Nauka, duch, nadzieja – etyka i działanie w czasach klimatycznego kryzysu – podsumowanie spotkania FoTA 2

Do napisania podsumowania drugiego spotkania nieformalnej grupy aktywistów, naukowców, przyrodników, ekologów, dziennikarzy, prawników, artystów i intelektualistów podejmujących różnego rodzaju działania na rzecz ratowania ziemskiej biosfery i klimatu określoną przeze mnie zrazu żartobliwym, roboczym mianem „Followers of The Apocalypse” podchodziłem kilka razy. Za każdym razem podsumowanie kończyło się małą książką, albo opasłym referatem, którego nikt nie zdołałby doczytać do końca.

Ostatecznie podjąłem decyzję, o zaprezentowaniu wyników i ustaleń 2. spotkania FoTA w formie hasłowej. Nic więcej na chwilę obecną nie wydaje mi się możliwe, ani konieczne. Choć i tak podsumowanie okazało się być dość obszerne.

Przedstawione poniżej spostrzeżenia i postulaty, jak zakładam, są podzielane przez nieznaczną większość uczestników naszego „projektu”, ale – co pragnę podkreślić – nie przez wszystkich. Jako takie stanowią PUNKT WYJŚCIA DO DALSZEJ DEBATY w naszym gronie i na forum publicznym, ponieważ chcemy promować otwartą rozmowę o globalnym kryzysie klimatycznym, ekologicznym i cywilizacyjnym, zarówno w Polsce, jak i na świecie.

Za dialogiem i debatą muszą i powinny iść konkretne działania. FoTA stawia sobie bowiem faktyczne zadania do wykonania, o których napiszę na zakończenie podsumowania.

Z całą mocą chcę podkreślić, iż spisane przeze mnie podsumowanie jest MOJĄ OSOBISTĄ REFLEKSJĄ NA DRUGIM SPOTKANIEM FoTA. Nie prezentuję tu stanowiska wszystkich uczestników naszej nieformalnej konferencji, ale pewnej większości, tak jak je postrzegam i tak jak je uchwyciłem. Zachęcam wszystkich uczestników spotkania FoTA 2 do komentowania podsumowania, czy tworzenia własnych. Liczę na konstruktywną krytykę i jasno wyłożone, votum separatum. Pozwoliłem sobie również na kilka słów wprowadzenia do tego, czym w ogóle jest nasz projekt.

Czym jest FoTA?

Skrót „FoTA” – „Followers of The Apocalypse” zaczerpnąłem z gry „Fallout”, gdzie nazwa oznaczała posiadającą swoiste cechy sektę „Wyznawców Apokalipsy” czy też „Podążających za Apokalipsą”, funkcjonującą w świecie zrujnowanym przez globalny konflikt nuklearny. Jednym z zadań ugrupowania w świecie tej skądinąd wybitnej gry komputerowej jest niesienie pomocy i przekazywanie wiedzy pozwalającej na przetrwanie w zrujnowanym przez globalny konflikt świecie. I mimo iż nazwa od początku była żartem, to rzeczywiście nasza grupa posiada pewne cechy pierwowzoru, choć nie przyświeca nam jako cel “podążanie za apokalipsą”, a raczej prowadzenie działań na rzecz jej powstrzymywania, opóźniania i ewentualnego ograniczania skutków, w czym nie jesteśmy oczywiście sami. Na świecie są tysiące ludzi, którzy na różne sposoby podejmują podobne działania. Tym samym nasze idee i przesłanie skierowane są do całej ludzkości.
Działamy na rzecz powstrzymania apokalipsy, a – gdyby celu tego nie udało się osiągnąć – na rzecz ograniczenia jej skutków i wprowadzania rozwiązań, które pozwolą ludzkości dostosować się do zmienionego świata oraz ocalić jak najwięcej elementów ciągle jeszcze żywej biosfery.

fota_1

FoTA, która zaczynała jako grupa przyjaciół spotykających się, żeby wspólnie porozmawiać o nadciągającym kryzysie, ma dziś sympatyków i członków pośród czołowych naukowców, intelektualistów i aktywistów w Polsce. Postanowiliśmy, że mając tak duży potencjał, nie możemy ograniczać się do dyskusji i że należy podjąć działania na rzecz poprawy sytuacji ludzi, przyrody, biosfery, cywilizacji i ostatecznie Ziemi jako żyjącej planety zamieszkanej przez rozumne istoty. Istoty, które muszą wziąć odpowiedzialność za los swój i los przyrody, od której zależy nasze życie.

Nieskuteczność dotychczasowych działań

Jedną z przyczyn powstania naszej grupy, były obserwacje niemal całkowitej nieskuteczności dotychczasowych działań ludzkości na rzecz powstrzymywania globalnego ocieplenia oraz postępującej w wykładniczym tempie degradacji biosfery. Wnioski, jakie na tej podstawie wyciągnęliśmy, doprowadziły nas do stwierdzenia, że zarówno na poziomie zdefiniowania problemów, jak i proponowanych metod ratowania sytuacji, mamy do czynienia z poważnymi błędami – począwszy od nierozumienia skali zagrożeń lub ich całkowitego ignorowania, przez przecenianie czynników mających marginalny wpływ na sytuację klimatyczną i ekologiczną Ziemi, po propozycje działań nieadekwatnych do skali kryzysu. Elementy te w naszej ocenie składają się na zjawisko określane utrwalonym już pojęciem „marazmu antropocenu”. Marazmu, który, w naszej ocenie, musimy przełamać, i który stanowi zagrożenie nie mniejsze, niż wzrastająca temperatura Ziemi i nabierające tempa szóste wielkie wymieranie.

W kraju ślepców

W debacie o zmieniającym się klimacie Ziemi, czy szerzej antropocenie, jako epoce w historii Ziemi “stworzonej” przez człowieka, zjawiskiem o największej doniosłości jest pogląd określany mianem negacjonizmu czy denializmu klimatycznego. Pogląd ten reprezentowany jest tak przez zwykłych obywateli, jak i znaczną część polityków, głównie o nastawieniu konserwatywno-prawicowym, ale również, przez coraz mniej liczne grono naukowców.
Negując fakty, ten nurt myślenia nie musi szukać rozwiązań. W polityce jego działania przekładają się na stymulowanie wzrostu gospodarczego, niechęci do jakichkolwiek rozwiązań opóźniających ocieplanie atmosfery, dopuszczających niczym nieograniczoną eksploatację przyrody, zdejmujących ochronę prawną z coraz to większych obszarów przyrody, zdejmujących ekologiczne obostrzenia dla przemysłu. Ruch ten markuje udział w międzynarodowych działaniach na rzecz ograniczania globalnego ocieplenia, a jego znamiennym przykładem są rządy polskiej „dobrej zmiany”, czy USA pod rządami Donalda Trumpa.

