Idiosynkrazje, wybory i czarnoskóry 007

Zawsze chciałem napisać coś o agencie 007. I teraz w związku z tym, że obiecałem, że coś napiszę po wyborach, trafia się okazja połączenia tych dwóch wątków, to jest Jamesa Bonda i wyborów, co jest oczywiście idiosynkrazją, ale tak jest ze wszystkim, co się tu pisze.

Jedno jednak wiemy na pewno. Wszystko co się działo w trakcie, a przede wszystkim po wyborach, idiosynkrazją nie było, ponieważ każdy z aktorów zachował się absolutnie przewidywalnie i standardowo – prezydent Andrzej Duda miał w jego mniemaniu koncyliacyjne i porywające przemówienie do WSZYSTKICH Polaków (w czym sekundowała mu rodzina – czynnik nowy, acz nieidiosynkratyczny), Schetyna i Czarzasty pogrążyli się w manii wielkości, Hołownia pogrążył się w tej samej manii, a Trzaskowski zrobił to, czego chyba nie powinien, czyli zapowiedział powołanie nowego ruchu, który ma się nazywać „Nowa Solidarność”. Nie wiem, czy powrót do tej samej rzeki może się udać, ale byłem osobiście na otwarciu „Twojego Ruchu” i wiem już wszystko o rzeczach „nowych” i o „ruchach”. „Nowe” okazuje się „starym”, a „ruch” „bezruchem”. Czym się okazała „Solidarność” konkluzywnie odpowiedzieć nie potrafię, ale wydaje mi się, że mogła być rodzajem idiosynkrazji. Dziś nie znaczy nic. W świecie schyłku antropocenu widać otępienną niemalże atomizację wszystkich, tyle że nie ustanawianą już przez najbardziej zbrodniczą doktrynę w dziejach, jaką był, jest i pewnie nie będzie, to jest neoliberalizm. Dziś ustanawia ją już czysty bezsens życia na umierającym, coraz to mniej omszałym kamieniu w kosmosie. Gdybym mógł coś zakrzyknąć, to chodzi mi po głowie hasło – nie solidaryzujmy się już z niczym i nikim, bądźmy konsekwentni!

Absolutnie nieidiosynkratyczne zachowanie Hołowni poruszyło mnie jednak najbardziej. Kandydat widzi wszędzie ściany i drzwi, które wyważyć i rozwalić ma z kolei jego „ruch”, gdyż inne ruchy, już niczego w ogóle nie widzą. Dlaczego nie stanowi to widzenie idiosynkrazji, to jest rzecz oczywista. Fałszywi procy zawsze widzą trzecią drogę, prawdziwi najczęściej jedną. Idiosynkrazja proroków nie jest idiosynkratyczna.

Wielu moich przyjaciół i znajomych poparło Hołownię, co naturalnie szanuję, gdyż wiem, że intencje Ich/Wasze były dobre, ale taki stary idiosynkratyczny cynik jak autor słów poniższych i powyższych nie mógł się nabrać na tę wersję „Mam talent”, która od oryginału różnił się głownie tym, że oryginał bywał momentami porywający i sympatyczny.

Całkowicie nieidiosynkratyczne były kunktatorstwo i polityczne rachuby i rachunki rachowane przez profesjonalne sztaby kandydatów. Innymi słowy, nikt nie zachował się po pierwszej turze jak człowiek. To znaczy wszyscy zachowali się jak ludzie, ale jak człowiek nikt. U kresu dziejów, kiedy za chwilę niebo i woda zwalą się na nasze głowy, kiedy ziemia usunie się spod naszych stóp, kiedy będziemy umierać z głodu i pragnienia i brać się za łby, kilku facetów nie zdołało się na normalne (ludzkie) słowa – Rafał nie jest ani dla mnie, ani może dla Was ideałem, ale poprzyjmy go, bo w tej sytuacji, nic lepszego nie możemy zrobić.

Zamiast tego nasi kunktatorzy pletli jakieś niedorzeczności ze śmiertelnie poważnymi obliczami, co zupełnie nieidiosynkratycznie nie grało z przeszywającą niepowagą autorów owych „min”, bo też nie do końca wiemy, czy możemy je określić mianem „twarzy”.

Córka moja mówi, że jeśli nic nie mówisz, nie musisz nosić maski, co z tego miejsca owym marnym kunktatorskim politykom chciałbym zadedykować. Historia Roberta Biedronia w polityce dobiegnie końca wraz z wygaśnięciem mandatu w Europarlamencie, a Szymona Hołowni, po założeniu przezeń nowego „ruchu”, który to ruch, jak w ogóle każdy ruch ma na celu ostateczne pokonanie tak zwanego duopolu POPiS, o którym niżej. Konkluzja tylko taka, że nic mnie w polityce większą odrazą nie naprawa, niż kunktatorstwo. Jarosław Kaczyński zjada Was, owieczki boże, bo nie jest kunktatorem. Ale Wy lubicie być zjadane.

