Wczoraj, kiedy zmuszony do wysłania kilku listów przemierzałem mazowieckie miasteczka w poszukiwaniu otwartego urzędu pocztowego, miałem przez chwilę poczucie, jak bym się znalazł na planie znanego, zbyt długo trwającego serialu wytwórni AMC. Spowodowało to, że po powrocie do domu notatek nie zrobiłem. Byłem nieco przytłoczony obrazami, choć z drugiej strony były krzepiące. Na ile możemy, siedzimy w domach!
Okoliczność ta sprawia, że w datowaniu notatek może się pojawić pewna niekonsekwencja. Żeby przyjąć jakiś schemat, będę datował je tak, jak pojawiają się w Internecie, choć często będą się odnosić do wcześniejszych dni i zawierać wcześniejsze spostrzeżenia. Sam wczoraj czułem się podle, ale – po kontaktach z osobami, które czując się podle udały się lub dodzwoniły do lekarzy, oraz po przeczytaniu objawów zarażenia na wielu stronach – uznałem, że nie będę służbie zdrowia zawracał głowy, co okazało się decyzją słuszną, gdyż dziś czuję się nieco lepiej.
Dociera do mnie przede wszystkim, że – w mojej ocenie – nieco błędnie rozłożyliśmy akcenty w naszym dyskursie o tym, co określamy mianem katastrofy klimatycznej. Mogę się mylić, ale zbyt często mówiliśmy rozłącznie o klimacie i globalnym ekosystemie. Nie jest to zarzut pod czyimkolwiek adresem (to byłoby absurdalne!), ale coś z tym trzeba zrobić, bo kryzys klimatyczny jest raczej elementem kryzysu ekologicznego, niż odwrotnie. Z kolei ludzie słowa ekologia w ogóle nie cierpią. Przynajmniej w Polsce. Jak to jest w innych krajach, nie wiem. Z chęcią się dowiem. Wydaje mi się, że trzeba by mówić o kryzysie życia na Ziemi, ale nie mam do końca jasności w tej sprawie. W tym sensie kryzys COVID-19 uznaję za początek TEGO kryzysu.
Co się rzuca w oczy, to nerwowa uprzejmość ludzi wokół. Widać, że wszyscy się bardzo staramy i to jest dobre. Ale wiadomo, że w miarę trwania kryzysu, pojawią się napięcia . Tym bardziej, że świat i jego obywatele (mieszkańcy) nie otrzymał zbyt spójnego przekazu od największych graczy. USA i Chiny bawią się w jakąś groteskową walkę o to, kto podrzucił i stworzył wirusa. To, co mogło być szansą na zjednoczenie się ludzkości w obliczu wspólnego „wroga”, miejscem uznania kapitulacji wobec świata przyrody i jakiegokolwiek nowego podejścia do WSZECHKRYZYSU przeradza się w co najmniej zniechęcające przepychanki i partykularyzmy. Ale też – nie łudźmy się – zniszczenie habitatu niemal ośmiu miliardów względnie bystrych naczelnych, niczym innym jak totalnym brakiem nadziei i idei spajających skutkować nie mogło.
Jak słusznie zauważył prof. Szymon Malinowski na swoim fejsbukowym profilu w związku z wypowiedziami i działaniami rządzących w sferze pandemii i braku ich powiązania z nauką i instytucjami naukowymi, nie pojawia się cokolwiek o zwołaniu jakiegoś ciała czy ciał doradczych i analitycznych, szybkim uruchomieniu badań, nie tylko z zakresu science ale np. psychologii społecznej czy socjologii dla celów doradczych, wykorzystaniu laboratoriów instytutów badawczych czy uczelni, niekoniecznie do wykonywania testów, ale do wsparcia, analiz etc. Także, prawdę powiedziawszy, i od opozycji takie wołania nie padają. W sumie dobrze podsumowuje to spojrzenie klasy politycznej na rolą jaką w naszym kraju w ich opinii pełni i może pełnić nauka.
Zgadzając się w pełni z tym poglądem, należy dodać, że nic takiego nie pojawia się również w skali świata, choć pandemia krzyczy do nas – TO WASZA OSTATNIA SZANSA NA PRZEBUDOWANIE ŚWIATA!