Drugim nurtem jest nurt lewicowo-progresywny. Niezwykle szeroki i zróżnicowany. W nim umieścić można grupę ugrupowań określających się mianem „zielonych” oraz ogromny międzynarodowy ruch organizacji określających siebie mianem „ekologicznych”. Ruchy te łączy głębokie przekonanie, że punktem wyjścia do poprawy sytuacji klimatycznej i ekologicznej Ziemi, jest zmiana stosunków społecznych i enigmatycznie rozumiana „zmiana świadomości, nawyków i przyzwyczajeń”. Prócz deklaracji o ich konieczności nie wskazują jednak, jak owa zmiana miałaby się dokonać.
Istotną część tego ruchu są środowiska niechętne rozwojowi energetyki jądrowej, zakładające, że energetyczna przemiana świata (związana integralnie z przemianą społeczną) może zostać oparta o odnawialne źródła energii (OZE).
W ruchu tym znaleźć można również grupy i jednostki pogodzonych z losem, którzy zdają się wyczekiwać końca cywilizacji licząc, że odnajdą się w nowym świecie, który jednocześnie przywróci zdrowe, niezafałszowane ludzkie relacje.
Jak się wydaje poglądowi temu towarzyszy nierzadko satysfakcja z upadku kapitalizmu, w którym, jako czymś narzuconym istotowo dobrej naturze ludzkiej, upatruje się wszelkiego zła.
Politycznie na szczeblu europejskim ruch ten reprezentowany jest przez część niemieckich polityków, urzędników unijnych, czy przez niektóre z międzynarodowych organizacji ekologicznych.

Nurt trzeci – realistyczny zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Znane są mu wszelkie możliwe dane i raporty dotyczące aktualnej sytuacji klimatycznej i biologicznej Ziemi, na czele z raportem Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu (IPCC). Uznaje jednak, że sprawy muszą się toczyć własnym trybem i przygotowuje politycznie, militarnie i organizacyjnie do ewentualnego konfliktu na Ziemi wyniszczonej przez globalne ocieplenie. Odrzuca on utrwalone w polityce świata Zachodu podziały na lewicę i prawicę, stawiając na silne państwo, działające według najlepszej wiedzy naukowej, często o władzy autorytarnej lub dyktatorskiej. Jest reprezentowany nie tyle przez określone grupy społeczne, co przez państwa i narody. Jego najlepszą egzemplifikacją są Chiny czy Finlandia.

Nurt czwarty – nurt całkowitej niewiedzy i ignorancji. Wcale niemały. Przejawiają go nie tyle państwa i organizacje, co poszczególne jednostki i instytucje. Funkcjonuje niemal w całości poza aktualną wiedzą na temat klimatu i stanu biosfery. Wielu jego przedstawicieli zasila szeregi pierwszej z wymienionych grup.

W sposób oczywisty możliwe są przepływy i zmiany w obrębie opisanych nurtów, a one same podlegają wewnętrznej dynamice i przemianom. Część z nich w sposób oczywisty przyczynia się do przyspieszania klimatycznej zagłady Ziemi i życia na niej, część przynajmniej stwarza pozory działań mających na celu powstrzymanie jej powstrzymanie.

Followers of The Apocalypse, nie negując elementów racjonalności zawartych w niektórych z przywołanych postaw, uznaje je za bądź to sprzeczne z nauką bądź zbyt dogmatycznie i zideologizowane, aby mogły stanowić podstawę do rzeczywistych działań poprawiających ekstremalnie trudną sytuację.

W niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się jako rozumne samoświadome istoty, mieszkańcy Ziemi, odpowiedzialne za los swój, przyszłych pokoleń i los życia na Ziemi, postulujemy zmianę założeń i sposobów przeciwdziałania potencjalnej katastrofie klimatycznej, ekologicznej i w konsekwencji cywilizacyjnej. Z należytą pokorą I mierzneiem zamiarów na siły, w kraju ślepców chcemy odegrać rolę jednookiego króla.

Oto część z naszych postulatów i założeń.

Nie myśleć poprzez cel

Przede wszystkim za błędne uznajemy myślenie o poprawie sytuacji poprzez cel, jaki zamierzamy osiągnąć i to bez względu na to, czy celem tym jest powstrzymanie wzrostu globalnej temperatury o 1,5°C w stosunku do ery przedprzemysłowej, czy (tym bardziej), powrotu do sytuacji całkowicie stabilnej klimatycznie i ekologicznie Ziemi.
Tak zdefiniowane cele jawią się jako nierealne. Uruchomione sprzężenia zwrotne, złożoność i rozmiar problemu, który należy mierzyć miarą kosmiczną, oraz dotychczasowa wiedza o niemożności porozumienia się ludzi w kwestiach o tak dużym stopniu komplikacji, powodują, iż nasze starania z istoty rzeczy są skazane na porażkę. Niemożność osiągnięcia celu deprymuje, uniemożliwia negocjacje, zniechęca, prowadzi do postaw fatalistycznych i dekadenckich.

Dlatego uznajemy, iż powinniśmy prowadzić racjonalne i odważne działania bez oglądania się na odległy i nierealny cel.

Akceptacja rozpaczy

Elementem zrozumienia naszej sytuacji filozoficznej, egzystencjalnej i politycznej powinna być akceptacja rozpaczy, jaką przynosi obserwacja rozpadającego się, znanego nam świata. Przede wszystkim świata przyrody, którego śmierć może pociągnąć za sobą upadek cywilizacji i człowieka.
Uważamy, iż ignorowanie i wypieranie tych faktów, prowadzi z jednej strony do duchowego wyczerpania jednostek i społeczności, z drugiej do dalszej niepohamowanej, dekadenckiej konsumpcji.

Uważamy jednak, że rozpacz nie musi oznaczać załamywania rąk, ani rezygnacji z radości życia. Rozpacz jest również elementem niepogodzenia się z faktem, że przywrócenie stabilnego klimatycznie i ekologicznie stanu Ziemi jest już niemożliwe. Bardzo często w debacie pojawia się bowiem argument, że nie warto nic robić, skoro uruchomione przez nas procesy są nieodwracalne. Jest to wysoce prawdopodobne, ale nie zwalnia z działania.

