Notatki z pandemii – 16.03.2020 – Kwarantanna dzieci trwa. Dorośli w pracy

Pierwsze koty za płoty. Weekend był sielanką. Zastanawiałem się, co przyniesie poniedziałek. Zaostrzenie kryzysu, zbagatelizowanie tematu, przejście w nową normalność? Zdaje się, że wyszła jakaś nowa normalność. Dzieci w domu na kwarantannie, rodzicie w pracy. W Polsce chyba nic nie może być zbyt konsekwentne. Może to i dobrze. Nie wiem.

Zrazu wydawało mi się, że kryzys przyniesie coś, czego nie wiemy o samych sobie. Ale po pierwszym sprzężeniu, przyszło, jak mi się zdaje, lekkie rozprężenie. Czyli generalnie nic nowego. Jeśli ktoś marzył, że jakoś się to uda przenieść na reakcję klimatyczną, to się zapewne przeliczy. Mimo że wiemy, iż wirus wiąże się z niszczeniem przyrody, żaden z rządów, przywódców, żadna z organizacji międzynarodowych, nic szczególnego na ten temat nie powiedziała.

Maski, kwarantanny, testy lub ich brak, kształtowanie odporności zbiorowej jak w Anglii czy Szwecji. Nikt nie mówi o przyrodzie. Michał Woś, Minister Środowiska, jest zarażony koronawirusem. Wraz z innymi ministrami z obszaru klimatu i ekologii powinni już dziś robić pakiet kryzysowy dla ratowania polskiej przyrody, bo to w przyrodzie jest lekarstwo na wirus.

 

Wycinki i ogławianie drzew pod pozorem bezpieczeństwa nie ustają. Kryzys musiałby być znacznie poważniejszy, żeby nas te kompulsje opuściły. Mój przyjaciel, Jarosław Lipszyc, który się ostatnio bardzo w sprawy obrony drzew przed ludźmi zaangażował, otrzymał taką odpowiedź z Urzędu Miasta w Kańczudze, na pytanie o to, dlaczego na miejscowym rynku wycięto okazałe lipy.

 

kanczuga_lipszyc

 

Odpowiedź ta wyjaśnia w zasadzie wszystko, jeśli idzie o naszą obecną sytuację epidemiologiczno-ekoloigiczno-klimatyczną. Nie ma nadziei, nie ma odważnych świadomych polityków, którzy wytłumaczyliby ludziom, że jeżeli nie będą akceptować przyrody wokół siebie, zaczną masowo umierać.

Na razie mamy tylko przedsmak świata bez przyrody. Świat ostatecznie jej pozbawiony będzie światem nas, zwierząt hodowlanych, wirusów i bakterii. Do czego to doprowadzi? – do tego, co teraz, tylko w rozszerzonej wersji.

Świat nie ma przywództwa, ani lokalnego, ani globalnego! Politycy nigdy nie zaczną bronić przyrody przed ludźmi. Nigdy nie powiedzą, że bez niej nie będzie warunków do dalszego życia na ziemi. Nie powiedzą, choć jest to dziś ich moralny obowiązek.

Zresztą ludzie nie oczekują od nich niczego innego.

Niemcy brną w szkodliwą dla przyrody, niebezpieczną dla klimatu, demotywującą wizję świata 100% OZE, który, jak wiemy, chcą osiągnąć bez energii jądrowej. Niemiecka minister środowiska Svenja Schultze, zapowiedziała, że wirus nie przeszkodzi w tych staraniach i zaapelowała o regulacje ustawowe, które będą znosić coraz większy opór materii i ludzi. Bo ludzie też zaczynają protestować. I są to często lokalni obrońcy przyrody.

Po drugiej stronie dekarbonizacyjnej iluzji mamy Chiny, które mimo zmagań z wirusem… zwiększyły wydobycie ropy i gazu. Bogata Norwegia, pieniędzmi z ropy i gazu płaci swoim mieszkańcom z przestój, co szeroko podoba się na całym świecie jako przykład działającego socjalizmu.

Konflikt kapitalizm-socjalizm (w mojej ocenie całkowicie już nieaktualny) owocuje wzmożoną aktywnością części lewicy czerpiącej głęboką satysfakcję z tego, że epidemia pognębi kapitalistów. Ale o ile prawdziwi kapitaliści dadzą sobie radę, to małe i średnie firmy, tak znienawidzone na polskim podwórku, będą padać jak muchy po „Muchozolu”, powiększając jedynie monopol dużych i społeczny rozkład napędzany pustką umierającej cywilizacji. Nie będę rozwijał tego wątku póki co, bo chcę dożyć przynajmniej do końca epidemii.

