Rok 2017 był ostatnim, który przypominał czasy stabilnej klimatycznie Ziemi. Rok 2018 dawał jeszcze cień nadziei, że zmiana będzie względnie liniowa i że po drodze coś można zrobić. Rok 2019 mówi nam, że nic już nie można zrobić. To znaczy być może można, ale są to rzeczy dyskusyjne.
To, co obserwujemy na świecie – przerażające upały, pożary lasów, umierające wieloryby, rozpuszczająca się na masową skalę Grenlandia i Arktyka, zanikanie owadów ma masową skalę – to w mojej ocenie oznaki tego, co określamy nagłą zmianą klimatu (Abrupt Climate Change), a w konsekwencji krótkoterminowej zagłady człowieka (Near Term Human Extinction). Co prawda moi koledzy naukowcy „pocieszają”, że „nie jest aż tak źle” i nie będzie to przebiegać aż tak szybko, ale intuicja podpowiada mi coś innego, za co chciałem z tego miejsca przeprosić.
Obserwując rozpaczliwe starania garstki ludzi, żeby w jakikolwiek sposób wpłynąć na bieg spraw, czy będzie to Greta Thunberg, strajki klimatycznie, tradycyjne organizacje ekologiczne, rebelie, czy ugrupowania podobne naszej FOTA4Climate, dociera do mnie, że tylko międzynarodowe porozumienie elit władzy może jeszcze cokolwiek zmienić.
Wszelkie inne działania, począwszy od domowego zero waste, ograniczenia konsumpcji, a nawet bardziej konkretne, nakierowane na szybki rozwój OZE czy (jak ma to miejsce w naszym przypadku) energetyki jądrowej, są już spóźnione.
W jednym z poprzednich wpisów próbowałem między wierszami powiedzieć, co można zrobić, jeśli chcemy żyć. Dzień Niepodległości, czyli gdybyśmy chcieli się ratować.
Ale tak naprawdę, można zrobić tylko cztery rzeczy. Pierwsza z nich to masowe zastosowanie energii jądrowej do dekarbonizacji produkcji energii elektrycznej i próba zastosowania jej w ciepłownictwie, połączona z rzeczywistym odchodzeniem od spalania paliw kopalnych w tych obszarach. Druga – masowe zalesianie, zadrzewianie i przywracanie wszystkiego co mokre – bagien, mokradeł, deregulacja rzek. Trzecia – modlitwy. Czwarta – geoinżynieria. Z całą jej grozą i ryzykiem. Bez rzeczywistej dekarbonizacji można ją sobie darować.
Tylko modlitwy nie wymagają natychmiastowego międzynarodowego porozumienia elit. Cała reszta tak. Technicznie możemy to zrobić, mentalnie nie możemy, ale warto żebyśmy spróbowali, bo za chwilę zacznie się chaos, który zmiecie wszystko.
Inne działania (w mojej opinii) na dzień dzisiejszy są całkowicie nierealne, choć tylko nieco bardziej nierealne, od trzech wskazanych wyżej. Wszystko, co robiliśmy do tej pory, było i jest stuprocentową pełnowymiarową fikcją. Jeśli do porozumienia szczytów władzy nie dojdzie, pozostanie tylko zwykły ludzki sposób rozstrzygania spraw przy kurczących się zasobach i (po raz pierwszy) kurczących się możliwościach życia w ogóle.
Wolałbym to powiedzieć, zanim zacznie się jazda bez trzymanki. Czuję się jakoś zobowiązany do tego. Siedzą tu obok mnie moi bliscy i po prostu nic więcej nie umiem i nie potrafię zrobić dla nich, dla siebie, dla naszego rozpadającego się świata.
Chcę to powiedzieć z przyzwoitości wobec innych i wobec siebie.
Na wykresach, wszystko co powiedziałem, wygląda tak:
I tak:
Fot. Dawid Cięmięga
Oj nie, 2017 był daleki od klimatycznej stabilności. Był prawie stopień cieplejszy od średniej w latach 50-80. Widoczne „gołym okiem” zmiany dzieją się już od kilkunastu lat, ale dopiero od roku/dwóch (a może właśnie od 2017) widzę, że zorientowało się w tym więcej ludzi (a może nie tyle zorientowało, co przejęło). Widocznie tak już działamy, jako gatunek – trzeba nami „potrząsnąć”, żebyśmy się obudzili 😉 ale jesteśmy też dość inteligentni, więc jakieś „dalej” będzie, tylko pewnie nie obejdzie się bez naprawdę masowej zagłady.
A żeby ukazać „nienowość” zjawiska – choćby lista fal upału na Wikipedii: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_heat_waves
PolubieniePolubienie
Nie użyłem takich sformułowań.
PolubieniePolubienie
Tymczasem wycinka puszczy amazońskiej przyspieszyła o 60% w porównaniu z zeszłym rokiem: https://edition.cnn.com/2019/07/02/americas/amazon-brazil-bolsonaro-deforestation-scli-intl/index.html
PolubieniePolubienie
Hmmm… przeczytałem z uwagą i moje odczucia są podobne. Ciekawa sprawa, że moja intuicja podsuwa mi podobne myśli. Wielu naukowców myśli to samo , ale oficjalnie nie mogą być aż tak do „bólu” otwarci , bo spotkali by się z ostracyzmem w swoim środowisku lub w mediach , zwłaszcza w Polsce. Trzeba ich czytać między wierszami. Zauważyłem też , że wielu z nich na zachodzie pogodziło się z biegiem historii upadku cywilizacji i przyjęło rolę obserwatorów, komentatorów, kronikarzy wydarzeń itp. Jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego to rozpad systemu rozpocznie się do 2 lat, symptomy dla uważnych obserwatorów są widoczne gołym okiem, pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czytałem ostatni przetłumaczony wywiad Exignoranta i zmieniam prognozę… system walnie do 12-18 miesięcy 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też mam podobne przemyślenia na temat zbliżającej się Apokalipsy. Żadne raporty nic nie zmienią, bo rządzi kult wztostu gospodarczego, chory konsumpcjonizm i brudna energia.
PolubieniePolubienie