Dlatego jako istotne postrzegamy odrzucenie nierealnych celów. W odbywającej się nieustannie debacie – co robić – bardzo często pojawiają się zastrzeżenia, że bez względu na to, co zrobimy i tak nasze działanie utonie w morzu innych sprzecznych z celem zachowań ludzkich. Nie stawiajmy elektrowni atomowych, bo i tak są więksi truciciele, nie zakazujmy słomek, bo to jedynie ułamek miliardów ton plastiku zaśmiecających świat itd. Przestawienie myślenia z nierealnego celu, na racjonalne działania przywracające sens życia, może i powinno pełnić ważną rolę porządkującą życie w dobie ostatecznego zagrożenia.

Odrzucić satysfakcję

Postulujemy również odrzucenie czerpania mniej lub bardziej uświadomionej satysfakcji z upadku cywilizacji czy tych struktur społeczno-ekonomicznych, które określamy mianem kapitalizmu. Jesteśmy świadomi, iż obserwowanie absurdalnej, nadmiarowej konsumpcji prowadzącej do faktycznej anihilacji biosfery, rodzi gniew, sprzeciw czy chęć zemsty. Tym większe, iż co do zasady łączą się one z daleko idącymi powiększającymi się nierównościami społecznymi.
Jednak mimo zasadniczej niesprawiedliwości i ogromu zbrodni dokonanych przez Homo sapiens tak na biosferze, jak na przedstawicielach własnego gatunku, to cywilizacja i jej składowe powstrzymują nas przed zalewem całkowicie niekontrolowanej przemocy. Satysfakcja jaką wielu z nas, ludzi świadomych skali zbrodni, nadużyć i nierówności odczuwa, w zestawieniu z potencjalną skalą przemocy, nie może przesłaniać naszych zbiorowych i indywidualnych decyzji.

Ratowanie cywilizacji to ratowanie przyrody

Dlatego uważamy, że ratowanie cywilizacji oznacza również ratowanie przyrody i biosfery. Założenia ruchów i nurtów uważających, że możliwie jest życie człowieka poza cywilizacją, uważamy za co najmniej dyskusyjne. Utrata ludzkiego habitatu skutkować może kryzysem cywilizacyjnym, w którym rządzić będzie niekontrolowana walka o przetrwanie.

Założenie o świecie samowystarczalnych komun czy zgrupowań ludzkich, jakie mają powstać po upadku cywilizacji, uważamy za romantyczne, ale pozostające w sprzeczności z wiedzą o zachowaniu się ludzi w sytuacji braku wody, pożywienia, a choćby tylko energii elektrycznej. Wiedzą, która wskazuje, iż zanim doszłoby do jakiejkolwiek stabilizacji pozwalającej na w miarę bezpieczne życie (bez większości zdobyczy cywilizacyjnych), między ludźmi toczyłaby się wyniszczająca walka o przetrwanie na poziomie państ, plemion, frakcji i jednostek.
Upadek cywilizacji oznaczać może wieloaspektowe zagrożenie dla przyrody. Brak cywilizacyjnej, prawnej i administracyjnej kontroli nad wytworami przemysłowymi, przede wszystkim chemicznymi, biologicznymi czy jądrowymi, może doprowadzić do skażenia uniemożliwiającego jakiekolwiek życie. Konsewkencją głodu, braku możliwości zaspokojenia potrzeb energetycznych, będą rabunki i akty przemocy, których nie będzie mogła powstrzymać żadna władza.

Nie pokładać nadziei w politycznym rozwiązaniu problemu

Wiele wskazuje na to, że rzeczywiste współdziałanie polityczne na rzecz powstrzymywania zmian klimatycznych i degradacji biosfery nie nastąpi albo w ogóle, albo w stopniu zapewniającym realną zmianę. Liczne napięcia i konflikty zbrojne w wielu miejscach świata, przygotowywane i podejmowane już dziś działania na rzecz zawłaszczenia zasobów rozmarzającej Arktyki, wskazują z kolei na to, iż część graczy przygotowuje się i rozważa wariant siłowy zakończenia epoki człowieka – antropocenu, zakładając, że odnajdzie się w „nowym” świecie.
A to oznacza, że świadomi inteligentni i odpowiedzialni ludzie, muszą wspólnie szukać rozwiązań, które przechytrzą teorię gier. Nie może oznaczać to odrzucenia polityki, ale takie wpływanie i oddziaływanie na polityków, które pozwoli na wyjście z nakręcającej się spirali rywalizacji o resztki zasobów. Historia uczy, że nie jest o proste, dlatego i w tym przypadku nacisk należy kłaść na działanie, a nie osiągnięcie celu.

Zrewidować pozycje konstruktywizmu społecznego

Jako istotny element wpływający na trudności w budowaniu spójnej i skutecznej narracji polityczno-ekologicznej, postrzegamy dominujące w niektórych kręgach obrońców środowiska przekonanie, że bezpośrednie zagrożenie egzystencji spowodowane galopującymi zmianami klimatycznymi przełoży się na gotowość społeczeństw do równie gwałtownej zmiany dominującej mentalności i charakterystycznego dla niej stylu życia. Na takim przekonaniu oparta jest dominująca obecnie narracja walki z globalnym ociepleniem, nawołująca do ograniczenia konsumpcji i innych wyrzeczeń, globalnej empatii czy krytyki gospodarki opartej na wzroście.

Nie podważając sensowności takiej narracji, zauważamy jednak, że na skutek wielu dekad dominacji polityki zaciskania pasa prowadzonej z pozycji neoliberalnych, co równoważono wspieraniem tendencji emancypacyjnych wśród mniejszości – szerokie warstwy społeczne żyją obecnie w przekonaniu, że kolejne wyrzeczenia i kolejne polityki motywowane empatią są niczym innym, jak etapem szeroko zakrojonego planu „inżynierii społecznej”, którego ofiarą są tradycyjne instytucje społeczne czy religijne, tradycyjne mieszczańskie wartości a w końcu – tzw. zwykli ludzie, podczas gdy bogactwo narodowe rozkradane jest przez kosmopolityczne, zdelokalizowane elity, a beneficjentami coraz skromniejszych środków publicznych są rosnące rzesze imigrantów oraz „odlegli obcy” w dalekich „biednych krajach”.

