Polish Macondo, czyli światy równoległe

Z raportem Międzyrządowego Zespołu do Spraw Zmian Klimatu (IPCC), dotyczącym skutków globalnego ocieplenia powyżej 1,5°C w stosunku do ery przedindustrialnej zapoznaję się na raty, między załatwianiem życiowych i zawodowych spraw. Powoli zaczynam rozumieć niealarmistyczny ton naukowców. Tymczasem rzeczywistość rozbija się na dwa równoległe światy.

Ten, w którym pozostało nam wszystkim około dziesięciu dwunastu lat (może krócej) i ten, w którym progresywiści walczą z regresywistami o lepsze jutro. Ani jedni, ani drudzy nie mają wiele do zaoferowania.

Początkowo uderzył mnie spokojny wydźwięk raportu, którego abstrakt czytelnik znajdzie TUTAJ: RAPORT IPCC – Summary for Policymakers, ale po kilku dniach obcowania z dokumentem, chyba zaczynam rozumieć ideę jaka przyświecała naukowcom. Myślę, że gdyby zdecydowali się na powiedzenie Prawdy przez duże „P”, dekadencja zatrułaby świat w kilka tygodni. Jej skutki rozciągałyby się od upadku rynków finansowych po możliwe konflikty zbrojne, czy po prostu wojny, bo tak to się nazywa. Dekadencja już go zatruwa. Rządy kilku krajów, w tym Polski, ale przede wszystkim USA i Australii praktycznie już dziś w mniej lub bardziej wyraźny sposób zapowiedziały, że nic sobie z Raportu robić nie będą i że wszystko jest OK. Przy jednoczesnej publikacji dokumentów wskazujących, że nie jest OK, i że w najlepszej wersji około połowy wieku rozpęta się piekło. Donald Trump obwieścił z właściwą sobie dezynwolturą, że raporty można pisać dowolnie. Jedne lepsze, drugie gorsze, jak kto woli. Należy się oczywiście zgodzić z tą myślą. Zbiorowa schizofrenia rządzi niepodzielnie.

Co najbardziej uderza, to że w polskich mediach Raport IPCC pojawił się gdzieś pomiędzy kozaczkami na zimę, a nowymi winami z popularnego dyskontu. Polska po raz kolejny pokazuje, że jest wiecznym Macondo poza czasem i przestrzenią.

Wojna zwolenników postępu, których niegdyś określiłem roboczo mianem LiP (Lewica i Postęp), a zwolennikami postępu w ramach tradycji RiP (Regres i Prawica) toczy się w Polsce (i chyba na świecie również) równolegle do realności umierającego świata, w którym słowo „beznadzieja” determinuje powoli wszystko. Obydwie strony rozmawiają tu z niezachwianą pewnością o przyszłości systemu ubezpieczeń społecznych, edukacji, rozwoju usług publicznych, rynkach finansowych itp. itd.

Na tym gruncie mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem, bo o ile retroutopijna narracja RiP w jakimś sensie koresponduje ze schyłkowością istnienia, narracja postępowców jest od niej oderwana w sposób perfekcyjny. W świecie, w którym nadbudowa rozpada się jak źle sklejona filiżanka, w świecie w którym nie można już zorganizować „Marszu Równości”, w którym prawo jest tylko zbiorem coraz mniej znaczących znaków na papierze bajdurzy się o dalszej emancypacji, rozwoju równości i usług publicznych, które już za chwilę zaczną upadać na łeb na szyję.