Co mnie uderzyło, to jak szybko ze stanu zdrowego stresu prowadzącego do w miarę rozsądnych działań, przechodzimy do walki na słowa. Skądinąd fajny wywiad, z dość barwnym lekarzem, który rzeczywiście ma mocno dialektyczny sposób wypowiadania myśli, stał się przyczyną świętego oburzu. Że wewnętrznie sprzeczny, że nie daje nadziei (lekarz powiedział, że COVID-19 w swoim czasie będą mieli prawie wszyscy, co mi się szczególnie odkrywcze nie wydaje) itd. itp.

Jednym z elementów kryzysu, moim zdaniem kluczowym, jest kryzys języka, który z elastycznego narzędzia niuansów i przenośni staje się kolejnym bastionem pseudobezpieczeństwa. Wszystko ma być dookreślone, bezpieczne, broń Boże niedialektyczne, i zgodne z nauką. Nauka w ogóle pożera samą siebie, stając na straży języka, który sama tworzy, ale którego sama do końca nie rozumie, którego nie rozumieją ludzie nauki, dość konsekwentnie uznający, że nie ma żadnego metapoziomu, z którego można ocenić ten dyskurs. Osobiście postrzegam to jako jeden z istotnych problemów klimatycznej niemocy. Jeżeli wyrzuci się języka wszelką niedookreśloność i metaforyczność, jeśli się widzi i słyszy tylko sprzeczności, nie można zrobić nic i nic się też nie dzieje. Klimatyczna i ekologiczna debata jest wymianą wykresów i raportów.

Perwersyjnie bezpieczny świat bogatego Zachodu i Północy uznanie jakiejkolwiek klęski na gruncie samego tylko języka traktuje jako przemoc. Dlatego język nie może być narzędziem, do którego służy, i nie pomaga nam również w klimatycznej pozorowanej walce. Bo klęski się zdarzają.

W telewizji koronowirusowa propaganda sukcesu. Nie ma nikogo, kto może się temu przeciwstawić, z tego samego powodu, który opisałem wyżej. Po stronie opozycji mało kto potrafi się jeszcze posługiwać językiem. A bez języka nic się nie zrobi.

W Wielkiej Brytanii i Szwecji odbywa się największy eksperyment epidemiologiczny i etyczny naszych czasów. Polska gdzieś pośrodku. Ale ma tępą acz skuteczną propagandę. (O tym w kolejnym wpisie).

Najbardziej i tak się musi napracować służba zdrowia. W przyszłym tygodniu, jak sytuacja będzie bardziej rozwojowa, chciałbym zapytać kilku lekarzy i pielęgniarki, jak się sprawy mają. Z tego, co wiem, nie wyglądają różowo, ale pozwólmy się rozwinąć sytuacji.

Wielki szacun dla Was i podziękowania, że to ogarniacie!

Póki co jest spokojnie i oby tak było. I tego możemy sobie póki co pogratulować. I tego się trzymać.

Poza tym uważam, że musimy pozwolić na naturalną sukcesję przyrody wokół nas. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. To nas nic nie kosztuje. Jej dalsze usuwanie, ja widać, kosztuje wiele. Być może wszystko.

__________________

BARDZO WAŻNE ZASTRZEŻENIE – nie jestem ekspertem od jakiegokolwiek z głównych zakresów problemu pandemii. Robiąc te notatki, głośno myślę i czekam na wszelkie uwagi i sprostowania. Od jakiegoś czasu zajmuję się katastrofą klimatyczną i ekologiczną i – pozostając w stałym kontakcie z ekspertami, ale również aktywistami, intelektualistami, czy po prostu praktykami różnych obszarów życia  – poszukujemy razem rozwiązań nadchodzącego kryzysu. Moje notatki są skromną próbą pewnej rekapitulacji myśli związanych z kryzysem. Jeśli zdarzy mi się podawać tu jakiekolwiek dane, to tylko takie, których będę absolutnie pewny. Proszę jednak nie traktować ich nigdy jako oficjalne źródło.

 

 

POPRZEDNIE WPISY:

Notatki z pandemii – 15.03.2020 – O czym nam mówią koronawirus i pochyłe drzewo

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s