W ogóle wiara w nową trzecią drogę i istnienie dwóch sił, które ją uniemożliwiają (w Polsce ta siła to mityczny „POPiS”) jest na wskroś nieidiosynkratyczna. Jest to wiara tak silna, że w ogóle wymieniałbym ją jako biologiczną cechę Homo sapiens. Jeśli ktoś jej nie podziela, to jest idiosynkratyczny właśnie. Ja nie podzielam. Nie ma czegoś takiego jak POPiS i nigdy nie było. Wiara w POPiS natomiast jest wieczna i przedwieczna, tak jak wiara w każdą trzecią drogę i jako taka jest czymś istniejącym i istotnym.

Absolutnie nieidiosynkratyczny był ponowny ślub Jacka Kurskiego. Jako taki stanowił esencję polskości w każdym z możliwych sensów polskości. Kiedym patrzył na zdjęcia z uroczystości, choć podobało mi się to szalenie i byłem wprost zachwycony, z jakichś nie do końca doprecyzowanych przyczyn marzyłem jednak, aby zostać choć na chwilę obywatelem Zjednoczonego Królestwa i móc przeżywać prawdziwe śluby królów i arystokratów. A wyglądają one tak. Naprawdę bardzo to ładne i wzruszające. Serio mówię.

Skoro już jesteśmy w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, to powraca temat, czy czarnoskóry Idris Elba może grać nowego Bonda w serii o agencie 007. Ogólnie te wszystkie poprawnościowe przemiany bohaterów uważam za błędne i zniechęcające do opowieści. Coś musi wynikać z czegoś, żeby wyobraźnia widzów w to wchodziła. W przypadku Bonda może to jednak zadziałać, bo wiadomo, że jest to wiecznie się odradzająca postać mitologiczna i agent określony jako 007. W Zjednoczonym Królestwie mieszkają ludzie z całego świata, więc czarnoskóry Bond żadnej narracji tu nie powinien szczególnie burzyć.

Szlacheckie pochodzenie? Toż można powiedzieć, że nowy Bond albo go nie ma, albo ma z jakiejś piątej wody po kisielu. Nie takie przekształcenia w mitach mieliśmy i mamy. Z kolei na przykład Wonderwoman jako osoba biseksualna ni stąd ni zowąd (czy inni bohaterowie komiksów, którzy nagle zmieniają orientację czy płeć) burzy zasady dramatu, które mógłbym tu przepisać z Arystotelesa, ale moje wydanie Poetyki podarowałem pewnemu zacnemu Japończykowi i piszę z głowy, co myślę, że Arystoteles uważa (dlatego mogę się mylić). O ile biseksualna Wonderwoman mi w niczym nie przeszkadza, to rozwalanie struktury dramatu już tak.

Tuż przed zakończeniem pisania wpisu niniejszego, na wallu kolegi zauważyłem, że Ryszard Petru chce zjednoczyć opozycję pod hasłem „Nie dla zakazu handlu w niedzielę”. Choć osobiście nie wierzę w istnienie kapitalizmu, neoliberałów i tym podobnych rzeczy, to gdyby istniał ktoś taki jak neoliberał, to byłby nim właśnie Ryszard Petru, który jest jedną wielką neoliberalną nieidiosynkrazją.

Podsumowując, nieco bez płynnego przejścia (od biedy może nim być na wskroś nieidiosynkratyczny Ryszard Petru), jeśli ludzi (czyli nas) coś może uratować, to osobiście uważam, że są to agent 007 (bez względu na kolor skóry) i/lub idiosynkrazje. Ryszard Petru, widzący niewidzialne drzwi i byty i wchodzący do tej samej rzeki zupełnie się do tego w ocenie autora nie nadają.

Wpis niniejszy uczyniłem, gdyż to obiecałem, choć wiele przemawiało za tym, żeby nic już nie pisać. Jeśli wszystko już powiedziałeś, nie tylko nie musisz już nic mówić, ale nie musisz też nosić maski.

Jako taki nie jest on lekturą obowiązkową, ale jeśli ktoś go przeczytał, to autorowi jest bardzo miło.

PS – News z hasłem Ryszarda Petru, okazał się stary. Ale nie już tak zostanie. Petru zapewne zdania nie zmienił.

 

___________________________

Grafika – źródło Pixabay.

Jedna myśl na temat “Idiosynkrazje, wybory i czarnoskóry 007

  1. Ja przeczytałem, ale połowy nie zrozumiałem a drugiej nie jarzę. Liczyłem na to, że konkluzja coś tu pomoże ale tylko dobiła. Niemniej, czytało się fajnie.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s