Kotwica energetyczna, czyli neodenializm klimatyczny na antenie TOK FM

Musimy przyznać, że nie mieliśmy pełnego pojęcia o stanie debaty o katastrofie klimatycznej, dopóki nie posłuchaliśmy wczorajszej audycji Ewy Podolskiej z udziałem prof. Macieja Nowickiego (byłego ministra środowiska), Radosława Gawlika z EKO-UNII, i Urszuli Zielińskiej z Partii Zieloni, którzy bez wyjątku reprezentują opcję „100% OZE” jako mechanizm mitygacji zmiany klimatycznej. Debata owa znajduje się w takim samym stanie jak klimat, a być może gorszym.

Nie wiemy, czy zapraszanie gości, którzy reprezentują tylko jedną z mitygacyjnych strategii jest regułą audycji Ewy Podolskiej, ale reguła ta w sprawach tej wagi, a sprawa mitygacji klimatycznej jest, a przynajmniej powinna być, problemem numer jeden, współczesnego świata, wydaje się dyskusyjna. Przede wszystkim dlatego, że buduje obraz świata, w którym istnieje tylko jedna słuszna droga działania, nie informując, że nie sprawdziła się ona w najmniejszym stopniu przez ostatnie kilkanaście lat forsownego inwestowania w odnawialne źródła energii.

OTO LINK DO MATERIAŁU STANOWIĄCEGO PODSUMOWANIE AUDYCJI: Gorąco? Ekspert ostrzega: „To, co obecnie się dzieje jest ledwie preludium do tego, co może Polaków spotkać za 20 czy 30 lat”

Bez względu na regułę, goście byli zwolennikami wyłącznie jednej opcji dekarbonizacyjnej. Choć pod koniec audycji i między nimi zarysowały się różnice, ponieważ część wyznawców „100% OZE” wierzy że rozwiązanie to może funkcjonować bez gazu ziemnego, część (w naszej ocenie uczciwsza naukowo, choć bardziej cyniczna klimatycznie) dostrzega, że 100% OZE bez gazu, póki co udało się tylko w kilku miejscach na świecie, takich gdzie jest dużo hydroelektrowni, solidnej energii geotermalnej czy takich, gdzie zapotrzebowanie na prąd jest niewielkie i jest po prostu bardzo ciepło przez cały rok). Ów gazowy rozłam był w audycji Ewy Podolskiej bodaj jedyną chwilą, w której cokolwiek zostało poddane w wątpliwość.

Opisany sposób prowadzenia rozmowy, przedstawianie jako obowiązującej i wiążącej co najmniej dyskusyjnej z punktu widzenia nauki opcji mitygacyjnej, przeciwstawianie jej (jako postępowej) obskuranckiej „opcji węglowej” jest daleko idącą nierzetelnością, pozwalającą w naszej ocenie mówić o swoistym neodenializmie. Nie jest już bowiem tylko tak, że denializm klimatyczny dotyczy tylko i wyłącznie stanu wiedzy naukowej na temat globalnego ocieplenia i jego antropogenicznych źródeł. Denializm zaczyna się rozciągać na środki przeciwdziałania zmianie.

Już na poziomie samej analizy było źle. Goście Ewy Podolskiej klimatyczną katastrofę, która zagraża nie tylko wszelkim społecznym urządzeniom, ale życiu jako takiemu, przedstawiali jako kwestię, na której rozwiązanie mamy rzeczywiście trzydzieści lat (Dania za 10 lat będzie zeroemisyjna – nic to, że opcja 100% OZE jest opalana w tym kraju, jak w każdym zresztą innym, drzewami z lasów Europy i Ameryki) i przedstawiano jako problem niemal tak groźny jak smog (sic!), powodujący inwazję kleszczy i niedowagę noworodków (skąd te dane?!?). Innymi słowy, zbliżającą się terminalną katastrofę biosfery i ludzkości sprowadzono do problemu rzędu smogu i kleszczy, co jest zresztą zwykłym sposobem prowadzenia klimatycznej debaty w mediach.

Na poziomie sposobów mitygacji mogło być tylko gorzej i oczywiście było. Goście w zasadzie nie poruszali innych obszarów mitygacyjnych jak energetyka, wobec czego i my jesteśmy zmuszeni się na niej skupić. Jako reprezentanci opcji 100% OZE (pogląd jakoby rozwinięta współczesna cywilizacja mogła funkcjonować jedynie w oparciu o odnawialne źródła energii) nie ograniczyli się do snucia owych fantazji, ponieważ istotną składową owego  poglądu jest zwalczanie najważniejszego dziś (obok mających duży wpływ na ekosystem hydroelektrowni) czystego, niskoemisyjnego źródła energii, czyli energii jądrowej.

