgla z węgla i węgla z gazu. Ale to ten sam węgiel. Jest on również w ludziach i roślinach. Mimo, że o tym wiemy, bawimy się w „odchodzenie od węgla” z węgla i przychodzenie do węgla z gazu i ze spalanych na potrzeby bajki o 100% OZE drzew.

Humbug o rozproszonych obywatelskich źródłach energii jest również humbugiem kognitywnym (poznawczym), ale ma większy komponent etyczno-polityczny. W tekście „Idee zielonego liberalizmu” Szulecki wykłada go w sposób kanoniczny. Tekst nie jest długi, warto się z nim zapoznać w całości: https://kulturaliberalna.pl/2020/09/29/idee-dla-zielonego-liberalizmu/?fbclid=IwAR0o7A3cnFZLiQsNaDd08BR3WZy1FU2G5M27kHNrkEacQdS3zdL0FWQLBoc

Prócz pseudoliberalnego pakietu bzdurek, dostajemy w tekście Szuleckiego megabzudrę. O ile autor słusznie rozpoznaje, że to zmiany technologiczne powodowały zmiany społeczne, to w tym samym momencie rzeczywista zmiana technologiczna myli mu się z technologicznym uwstecznieniem sprzedawanym dziś przez branżę kopalno-odnawialnych źródeł energii (KOZE) w postaci zastawiana świata wiatrakami pracującymi kilka godzin dziennie przy dobrych wiatrach (w wyobraźni wyznawców idei 100% KOZE klepanymi przez szwagra w garażu), sprzedawania milionów średnio wydajnych paneli, które za kilkanaście lat trzeba będzie na masową skalę wymieniać (również w świecie wyobraźni składanymi w garażu u szwagra, dziadka lub wujka) i last but not least spalaniem drzew jako biomasy, czyli czegoś, od czego odeszliśmy wraz z rewolucją przemysłową, erą węgla i pary. Innymi słowy regres myli się Szuleckiemu z postępem.

Regres ów ma skutkować wzrostem demokracji, choć jest klasycznym kapitalistycznym medicine show, w którym obwoźny cwaniak sprzedaje wodę z cukrem uzdrawiającą podstawionych ślepców i chromych. Kapitalizm bowiem karmi się rozwiązaniami drogimi, nieskutecznymi i takimi, które trzeba nieustannie obsługiwać, bo się psują i nie działają bez stałej kosztownej opieki. A dokładnie tym jest scentralizowana i zmonopolizowana branża KOZE, która za parawanem z artefaktów OZE, sprzedaje KOZE w postaci gazu, a często również węgla i ropy. Rozproszenie następuje tylko na poziomie zastawiania świata artefaktami OZE, bo sterowane muszą być i tak przez wspólne publiczne sieci bez których prasowanie musielibyśmy robić, kiedy akurat wieje lub świeci. Kapitalizm niekoniecznie jest liberalizmem. Przynajmniej takim, o którym jak zakładam myśli Szulecki.

W tekście czytamy:  Zachowawcze kontrpropozycje, mające na celu oparcie dekarbonizacji na technologiach broniących politycznego i ekonomicznego status quo – na energetyce jądrowej, wyłapywaniu węgla z atmosfery (CCS) czy geoinżynierii i sztucznym sterowaniu atmosferą – są zwodnicze i prowadzą jedynie do spowalniania głębokiej transformacji.

Problem w tym, że nikt o zdrowych zmysłach nie wierzy dziś w żadne CCS, na geoinżynierię nikt nie jest gotowy (no, prawie nikt, choć jeśli tempo klimatycznej katastrofy będzie tak duże jak jest, to trzeba ją będzie rozważyć). Nie lubię tego słowa, ale są to tak zwane chochoły. Co do energii jądrowej, to jest dokładnie odwrotnie, niż to widzi Szulecki. Była jedyną szansą ludzkości na odejście od paliw kopalnych, ale była i jest zaorywana przez klimatycznych sygnalizatorów cnoty, którzy na przemian stroją do nas miny to poważne, to zatroskane, to radosne, wszędzie tam gdzie uda im się zlikwidować projekt jądrowy, czy to już wykonany (zamykanie sprawnych elektrowni jądrowych), czy będący w fazie realizacji. Jedyne państwa, którym udało się zdekarbonizować część produkcji energii, to te rzadkie kraje, które mają dużo górskich rzek i te, które postawiły na energię jądrową, jak Francja, Ontario, Szwecja czy Finlandia (gdzie również zaczyna się zwalczać atom). Atom pozwalał bowiem budować trwałą kulturę nerdów, tworzyć prawdziwie obywatelskie demokratyczne wspólnoty angażujące również kapitał, tyle że w sposób rozsądny, bo wpływał realnie na bieg spraw, czyli dekarbonizował. Tymczasem dekarbonizacja w wersji 100% OZE, a dokładniej 100% KOZE nie zdekarbonizowała niemal niczego, powodując jednocześnie gigantyczny efekt ujemny na przyrodę (wiatraki zabijające ptaki, nietoperze i owady, ogromne zużycie materiałów na rozwiązania o małej skuteczności dekarbonizacyjnej, spalanie drzew, zajmowanie ziemi pod uprawy energetyczne etc.).

To, co oferuje Kacper Szulecki, nie jest tym, co oferuje. Tak zwana energetyka obywatelska, rozproszona czy demokratyczna nie istnieje. Obywatelskość i demokrację buduje się bowiem przez wspólne wielkoskalowe działania, co pokazała również pandemia COVID-19. Dorabianie wiatrakowych korporacji, producentów paliw kopalnych, chińskich wytwórców paneli i producentów biomasy z drzew, bo te cztery elementy rzekomo rozproszonego układu występują łącznie, nie ma nic wspólnego z liberalizmem, demokracją, obywatelskością, ale jest kwintesencją schyłkowego kapitalizmu, który przemienił mieszkańców globu w zatomizowaną, rozproszoną, bezwolną i łatwo sterowalną masę, której można sprzedać wszystko.

To, że energetyczna maszyna 100% KOZE niczego nie dekarbonizuje jest tu tylko wisienką na torcie. A jest istotne o tyle, że bez dekarbonizacji większa część życia na Ziemi (wraz z życiem ludzkim) po prostu zaniknie i odejdzie w niepamięć kosmosu, szybciej niż zakładaliśmy.

Więcej o micie energetyki obywatelskiej pisałem tutaj: https://www.reo.pl/energetyka-obywatelska-czy-zawracanie-glowy-obywatelom-polemika/?fbclid=IwAR0cDeIAs6GoOTH8p6nYK6eQCGgPF9OkBlbii6BszgPA2Ndz_uuE7i1x6nQ

A polemikę z tezami przewodniczącego Jerzego Buzka przedstawiłem tutaj: https://andrzejgasiorowski.wordpress.com/2020/09/30/jerzego-buzka-odchodzenie-od-wegla/

PS Oczywiście odnawialne źródła energii są nam bardzo potrzebne, ale nie w fantazmatycznej wersji 100% OZE, ale jako rozsądne uzupełnienie stałych i pewnych, głęboko dekarbonizujących źródeł. Dziś takim jest tylko energia jądrowa. Warto i należy rozwijać technologie wodorowe i oszczędzać energię. Bajki warto opowiadać, w domowym zaciszu lub przy ognisku. Budowanie na nich przyszłości ziemskiego ekosystemu i 8 miliardów ludzi wydaje mi się dyskusyjne.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s