Anna Błachno – cisza i spokój

Z Anną Błachno, jedną z obrończyń Puszczy Białowieskiej rozmawiałem przed spotkaniem, które odbyło się w ramach Festiwalu Wolnych Przestrzeni organizowanym przez warszawski Aktywny Dom Alternatywny (ADA), na którym Anna miała opowiedzieć o obowiązującej w „Obozie dla Puszczy” abstynencji i na cztery dni przed wręczeniem jej obrońcom prestiżowej nagrody Radia TOK FM im. Anny Laszuk.

To była specyficzna rozmowa, bo niczego nie nagrywałem, muzyka grała dość głośno, a Anna rozmawia cicho i spokojnie. Mam niejasne poczucie, że to dzięki takiej postawie pierwsza faza walki o Puszczę Białowieską zakończyła się sukcesem.

Anno, skąd się wzięli obrońcy puszczy, potem „Obóz dla Puszczy”?

Dla mnie Początkiem tego było wszystkiego, całej przygody z Puszczy Białowieską, była akcja „Rykowisko dla jeleni, nie dla myśliwych”, która trwa już od prawie dziesięciu lat i tam część z nas się poznała. Jednak dyskusje bądź przepychanki jak o Puszczę dbać trwały od lat. Różne organizacje były w to zaangażowane – Dzika Polska, Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, Greenpeace Polska ale i „niezrzeszeni” ludzie, przyrodnicy czy fascynaci przyrody, z Podlasia i spoza Podlasia. Kiedy pojawiły się harwestery i kolejne zwiększone etaty na pozyskanie puszczańskiego drewna, zawiązała się więc spora grupa osób na różne sposoby związana z Puszczą Białowieską, która postanowiła dość konkretnie wziąć sprawy w swoje ręce. Z racji na te nasze różne doświadczenia i usytuowania, ale i ze względów ideologicznych, uznaliśmy, że najlepiej to zrobić w formie obywatelskiego, społecznego działania, nie pod egidą żadnej konkretnej czy nawet kilku organizacji, chociaż one oczywiście współdziałały z nami, a my z nimi. To rozwiązanie było nam najbliższe, ale okazało się też bardzo skuteczne, bo tak wielu różnych ludzi niezamykających się w jakichś granicach nadało temu dużą siłę. To był maj 2017 r. Wtedy miała miejsce pierwsza blokada wycinki i wtedy zaczęliśmy budować obóz we wsi Pogorzelce, który praktycznie od razu zaczął pączkować w nowych uczestników i uczestniczki, z dnia na dzień, w tempie przyspieszonym.

fot. Małgorzata Klemens (2)

Fot. M. Klemens.

Od razu powstała nazwa „Obóz dla Puszczy”?

Nie, było więcej tych nazw i ustalenie nazwy było dość burzliwe. Padały i inne. Najbardziej dyskutowaną było „Powstanie Białowieskie”. Miała swoich gorących orędowników i przeciwników. Ale były różne miksy powstańczo-obozowo-ochronno-obronne, „dla Puszczy”, „w Puszczy”, „w obronie Puszczy”… Potem już dużo kosmetycznych rozważań, aż w końcu stanęło na „Obozie dla Puszczy”.

Ile blokad zrobiliście?

Liczyłam chyba do jakiejś ósmej, może dziewiątej blokady, potem straciłam rachubę. Ale było ich swobodnie ponad dwadzieścia, w tym również tych trwających wiele dni, nawet tygodni, tak jak ta na Wilczej Trybie.

Ale „Obóz dla Puszczy” to nie były tylko blokady. Jakie działania jeszcze prowadziliście?