Bieżące wydarzenia we Francji dobitnie pokazują, że w takich warunkach neurotyczne odwoływanie się do poczucia globalnej solidarności i odpowiedzialności I, motywowane zmianami klimatu i możliwościami adaptacyjnymi planety kolejne polityki w duchu „austerity”, spotykają się nie tyle ze zrozumieniem, co z odrzuceniem, czego wyrazem jest stale rosnąca popularność proto- czy neofaszystowskich ruchów politycznych, które stają się coraz bardziej liczącą się siłą w różnych krajach świata.

Wobec narastającego poczucia egzystencjalnego zagrożenia, które idzie wraz z rosnącym zainteresowaniem środków masowego przekazu zagadnieniami zmian klimatycznych i będącej skutkiem działalności człowieka destrukcji biosfery, społeczeństwa przejawiają coraz mniejsze zainteresowanie wolnościami politycznymi, obywatelskimi czy obyczajowymi a koncentrują się na obronie stale naruszanego bezpieczeństwa socjalnego i światopoglądowego status-quo.

Powoduje to, że narracje łączące konieczność walki ze zmianami klimatu z koniecznością daleko idących zmian światopoglądowych, czy wręcz całkowitego odejścia od dotychczasowego paradygmatu wzrostu gospodarczego na rzecz ekonomii zrównoważonego rozwoju wspartej daleko idącym solidaryzmem społecznym, feminizmem i emancypacją w duchu powszechnego egalitaryzmu, wydają się programem nie dość, że zbyt odległym, co w istocie – zagrażającym coraz bardziej kruchej „małej stabilizacji” w imię radykalnej komunizującej utopii.

Od czasów drugiej wojny światowej do dziś kapitalizm i globalny rynek rozwinęły się i tak głęboko wniknęły w schematy ludzkich zachowań, że pokładanie wiary w ich zmianę w ciągu kilku, kilkunastu lat, jakie mamy, aby zahamować trend ocieplania atmosfery i emisji CO2 do atmosfery i oceanu, należy uznać za chybione.

Zmiany świadomości są powolne. Odrzucenie pasywności

Ze względu na okoliczności przywołane wyżej, należy co najmniej z dystansem podejść do postulowanej zmiany świadomości ludzi, czy ludzkości z aktywnej świadomości “konsumpcyjnej” na rzecz pasywnej świadomości „ekologicznej”. Kultura Zachodu od czasów Oświecenia wypracowała swoisty model człowieka aktywnego, przełamującego bariery siłą woli i rozumu, z optymizmem patrzącego na swoje możliwości sprawcze. Nakłanianie szerokich mas ludzkich na Zachodzie do rezygnacji z aktywnego trybu życia na rzecz kolejnych wyrzeczeń, pasywności, rezygnacji z marzeń o rozwoju materialnym, okazuje się zadaniem trudnym a nieraz wręcz przeciwskutecznym, prowadzącym paradoksalnie do zwiększenia konsumpcji w obliczu ostatecznego, terminalnego zagrożenia.

FoTA widzi w związku z tym konieczność odejścia od narracji „szantażu moralnego” na rzecz bardziej wyważonych praktyk edukacyjnych, działania poprzez przykłady w skali mikro (lokalny samorząd, działania NGO, spółdzielczość) i odwoływanie się do korzyści płynących z koniecznych zmian jak również wspierania wszelkich inicjatyw które pomagają zastępować niezrównoważone rozwiązania bardziej zrównoważonymi (np. tzw. czyste mięso czy energia jądrowa).
Zachęcanie do ograniczania spożycia produktów odzwierzęcych, ograniczania podróży, główne lotniczych, ograniczania zakupów nie doprowadzi do drastycznego obniżenia emisji a z wysokim prawdopodobieństwem można przyjąć, że spadek konsumpcji w krajach rozwiniętych i tak nastąpi w skutek postępującego z pokolenia na pokolenia przesytu i rosnącej świadomości ekologicznej, a także zmniejszających się możliwości faktycznych dalszego rozwoju.
Dlatego, aby skutecznie ratować klimat i przyrodę, musimy zastępować te elementy naszej cywilizacji które są niezrównoważone, takimi zamiennikami które nie obciążają środowiska. Wymaga to postępu naukowego i odwagi w realizowaniu projektów, które często były zwalczane przez tradycyjną lewicę ekologiczną z przyczyn ideologicznych i pozanaukowych.

Aktywna ochrona przyrody

Aktywność w miejsce pasywności musi prowadzić do aktywnej roli państwa i obywateli w restytucji obszarów przyrodniczo i ekologicznie cennych oraz dekarbonizacji energetyki. Obydwa obszary działań powinny wiązać się z przekierowaniem środków z inwestycji zwiększających eksploatację i niszczenie biosfery (przede wszystkim inwestycje drogowe, budowlane, sportowe, czy czysto rozrywkowe) na inwestowanie w restytucję przyrody, przede wszystkim lasów i obszarów podmokłych (torofowiska) oraz realnych rozwiązań energetycznych, tj. inwestowania w odnawialne źródła energii wspomagane przez zeroemisyjną energię jądrową. Działania takie w relatywnie krótkim okresie powinny w sposób rzeczywisty wpłynąć na zmniejszenie emisji CO2 do atmosfery oraz sekwestrację CO2 w torfowiskach i lasach.
Na terenach zurbanizowanych trzeba natychmiast zaprzestać kompulsywnego wycinana drzew, pod pozorem bezpieczeństwa, czy inwestycji. W świecie klimatycznej zmiany to drzewa będą wpływać na łagodzenie skutków upałów, zmniejszać zużycie energii na klimatyzowanie pomieszczeń, pozwalać na zachowanie resztek bioróżnorodności. Podobnie trzeba zaprzestać kompulsywnego zbierania liści, grabienia. Gospodarka terenami zielonymi w miastach musi być gospodarką ekstensywną, z możliwie niewielką ingerencją człowieka. Oszczędności uzyskane w ten sposób należy przeznaczać na inne cele kryzysowego zarządzania klimatycznego, między innymi przywracanie małej retencji w miastach i tworzenie innych rozwiązań zdolnych łagodzić skutki zmiany klimatu
Taki pakiet działań i zaniechań (oszczędności) powinien pozwolić na przekierowanie aktywności ludzkiej na aktywnie działania, złagodzić skutki odchodzenia od wielkich inwestycji infrastrukturalnych, które z wiązać się będą ze zmniejszeniem tempa wzrostu. Ale wzrost nie może i tak nie doznać załamania w przypadku dalszego podwyższania temperatury. Mamy do wyboru albo aktywne “inwestowanie” w przyrodę, albo rychłe i ostateczne załamanie światowego rynku.

