Paweł Droździak kontynuuje rywalizacyjno-eksploatacyjno-religijny wątek niszczenia Stworzenia przez Człowieka. Nie mogłem nie reblogować.
Minęło kilka tygodni, zapomnieliśmy więc już wszyscy o proteście niepełnosprawnych i na medialnej tapecie oburzamy się już kolejnym dobrozmianowym okropieństwem. Foki. Ktoś na Wybrzeżu je morduje. Podejrzenie pada rzecz jasna na rybaków, bo o komplikacjach związanych z rybakami i rybołówstwem słychać od kilku miesięcy. Najpierw o tym, że nie ma dorszy. Był czas, gdy do jedzenia dorszy zachęcano ludzi hasłami w rodzaju „Bałtyk wasze morze – dorsz wasza ryba” na co lud wdzięczny za pouczycielski ton tej zachęty dodawał „……. wasza ……..ć” co znakomicie podkreślało rytm wiersza. To się skończyło. Dorszy nie ma i prawdopodobnie już nie będzie bo populacja zeszła poniżej ilości krytycznej i się nie odtworzy. Rybacy pływają jak pływali, ale tam gdzie zwykle przywozili sieci pełne dorodnych sztuk, teraz znajdują chude, małe niedobitki. Populacja dorsza jest wykończona. Różne są tego powody. Skandynawskie paszowce trałują morze dniem i nocą, wyciągając setki ton białka dziennie. Idzie później to białko…
View original post 968 słów więcej