Była to najbardziej wstrząsająca część audycji, której prowadząca nie potrafiła w jakikolwiek sposób (nota bene) zmitygować. Urszula Zielińska z Partii Zieloni protekcjonalnym zatroskanym tonem martwiła się o coraz większą liczbę ludzi, zdających sobie sprawę, że bez energii jądrowej dekarbonizacja nie jest możliwa. Poza tym prezentowano ten sam pakiet fałszów o rzekomej niewykonalności elektrowni jądrowej w Polsce (co swoją drogą jest ciekawym obrazem tego jak w ogóle myśli się o Polakach i Polsce), niewyobrażalnych kosztach i czasie budowy (przypomnijmy, że na sąsiedniej Białorusi elektrownię zbudowano i uruchomiono w sześć lat) i tym podobnych zarzutów.

Z całkowitą dezynwolturą rozprawiano o ciągle nieistniejących magazynach energii z OZE – o czym opinia publiczna po prostu nie wie i czym jest mamiona, o gazie ziemnym jako elastycznym wspomaganiu OZE (gaz ziemny jest paliwem kopalnym, którego spalanie powoduje emisje CO2, który to fakt jest regularnie wypierany i pomijany przez zwolenników mitu) – a przede wszystkim –  co uważamy za najbardziej niepokojące – problem transformacji energetycznej przedstawiano jako problem wyłącznie POLITYCZNY, mimo tego iż jest to w pierwszym rzędzie problem INŻYNIERYJNY, o czym OPINIA PUBLICZNA PO PROSTU NIE WIE I CO KONSTRUUJE NA WSKROŚ NIEADEKWATNĄ REAKCJĘ WOBEC PROBLEMU – sytuację, w której w sposób cyniczny eskaluje się protesty i poparcie społeczne dla nieistniejących rozwiązań technologicznych i inżynieryjnych.

Poetyka owej narracji jest tu niezwykle twórcza, nieistniejące rozwiązania noszą swoje nazwy jak choćby przywołana na wstępie „kotwica energetyczna” łącząca jedne nieistniejące urządzenia energetyczne z drugimi za pomocą nieistniejącej sieci.

Wisienką na torcie tej narracji jest metodyczna krytyka rządu polskiego za uzależnienie energetyczne Polski od rosyjskiego węgla i potencjalnego uzależnienia od uranu przy całkowitej akceptacji tego, że gaz ziemny może być również kupowany bądź z Rosji, bądź z USA, gdzie jako gaz łupkowy jest wydobywany przy ogromnym negatywnym wpływie na środowisko.

Jak wskazujemy wyżej, na gruncie gazu ziemnego nastąpił jedyny zgrzyt między gośćmi. Profesor Nowicki widział bowiem konieczność jego stosowania i przedstawiał owe paliwo kopalne jako konieczne w opcji OZE bez energii jądrowej (co jest oczywistością), a Radosław Gawlik protestował, wskazując, że Chińczycy mają jakieś technologie z biogazem (zapominając, że ci sami Chińczycy intensywnie rozwijają energetykę jądrową i obok Rosjan są liderami rynku). Pobieżne prezentowanie technologicznych problemów z OZE jest absolutną i złą normą debaty publicznej w tym obszarze.

Wszystko odbywało się w neoliberalnym sosie wolnego rynku, który wszystko załatwi i nutce pogardy dla młodych ludzi dostrzegających potrzebę udziału energii jądrowej w mitygacji zmiany klimatu.

Konkretnych błędów i zwykłych nieprawd było więcej. I tak prof. Maciej Nowicki – całkowicie błędnie porównywał  koszty 1 GW z wiatru z kosztem 1 GW z atomu. Jest to nieuprawnione i świadczy o całkowitym braku zrozumienia tematu. Obszernie pisaliśmy o tym TUTAJ: Megawat megawatowi nierówny. Odejście od węgla jest pilne, ale koszty OZE są większe niż się może wydawać

Urszula Zielinska pomyliła wojskowe składowisko odpadów jądrowych na Pacyfiku z nowoczesnym składowaniem zużytego paliwa (można takie obejrzeć na przykład tutaj Zwilag), Radosław Gawlik, przywołując raport IPCC zapomniał, iż większość scenariuszy dokumentu uwzględnia istotną rolę energii jądrowej w mitygacji globalnego ocieplenia, opowiadano o rzekomym odchodzeniu Francji od energetyki jądrowej., atomie jako „technologii schyłkowej”, mimo jej dynamicznego rozwoju w wielu państwach,  itd. itp.