Przywrócić sprawczość, uwierzyć w naukę

Globalny kapitalizm i populistyczne schlebianie doraźnym potrzebom wyborców, doprowadziły do całkowitej instrumentalizacji nauki na potrzeby konsumpcji i polityki. Jako społeczność międzynarodowa praktycznie porzuciliśmy naukę, jako racjonalny sposób przekraczania barier świata, w jakim żyjemy, przekraczania barier naszej egzystencji.
Wszędzie tam, gdzie nauka realizuje nasze potrzeby i zachcianki, jest szanowana i uznawana. Tam, gdzie mówi prawdy niewygodne, gdzie postuluje odważne i trudne działania – jest odrzucana.
Tak jest przede wszystkim w obszarze energetyki, w którym wiele krajów wobec niemających oparcia w faktach protestach społecznych, zaniechało rozwoju energetyki jądrowej, która w połączeniu z odnawialnymi źródłami energii jako jedyna może w świetle obecnej wiedzy doprowadzić do realnej dekarbonizacji gospodarki.
Odnawialne źródła energii, abstrahujuąc od tego, iż obejmują często spalanie jako biomasy drzew, nie okazały się być skutecznym narzędziem dekarbonicacji. Mają swoje fizykalne ograniczenia i wymagają coraz to większych obszarów Ziemi, nie pozostając bez wpływu na środowisko naturalne, zarwno poprzez zużywanie zasobów do ich produkcji, jak i przestrzeni do życia dla ludzi i zwierząt.
Wizja świata, w której świadomie unikamy skorzystania z sił drzemiących w naturze, aby, jak można zakładać, osłabić światowy kapitalizm (a ostatecznie cywilizację), pozbawia proekologicczną politykę jakiejkolwiek siły i rzeczywistego wpływu na bieg spraw. Pozbawia ją również, co nie bez znaczenia, głosów wyborców, dając broń przeciwnikom dekarbonizacji. Skorzystanie przez polityczne ugrupowania świadome zagrożeń ekologicznych z możliwości wspierania realnych potężnych źródeł energii, dałoby im nową wielką siłę, zdolną przełamać konserwatywne, denialistyczne utopie oparte na promowaniu węgla i paliw kopalnych.

Współdziałanie ludzi nauki, humanistów i aktywistów

Okres ostatnich dwudziestu lat, to okres wycofania się elit intelektualnych i naukowych z wpływu na rzeczywistość. Struktury i mechanizmy działania globalnego kapitalizmu, rewolucja informacyjna, schlebianie doraźnym gustom wyborców domagających się ciągłego zwiększania konsumpcji i PKB, doprowadziły do zrozumiałego skądinąd zjawiska porzucenia spraw publicznych przez intelektualistów i naukowców. Tymczasem przemiana społeczna, na jaką bezskutecznie liczymy, nie dokona się samoistnie bez ich udziału. Procesy społeczne i gospodarcze tak dalece wyalienowały się od naszej woli, kontroli i sprawczości, że tylko ogromny wysiłek ducha i intelektu, może wpłynąć na uruchomienie mechanizmów rzeczywistych, niewyimaginowanych zmian. Nic nie wskazuje na to, aby miały one nastąpić “od dołu”, w formie wspomnianej wyżej „zmiany świadomości” z konsumpcyjnej na „ekologiczną”. Nie nastąpią również jako wynik woli i działań władzy politycznej, która markuje działania proklimatyczne, już tylko na poziomie samego języka, nie wskazując rzeczywistego zagrożenia i tworząc iluzje dalszego „rozwoju”
W dziejach świata rzeczywiste zmiany były udziałem sojuszu elit z masami. W czasach kryzysu o charakterze terminalnym, intelektualiści, naukowcy i aktywiści całego świata muszą podjąć próbę odwrócenia losu. Wspierać się wzajemnie i szukać rozwiązań, które zaproponują ludziom.
Jedną z najważniejszych wartości, jaką udało się do tej pory wypracować w FoTA, jest współdziałanie ludzi o bardzo różnej wiedzy i doświadczeniach. Naukowców, humanistów, aktywistów i ekspertów w swoich dziedzinach. Żyjemy w czasach, w których zawołanie „wszystkie ręce na pokład!” musi przyświecać nam wszystkim. Dlatego w działaniach FoTA jest miejsce i dla fizyków klimatu, i dla aktywistów broniących lasów, dla filozofów, inżynierów, lekarzy, nauczycieli, strażaków i rolników i wszystkich, którzy znajdą się na pierwszej linii walki z globalnym ociepleniem i degradacją biosfery.

Pakiet zbieżności i rozbieżności

Podczas spotkania FoTA 2 w sposób oczywisty ujawniły się między nami, ludźmi świadomymi zagrożeń i wyzwań czasów, liczne różnice zarówno na gruncie analizy przyczyn sytuacji klimatyczno-cywilizacyjnej, jak i (przede wszystkim) sposobów odniesienia się do kryzysu. Opisanie tych różnic wykracza poza ramy niniejszego zbioru postulatów i wymaga dalszej debaty i pracy. To, co możemy i chcemy już zaproponować, to dalsze prace nad stworzeniem pakietu zbieżności i rozbieżności wszelkich ruchów, które określić wypada zbiorczym, choć nie do końca adekwatnym mianem „ekologicznych”.
Stworzenie takiego pakietu pozwoliłoby ustalić obszary, w których możemy się wspierać “zawsze i wszędzie” oraz takich, w których pozostanie nam życzliwa neutralność (choć będą zapewne I takie, w których porozumienie będzie trudne).
Jako nieformalna organizacja, zakładamy, że elastyczność podejścia w ewentualnym współdziałaniu, będzie dobrym, zdrowym i skutecznym mechanizmem wpływania na procesy polityczne i decyzyjne, bo do takiego wpływu aspirujemy.
Pierwszym krokiem będzie zwróceni się przez FoTĘ do różnych środowisk i ich przedstawicieli o wzięcie udziału w przygotowanej przez nas ankiecie, która pozwoli na względnie precyzyjne określenie tych obszarów, oraz uchwycenie pewnych nieoczywistych związków pomiędzy naszym śiatopoglądem, a postulowanymi sposobami odnoszenia się do kryzysu.
Najważniejsze z nich to stosunek do energii jądrowej, spraw społecznych i ich związków z sytuacją klimatyczną i ekologiczną Ziemi, stosunek do upraw GMO, modyfikacji genetycznych organizmów, permakultury, zakresu stosowania i rozwijania odnawialnych źródeł energii, ale również stosunek do samego działania w olbliczu terminalnego zagrożenia.
Wiele zainteresowanych podmiotów, osób indywidualnych i organizacji, wyznaje już dziś zasadę, iż niedziałanie jest wartością samą w sobie i należy czekać spokojnie na upadek cywilizacji (przyroda obroni się sama). Grupy te przygotowują się do życia w nowym niewspaniałym świecie i mają w tym zakresie duże osiągnięcia.
Niniejszy zbiór postulatów i propozycji węzłowych elementów debaty „eko-logicznej” nie stanowi oficjalnego programu naszej grupy, ale może być punktem wyjścia do dalszych ustaleń, działań i opracowania konkretnych rozwiązań, które będziemy prezentować zainteresowanym podmiotom. Żywię przekonanie, że postawione w nim tezy, cieszą się poparciem większości nieformalnych członków FoTA (choćby nieznacznej), a jednocześnie liczę na otwartą krytykę i debatę, która pozwoli na doskonalenie tych tez