Na polskim gruncie całkowitą fikcyjność obydwu narracji (postępowej i regresywnej) podkreśla dramatycznie pusta kampania samorządowa, o której więcej pisałem TUTAJ: Samorząd artefaktów, przestrzeń konsumpcji

Umysły zatrute przez kompulsywną konsumpcję toczącą świat od dobrych dwudziestu lat nie są w stanie ani generować choćby względnie adekwatnych idei politycznych, ani nie są w stanie się do nich przyłączać. Życie toczy się wokół zapewnień o nowych parkingach, chodnikach i rewitalizacjach parków, które z przywracaniem życia mają zresztą tyle wspólnego, co krzesło z krzesłem elektrycznym. Względnie stanowią zbiory bajek o demokracji w dawnym sensie tego słowa i całkowicie już iluzorycznej „scentralizowanej demokracji” proto-faszystów.

Naukowcy z IPCC, jak się domyślam, postanowili w ekstremalnym poczuciu dramatu dokonać rzeczy niezmiernie trudnej. To znaczy postanowili powiedzieć prawdę, która nas nie zabije i która co prawda nie daje nadziei, ale która nie zabrania jej żywić. W ten sposób wypełnili swój obowiązek wobec ludzkości, wiedząc, że raport adekwatny, skrajnie alarmistyczny doprowadziłby do natychmiastowego globalnego załamania na wszystkich możliwych poziomach, a raport złagodzony (ostatecznie przecież prawdziwy) pozwoli zająć ludzkość całkowicie fikcyjnymi działaniami na rzecz tak zwanych odnawialnych źródeł energii, bo przecież nawet w celi śmierci trzeba mieć jakieś zajęcie. A przynajmniej muszą je mieć ci, którzy tam siedzą. Narracja polskiego Macondo, które tak radośnie tworzą wspólnymi siłami zwolennicy postępu i regresu, emancypacji i reakcji, jest o tyle lepsza, że można tu rodzić się, kochać, nienawidzić i umierać w zielonym raju, nie niepokojonym pustynnym wiatrem szalejącym w świecie zewnętrznym.

4 myśli na temat “Polish Macondo, czyli światy równoległe

  1. Hmm, mnie raczej zadziwiło to, że w ogóle ten raport się pojawił w polskim necie, wśród mainstreamu. Jest oczywiście psom na buty. Nie da się już nic zrobić, nawet gdyby był „prawdziwy”. Ci co wiedzą (uprzywilejowani) będą korzystać jak najszybciej z życia (mi idzie w tym kierunku, np wyjścia poza rynek pracy, poza narracje polityczne, np nie zamierzam brać udziału w wyborach, żadnych, tak samo jak w inicjatywach ekologicznych, daremnych- chyba że w ramach przyjemności, zabawy, dla samego procesu).
    To ciekawa sytuacja: postawić człowieka przed Końcem. Co zostanie? Niewiele, ani związki rodzinne, ani społeczne, ani polityka ani bóg ani przyzwoitość, ani też ego, postać grana wśród innych aktorów. Czym karać, czym zmusić- nie ma niczego takiego wobec Upadku.
    Bardzo ciekawy eksperyment Gracza, na przebudzenie, dla niektórych.
    Zresztą czego pan do ludzkości oczekuje? Każdy spotka przecież swoją śmierć kiedy spotka -sam, jako jednostka- a nie jako „upadek ekosystemów i ludzkości”. Może jutro, może nawet dziś po południu. To każdy wie, że żyje i zdechnie na swój własny rachunek, powód obojętny. Masa, naród, państwa, społeczność, rodzina etc- to ułudy umysłu, puste bezwładnością narracje.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Ciekawe, że to się dzieje „wyspowo”, nie na całej planecie tak samo. Oczywiste że w Afryce będzie o wiele goręcej, na Syberii będzie można się cieszyć większymi możliwościami uprawy żywności. Będą też wyspy zrównoważonego rolnictwa, ogrodów, parków, pasywnych miast. Mam zamiar kiedyś na większym kawałku ziemi taką wyspę stworzyć, bo na razie mam mały i widzę, jak kolosalną różnicę można zaobserwować już po kilku latach pracy w zgodzie z naturalnymi procesami a nie przeciw nim, nawet będąc totalnym amatorem i niemal laikiem w temacie. 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s