Nie odmawiamy nikomu prawa do posiadania własnych poglądów, ale tak jednostronne (w znacznej mierze oderwane od faktów i ustaleń nauki) przedstawianie sposobów mitygacji w mediach, powoduje całkowite zagubienie opinii publicznej, którą utwierdza się w przekonaniu, że problem mitygacji zmiany klimatu, to tylko problem polityczny, którego ci źli politycy nie chcą rozwiązać. Nikt nie mówi, że mamy niezwykle ograniczone środki techniczne energetycznej przemiany. Że nie ma czegoś takiego jak 100% OZE bez gazu i węgla, że nie ma wydajnych i tanich magazynów energii z OZE, że energia jądrowa ciągle jest jedynym stałym niskoemisyjnym źródłem energii, które jest w stanie odłączać nas od spalania węgla i (modnego) gazu ziemnego, który w tej narracji jest panaceum na klimatyczną katastrofę (sic!). Nie odmawiamy również prawa do prezentowania swoich pomysłów na ratowanie sytuacji, ale od mediów wymaga się więcej. Ciągle to one kształtują poglądy i postawy.

Jeżeli nadal problem mitygacji i adaptacji (a takimi pojęciami posługuje się raport IPCC) będzie przedstawiany tak jednostronnie, rzeczywiście przywiążemy sobie do szyi energetyczną kotwicę, która pociągnie nas na dno klimatycznej katastrofy.

NA ZDJĘCIU: Reklama firmy producenta i dystrybutora paliw kopalnych.

Napis głosi GAZ ZIEMNY – IDEALNY PARTNER DLA OZE!

Opinia publiczna nie zdaje sobie sprawy z tego, iż producenci paliw kopalnych współistnieją w symbiozie z odnawialnymi źródłami energii. To jest zrozumiałe w świetle, w jakim prezentuje się opcję 100% OZE w mediach.

Niezrozumienie i sprzeciw budzi prezentowanie przez ludzi zaangażowanych w walkę ze zmianami klimatu tego stanu rzeczy jako jedynego skutecznego rozwiązania dekarbonizacyjnego i łączenie go ze zwalczaniem rozwiązań szybkiej i głębokiej dekarbonizacji. A tylko taka otwiera nam jakąkolwiek szansę na łagodzenie katastrofalnych zmian.

 

PS

Powyższy tekst jest naszym (autorów) zdaniem i nie reprezentuje być może poglądów wszystkich osób zebranych wokół inicjatywy #fota4climate, co z rzetelności podkreślamy.

Cenimy i dostrzegamy istotną rolę zarówno Radia TOK FM w prezentowaniu opinii publicznej tematyki globalnego ocieplenia (redaktor Piotr Kraśko, jak się wydaje, dostrzega rolę energii jądrowej w przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym, za co mu się również dostało w audycji), podobnie jak osiągnięcia i zaangażowanie prof. Macieja Nowickiego, Radosława Gawlika i Urszuli Zielińskiej w ratowanie przyrody w Polsce i na świecie.

Nie możemy jednak dłużej akceptować tak jednostronnego, odrzucającego fakty i naukę prezentowania kwestii przemiany energetycznej, która zresztą nie może być celem samym w sobie. W chwili obecnej zużycie energii pierwotnej z podziałem na źródła wygląda następująco:

 

 

A więcej informacji TUTAJ: Produkcja energii i zmiana źródeł energii

Jak widać udział odnawialnych źródeł energii pozostaje nieznaczny. Powinien przynajmniej sugerować, że nie tędy droga, że coś robimy źle, bo emisje CO2 nie spadają. Nie sugeruje, a nierealne rozwiązania są prezentowane jako jedyne! Tylko wola polityczna bądź jej brak ma nas dzielić od ich powszechnego wprowadzenia. Tak nie jest! Podstawowe ograniczenia mają charakter obiektywny – fizyczny i chemiczny (brak wydajnych baterii).

Mimo ogromnych inwestycji w odnawialne źródła energii emisje z samej tylko energetyki rosną. Nie można w tak krytycznej sytuacji ignorować tych danych i tak dalece wprowadzać opinię publiczną w błąd, ponieważ powoduje to kierowanie ludzkich wysiłków i wyborów politycznych ku całkowicie nierealnym i niebezpiecznym dla klimatu i życia na Ziemi rozwiązaniom, z których jedno to regresywna „opcja węglowa”, a drugie progresywna „opcja 100% OZE”. Jak pokazują ostatnie lata obydwie prowadzą nas na manowce. Pierwsza w sposób oczywisty, druga zakamuflowany. Fakty pokazują, że obydwie te opcje są nieadekwatne i że trzeba szukać innych, a jedną z nich jest szerokie stosowanie w miksie energii jądrowej, zwalczanej bez uzasadnienia przez zwolenników mitu 100% OZE.

Fakty wyglądają inaczej. Mimo wzrostu OZE nadal rosną emisje CO2. Albertowi Einsteinowi przypisuje się słowa: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Chcielibyśmy zadedykować je gościom wczorajszej audycji Ewy Podolskiej, których, podobnie jak prowadzącą, darzymy ogromnym szacunkiem i sympatią.

 

Andrzej Gąsiorowski, Adam Błażowski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s