Synergiczność, wielość i niedogmatyczność działań

Bez względu na to, jak potoczą się losy naszego projektu, pewne istotne wątpliwości, jakie pojawiły się wokół działań FoTA warto rozstrzygnąć już dziś.
Tym, co proponujemy, jest synergiczność, wielość i niedogmatycznosć działań. Większość z nas zdaje sobie sprawę, iż cel, o którym była mowa na początku, jest celem nieosiągalnym. Tym niemniej zastrzeżenie to dotyczy wielu dalece mniej istotnych działań ludzkich. Nie widzimy zatem powodu, aby tylko dlatego rezygnować z działania.
Z uwagi na fakt, iż w naszym środowisku dużą grupę stanowią osoby popierające rozwój (albo co najmniej nielikwidowanie) energetyki jądrowej, już dziś przypisuje się nam oparcie całości działań i pomysłów na energetyce jądrowej. Pogląd ten jest poglądem fałszywym. Jedyne, co postulujemy, to odważnie i konsekwentne włączenie energetyki jądrowej w procesy dekarbonizacyjne. Jak wiadomo, mimo ogromnych inwestycji w OZE emisje CO2 rosną. Znaczna część państw rozwija energetykę jądrową, nie rezygnując z energetyki paliw kopalnych i OZE, co z kolei wymaga nacisku na polityków Zachodu, aby podnosili temat na niwie międzynarodowej.
Rozwój odnawialnych źródeł energii nie może być celem samym w sobie. Nie daje on również wystarczającego bezpieczeństwa energetycznego i politycznego państw Zachodu, które w ten sposób tracą swą pozycję i rolę międzynarodową jako podmiotu gwarantującego względną stabilność stosunków międzynarodowych i minimum przestrzegania praw człowieka i obywatela na całym świecie.
Właściwą koncepcją klimatyczną, ekologiczną, ekonomiczną, społeczną i polityczną wydaje nam się opieranie energetyki na energii jądrowej i odnawialnych źródłach energii.
Parareligijna krytyka energii jądrowej, jaka pojawiła się w narracji części środowisk ekologicznych wiele lat temu i trwa do dziś, nie znajduje oparcia ani w nauce, w analizie ryzyka., ani bilansie zysków i strat. Koszty finansowe i środowiskowe budowy i eksploatacji elektrowni jądrowych, choć bardzo wysokie, są ciągle niższe niż opieranie miksu energetycznego na OZE wspomaganych gazem ziemnym i węglem, co z kolei prowadzi do dekarbonizacyjnej fikcji, trwającej od dobrych kilku lat.
Oczywistym wydaje się również, iż rozwój energetyki jądrowej musi być wspomagany przez państwa, uzgadniany międzynarodowo, i że trzeba podjąć próby pozyskania dla jego rozwoju beneficjentów dotychczasowej dewastacji ekologicznej Ziemi. Jeśli dekarbonizacja nie nastąpi w stosunkowo krótkim okresie, na co wskazuje uzgodniony i zaakceptowany przez społeczność międzynarodową raport IPCC, przekroczymy wszelkie punkty krytyczne i Ziemia stanie się w relatywnie krótkim okresie wielkim cmentarzem ludzi, fauny i flory.
Dlatego pragniemy zwrócić uwagę, iż ruchy protestu przeciwko spalaniu paliw kopalnych niewskazujące realnych potężnych źródeł energii, rozmienają swój potencjał na drobne, popadając nierzadko w wewnętrzną sprzeczność, ponieważ cele, które zakładają (daleko posunięte ograniczenie konsumocji i odrzucenie róznego rodzaju zdobyczy cywilizacyjnych) zostaną osiągnięte i bez nich, na skutek dalszego spalania paliw kopalnych.
Sprzeciw jest możliwy tylko dzięki cywilizacji oraz prawom człowieka i obywatela, o czym świadczy już samo to, że w wielu krajach nie odbywają się jakiekolwiek protesty o charakterze ekologicznym, choć z pewnością i tam są ludzie zdający sobie sprawę w powagi i ostateczności sytuacji. Utrzymanie cywilizacji przy życiu w tym sensie gwarantuje, że w jakichś formach debata o klimacie i biosferze będzie się odbywała. Poza cywilizacją istnieje tylko naga przemoc.
W odniesieniu do energii jądrowej, nie można nie mieć na uwadze, że również ewentualny kolaps cywilizacyjny może mieć różny przebiegi i rozmiary i najprawdopodobniej, po ewentualnym załamaniu, nadal będziemy potrzebować jakichś źródeł energii. Nie zapewnią jej niewspomagane silnymi źródłami energii panele słoneczne i wiatraki.
Podobną debatę można i należy toczyć o wyżywieniu ludności i formach prowadzenia działalności rolniczej. Wydaje się, że opozycja intensywne uprawy GMO z użyciem środków ochrony roślin, a uprawy permakulturowe jest fałszywa i powinniśmy rozwijać obydwie formy, które nie muszą się wykluczać i korzystać ze swoich osiągnięć. Dotychczasowa debata w tym obszarze toczy się w dwóch niekomunikujących się ze sobą obozach i jako taka jest zupełnie jałowa. Nalezy rozważać konceopcje wyłączania szerokich obszarów z upraw i ingerencji człowieka (obszary najcenniejsze przyrodniczo, wspomagające zachowanie bioróżnorodności, lub umożliwające sekwestrację CO2) i prowadzenie intensywenej działaności ludzkiej tam, gdzie nie pozostawimy jej dzikiej przyrodzie.
Problemy szczegółowe można mnożyć. Wydaje się jednak pewne, że dogmatyczne podejście i zamykanie się we własnych narracjach i obozach nie służy sprawie, jaką jest rozwiązanie największych i nie znanych do tej pory problemów.