Tymczasem nie ustaje jego sprzątanie. Dla mnie to najstraszniejszy wymiar kryzysu. Mimo że z grubsza wiemy, że wirus jest wypadkową ogołocenia dużych miast z przyrody i wielką okrutną rzeźnią, w jaką zamieniliśmy nasz dom. Mam poczucie, że czytelny światowy przekaz o prostej treści – ZOSTAWMY PRZYRODĘ W SPOKOJU, przynajmniej tam, gdzie nie musimy jeść, odniósłby jakiś skutek. Ludzie muszą wiedzieć, że nie można już bawić się w sprzątanie wszystkiego, drzew, liści, koszenie traw. Że świat musi się zapuścić. Nie mają od kogo się tego dowiedzieć. W miejsce prawdy otrzymują systemowy fałsz o podrzuconym wirusie. Brak osadzenia kryzysu w kontekście ekologicznym, klimatycznym i ekonomicznym, czy nawet filozoficznym, jest uderzający. Dokonywana przez nas egzekucja przyrody powinna natychmiast, w skali świata, zostać zabroniona, a od jego przywódców, którzy jeszcze trzy miesiące temu zapewniali nas o dalszym wzroście powinien pójść czytelny przekaz. Nie od Grety Thunberg, nie od IPCC, a od ludzi mających rzeczywistą władzę. Ostatecznie większość z nich milczy zapewne z tego prostego powodu, że nie rozumie i nie dostrzega elementarnych powiązań między ekologią, ekonomią, polityką i światem przyrody. Innymi słowy są to rządzą nami sprytni głupcy, którzy nawet w obliczu tak głębokiego kryzysu nie mogą zdobyć się na pojednanie z przyrodą. Pojednanie, które wobec groteskowych, umierających na naszych oczach staraniach dekarbonizacyjnych, jest naszą ostatnią deską ratunku.
Na zdjęciach poznański Park Wodziczki (powyżej), ogołocony z przyrody (zdjęcia dzięki uprzejmości Gemeli poznańskiej (https://www.facebook.com/gemelapoznanska/) i warszawska Agrykola (poniżej) (zdjęcia dzięki uprzejmości Grzegorza Walkiewicza).
Polecam również wycinkę lip w Osowcu, gmina Turawa. Jest modelowa: Wycinka drzew w Osowcu w gminie Turawa. 13 lip poszło pod topór. Nie podoba się to niektórym mieszkańcom
i warszawskie tematy dmuchawowe (Dzięki Maciek Lipka): Warszawa. Jest zakaz używania dmuchaw na terenach miejskich. „Chcemy ograniczyć hałas”
Wycinanie i ogławianie drzew nie ustaje na terenie całej Polski.
PS
Zdecydowałem, że jednak wstrzymam póki co ze szczegółowymi ocenami działań poszczególnych rządów, co zapowiadałem w poprzednim wpisie. Myślę, że muszą upłynąć dwa, może trzy tygodnie, żebyśmy mogli ocenić, które warianty są lepsze, które gorsze. Póki co wzorcowe wydają się działania Korei Południowej, mniej Anglii czy Włoch. Polska stoi gdzie pośrodku tego, sporo mówiąc, mniej robiąc. Ostatecznie będzie można to ocenić pewnie jesienią lub pod koniec roku. Chcę zebrać również opinię lekarzy i pielęgniarek, bo te będą najbardziej miarodajne.
Jest mi bardzo miło, że moje notatki doceniają czytelnicy. Właśnie przed chwilą Adam Rajewski przysłał ciekawą informację, że jedna z firm medycznych grozi pozwem grupie wolontariuszy, którzy we własnym zakresie zaczęli produkować bardzo tanie części do respiratorów. Jak widać, kapitalizm (w którego istnienie nie wierzę), jeszcze się do końca ze snu nie wybudził. Można o tym przeczytać TUTAJ.
Lekko nie jest, ale trzeba się trzymać, czego Wam z całego serca życzę!
Poza tym uważam, że musimy pozwolić na naturalną sukcesję przyrody wokół nas. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. To nas nic nie kosztuje. Jej dalsze usuwanie, ja widać, kosztuje wiele. Być może wszystko.
______________
BARDZO WAŻNE ZASTRZEŻENIE – nie jestem ekspertem od jakiegokolwiek z głównych zakresów problemu pandemii. Robiąc te notatki, głośno myślę i czekam na wszelkie uwagi i sprostowania. Od jakiegoś czasu zajmuję się katastrofą klimatyczną i ekologiczną i – pozostając w stałym kontakcie z ekspertami, ale również aktywistami, intelektualistami, czy po prostu praktykami różnych obszarów życia – poszukujemy razem rozwiązań nadchodzącego kryzysu. Moje notatki są skromną próbą pewnej rekapitulacji myśli związanych z kryzysem. Jeśli zdarzy mi się podawać tu jakiekolwiek dane, to tylko takie, których będę absolutnie pewny. Proszę jednak nie traktować ich nigdy jako oficjalne źródło.
POPRZEDNIE WPISY:
Notatki z pandemii – 15.03.2020 – O czym nam mówią koronawirus i pochyłe drzewo
Notatki z pandemii – 16.03.2020 – Kwarantanna dzieci trwa. Dorośli w pracy