Przygotować się na najgorsze

Ostatecznie spór w obozie „ekologicznym” sprowadza się do odpowiedzi na pytanie – czy warto bronić cywilizacji? Wydaje się, że większość uczestników naszego nieformalnego projektu FoTA odpowiada twierdząco na to pytanie, mimo świadomości, iż zakładane cele są, wobec licznych klimatycznych sprzężeń zwrotnych, nieosiągalne.
Spór ten wydaje się jednak o tyle pozorny, że możemy (jak się wydaje) racjonalnie zakładać, że im więcej ocalimy z tego, co jest, zarówno z cywilizacji, jak z przyrody, tym większe prawdopodobieństwo, że w ogóle zostanie, tu na Ziemi, jakiekolwiek życie warte życia i nie stanowiące jedynie brutalnej indywidualnej walki o przeżycie.
Jeśli zakładać jakiś, przynajmniej tak ograniczony cel, to możemy dążyć do niego powstrzymując globalne ocieplenie i dekarbonizując energetykę i gospodarkę oraz przygotowując się na najgorsze. To pozwalałoby łączyć różne nurty ruchu „ekologicznego” – od tych, które walczą o utrzymanie cywilizacji, do tych, które są (albo przynajmniej tak zakładają) są już gotowe na jej upadek. Nieznalezienie porozumienia na tym gruncie, skutkować musi rozdzieleniem działań proekologicznych, co może mieć różne skutki, niekoniecznie złe.

Wydaje się, że do debaty publicznej trzeba wprowadzić jasne i otwarte mówienie o możliwości zakończenia istnienia Homo sapiens w sensie gatunkowym. Mamienie ludzi inną terminologią wcześniej czy później zostanie odkryte (jak ma to miejsce dziś na ulicach Paryża) i spowoduje jeszcze większe wstrząsy. Co za tym idzie już dziś do edukacji należałoby wprowadzać wiedzę o tym, jak żyć w zmienionym świecie. Wobec wielu zbędnych umiejętności, jakich dzieci nabywają w szkole, umiejętność budowy earthshipa czy założenia przydomowej permakultury nie byłaby umiejętnością od rzeczy. Na wielu uczelniach świata i w wielu think tankach pracuje się już nad sposobami funkcjonowania w zmienionym świecie. Również w Polsce musimy zacząć w ten sposób myśleć o przyszłości.

Last but not least, trzeba rozpocząć międzynarodową debatę o rzeczywistej zmianie społecznej i „zmianie świadomości”, cokolwiek byśmy przez nią w tym miejscu rozumieli. To wydaje się zadaniem najtrudniejszym. Nikt nie potrafi wyjść dziś z kompulsji schyłkowego kapitalizmu, co pozwala sądzić, że same postulaty takiej zmiany nie wystarczą. Być może warunkować ją będzie (o ile w ogóle) mniejsze lub większe załamanie. Dalsze rozwijanie obecnego systemu ekonomiczno-społecznego, z tak potężnymi nierównościami, zakończy się rewolucją nawet poza samą realnością antropocenu i zmiany klimatycznej. Jeśli nie znajdziemy drogi dialogu z beneficjentami dotychczasowego systemu może dojść do mniejszej czy większej rewolucji, z jej wszystkimi konsekwencjami. Najbogatsi powinni wziąć udział w procesach ratowania sytuacji.

Z całą mocą podkreślamy, tylko wielość synergicznych działań, może zmniejszać prawdopodobieństwo całkowitego upadku cywilizacji i daleko posuniętej zagłady biosfery. FoTA w żadnej mierze nie neguje wielości i różnorodności działań zmierzających do ratowania Ziemi i jej mieszkańców. Optujemy za społeczną przemianą, za zmniejszeniem lub całkowitym ograniczeniem spożycia mięsa i produktów odzwierzęcych, za odejściem od chowu przemysłowego i zakazem hodowli zwierząt na futra, za ograniczeniami w polowaniach, za zwiększaniem efektywności energetycznej naszych domów i systemów oraz za rozwojem odnawialnych źródeł energii, za ograniczaniem konsumpcji i za szeroko pojętą edukacją ekologiczną, za rozwojem praw i wolności obywatelskich, za oparciem się na nauce i doświadczeniach.

Przywrócić nadzieję

Mamy jednak przekonanie, że żaden z tych postulatów nie ma szansy na spełnienie, jeśli emisje CO2 będą rosnąć. Ziemia wkroczyła już najprawdopodobniej w obszar sprzężeń zwrotnych, który wszelkie zamierzenia sprowadza do mrzonek. Ale musimy otworzyć sobie jakiekolwiek okno nadziei, bo zanim zaczną nas zabijać skutki antropocenu, na czele z globalnym ociepleniem, zabije nas marazm, poczucie braku sprawczości i obłędna, niezmniejszająca się konsumpcja.
Musimy poczuć, że za coś odpowiadamy. Za Ziemię, życie nas, naszych dzieci i innych jej mieszkańców. Że musimy coś dla niej zrobić. To trudne, może niewykonalne zadanie, ale każde zadanie poprzedza mały krok. Naszym krokiem musi być zmniejszenie emisji. Jeśli to nie nastąpi w krótkim okresie kilku lat, będziemy bez szans. Dotychczasowe rozwiązania w tym obszarze są na wskroś przeciwskuteczne – emisje rosną z troku na rok, mimo porozumień paryskich. Prawdopodobnie będą rosły mimo jasnych zaleceń IPCC i mimo ewentualnych ustaleń COP24. Rozumiejąc że nasze postulaty muszą oferować nadzieję dla ludzi chcemy rozpocząć otwartą debatę na temat dobrego antropocenu, to jest tego, co jest nam potrzebne technicznie i duchowo, by era człowieka nie zapisała się w historii jako katastrofa, ale moment kiedy ludzkość wzięła odpowiedzialność za Statek Ziemia i zaczeła nim w sposób skuteczny zarzadzać i chronić go.

Kultura z jakiej się wywodzimy, była kulturą odwagi, męstwa i – czasami głupiej – brawury. W dziejach ludzkości nasi przodkowie stawali wobec tragicznych wyborów i często, w imię przegranej sprawy, składali swoje życie na jej ołtarzu. Sytuacja, w której znaleźliśmy się na początku XXI wieku nie ma precedensu w historii. Mieliśmy już do czynienia z sytuacja zagrożenia istnienia całych narodów. Nigdy zagrożenie nie dotyczyło wszystkich z nas.
Pisząc te słowa, jako swoiste podsumowanie naszej narady w domu Elronda, która odbyła się w dniach 23-25 listopada 2018 r., przypomina mi się jeden z moich ulubionych wierszy autorstwa Konstadinosa Kawafisa:

Termopile

Chwała tym, którzy wyznaczyli sobie
w życiu swym Termopile i ich bronią.
Od obowiązku nie odstępują nigdy,
we wszystkich czynach sprawiedliwi i niezłomni,
ale nieobcy też litości i współczuciu.
Jeśli bogaci — hojni; jeśli biedni —
także są hojni na swą ubogą miarę
i zawsze pomagają innym tak, jak mogą.
Zawsze mówią prawdę, ale
bez nienawiści do tych, którzy kłamią.

I jeszcze większej pochwały są godni,
jeżeli przewidują i (a wielu to przewiduje),
że w końcu musi pojawić się Efialtes
i że Medowie, pomimo wszystko, przejdą.

Mam poczucie, że wyczerpuje on w sposób przenośny, właściwy poezji, etyczność sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, choć mogę ubolewać, że nie mogę użyć tak zgrabnych słów na jej opisanie.

Nasza postawa wobec tego, co określamy mianem zmiany klimatu, a co faktycznie może okazać się klimatyczną apokalipsą w skali kosmicznej, najprawdopodobniej może być już tylko postawą etyczną, w daleko mniejszym stopniu prakseologiczną. Ale przecież i w rozpaczy można działać racjonalnie, choćby racjonalność była jedynie godnym przygotowaniem do śmierci. W tym sensie FoTA jako projekt ciągle jeszcze żywych ludzi, odrzuca „marazm antropocenu” i nie godzi się na łagodne wchodzenie w noc. Przyjęcie rozpaczy i racjonalne odniesienie się do niej poprzez konkretne, odważne działania oparte na nauce i bilansie zysków i strat, jest pierwszym krokiem przełamania marazmu i pustki, jaką wytworzyła w nas wszystkich bezrefleksyjna konsumpcja oferowana przez globalny kapitalizm.

Ostatecznie grzeszylibyśmy pychą, zakładając że nic nie ma już żadnego sensu. Pozostaje obszar niepewności, którego nie obejmuje najbardziej rzetelna nauka. Za oknem wciąż pada śnieg, choć jest go o wiele mniej, niż przed laty.

 

Najbliższe planowane działania FoTA

Jako swoisty appendix do powyżsyzch rozwazań, prezentujemy uzgodnione wcześniej plany konkretnych działań, których realizację rozpocznamy natychmiast poprzez udział w Marszu dla Klimatu w Katowicach. Oto one:

1. Udział w Marszu dla Klimatu w Katowicach związany z COP24;
2. Przygotowanie listu do niemieckich decydentów i aktywistów klimatycznych w przedmiocie niezamykania działających i sprawnych elektrowni jądrowych;
3. Przygotowanie projektów ustaw w formie “pakietu klimatycznego”, na czele z ustawą ograniczającą kompulsywne wycinanie drzew na terenach zurbanizowanych;
4. Przygotowanie raportów wskazujących na iluzoryczność prawnej ochrony przyrody w Polsce wraz z propozycjami zmian;
5. Propozycje w zakresie restytucji obszarów cennych przyrodniczo;
6. Wsparcie dla działań na rzecz powołania parku narodowego na terenie całej Puszczy Białowieskiej oraz Turnickiego Parku Narodowego;
7. Ankieta “klimatyczna” dla podmiotów i osób zainteresowanych działaniami na rzecz ochrony klimatu i biosfery;
8. Działania edukacyjne z zakresu nauki o klimacie i przyrodzie oraz o sposobach radzenia sobie w świecie zmian klimatycznych;
9. Tworzenie międzynarodowej sieci kontaktów organizacji szukających sposobów i dróg powstrzymywania globalnego ocieplenia i degradacji biosfery.

 

10 myśli na temat “Nauka, duch, nadzieja – etyka i działanie w czasach klimatycznego kryzysu – podsumowanie spotkania FoTA 2

  1. Żałuję, że nie mogłem z bliska oglądać procesu tworzenia tego tekstu. Jedno z najlepszych rzeczy, które przeczytałem ostatnio. BTW, dzięki za wspomnienie TuPN, choć to okruszek…

    Polubione przez 1 osoba

  2. po wymianie zdań ze znajomymi na FB – moje podstawowe spostrzeżenie jest takie, że to czego brakuje zarówno w tym tekście ale i w światowej dyskusji to przede wszystkim zwięzłego zrozumiałego języka (w terminologii nowoczesnych technologii powiedziałbym User Experience) który 1. zdefiniuje problem 2. odniesie się do kluczowych faktów oraz metod naukowych oraz podsumowania wniosków które zostały z nich wyciągnięte 3. (dla dociekliwich) zwróci uwagę na próby krytyki i również naukowo się do nich odniesie.

    Będąc informatykiem oraz zwolennikiem ekologii (choć nie fatykiem) przyznam że przez lata byłem ignorantem w kwestii ocieplania klimatu i m.in. ten tekst oraz wymiana zdań ze znajomymi skłoniły mnie do głębszego zastanowienia się i próby odszukania przekonujących argumentów i źródeł informacji. Zaskoczyło mnie że potrzebowałem się solidnie wysilić – nawet w komunikacji IPCC jest sporo szumu i niezrozumiałego języka – nie dziwne że w i tak już niezwykle podatnym na polityczne manipulacje temacie istniejący przekaz zdecydowanie zniechęca zamiast zachęcać aby ludzie (często w ogóle mało kumający współczesne treści) mieli chęć wyrabiać sobie opinie na podstawie faktów a nie politycznych i socjotechnicznych przepychanek w które osoby świadome tak łatwo dają się wciągać.

    Storytelling jest bardzo fajnym narzędziem, ale powinien zdecydowanie być poparty faktami przedstawionymi w sposób zrozumiały oraz przedstawiając istniejące wątpliwości konstruktywnie się do nich odnosząc.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Szymon Stasik Anuluj pisanie odpowiedzi