Było i jest tego mnóstwo. Przede wszystkim monitoring i patrole w Puszczy zwieńczone raportami, dokumentowanie co i gdzie się dzieje, ile, gdzie i jakie drzewa się wycina i wywozi, jak Lasy ustosunkowują się do kolejnych zaleceń UNESCO czy Trybunału. Oprócz tego spacery obywatelskie po Puszczy zamykanej przed społeczeństwem, spacery i wycieczki przyrodnicze, różnorakie warsztaty związane z tematyką puszczańską bądź ogólniej przyrodniczą, wykłady, spotkania z naukowcami, przyrodnikami i innymi ciekawymi ludźmi związanymi sercem z Puszczą, pokazy filmów, spotkania i imprezy tematyczne w różnych częściach Polski.

fot. Zofia Stopa

Fot. Zofia Stopa

Uważasz, że wasze działania zakończyły się sukcesem?

Tak. Choć jeszcze się nie zakończyły. Mimo też że czasem ciężko mówić czy myśleć o sukcesie gdy się patrzyło na wielkie stosy ściętych wiekowych drzew bądź na wyjeżdżające tiry załadowane po brzegi, to jednak sukces działań obozowych, wespół z innymi organizacjami, jest niezaprzeczalny. Udało się wycofać maszyny, doprowadzić sprawę łamania prawa przed Trybunał Sprawiedliwości UE, przedstawić społeczeństwu rzetelne informacje na temat Puszczy, doprowadzić do zmian na stanowiskach mających główne znaczenie w ochronie polskich lasów, obudzić i pobudzić społeczeństwo do solidarności w obronie dzikiej przyrody, w końcu uratować mnóstwo drzew i kawał najpiękniejszego lasu. Teraz czekamy na 17 kwietnia i wyrok Trybunału. A potem na objęcie terenu Puszczy Białowieskiej należytą ochroną, czyli uczynienie jej parkiem narodowym.

Fot. M. Klemens, Paweł Głogowski, Marcin Nowak, Paweł Bartos, A. Błachno

Dlaczego to robisz?

To chyba najtrudniejsze pytanie, myślę że jest mocno osobiste. Czuję dużą bliskość z Puszczą i ogólnie z przyrodą. Dzika przyroda robi mi coś niesamowicie dobrego. Chyba to samo co innym ludziom – uspokaja i inspiruje. Gdy się znajdę w jakimś pięknym przyrodniczo miejscu, najczęściej sama, wtedy mój umysł osiąga błogostan. W takiej chwili nie mam ani ochoty, ani potrzeby na robienie czegokolwiek innego poza byciem w tym, ani na myślenie o czymkolwiek innym poza sytuacją, w której się znajduję. Oczywiście to krótkie momenty, miejskie myśli szybko wracają (śmiech). No i dla mnie piękne okoliczności przyrody to dzikie okoliczności przyrody. Wystarczy mi w tym być. I chyba słusznie mi się wydaje, że to jednak wartość uniwersalna. Jakość nie do przecenienia. Coś co może „wspomóc” każdego z nas bez względu na wrażliwość. Działa podskórnie i podświadomie. Nawet jeżeli odwykliśmy od dzikiego, a przywykliśmy do okiełznanego. Wydaje mi się że bardzo łatwo do tego wrócić, jak do jazdy na rowerze po długiej przerwie, tylko dziś mamy coraz mniej ku temu okazji, żeby dzikiego doświadczyć. Wszystko pozamykane w klatkach, murach, uczesane, wyrównane, wypolbrukowane, przycięte, zajęte, skontrolowane.

Wiesz, ja zawsze trochę prowokacyjnie pytam swoich rozmówców, czy wierzą w globalne ocieplenie, szóste wymieranie, to się nawet zabawne credo robi, no ale zdaje się, ty wierzysz, o cokolwiek by z tą wiarą chodziło. Masz jeszcze nadzieję?

Dobrze to rzeczywiście nie wygląda, a jeśli mam nadzieję, to jest oparta na tym, że wszystko jest możliwe. Jakoś będzie na pewno. Z nami czy bez nas. Każda gradacja ma swój kres, i kornika, i człowieka.

Nie mogę o to nie zapytać, czy czujesz się bohaterką?

No nie. Trzy razy nie.

Fot. Adam. J. Ławnik

Bez względu na to, jak się czujesz muszę przyznać, że czasami tam u was wyglądało to groźnie. Straż Leśna, zdaje się, nie patyczkowała się z wami.

Z tym było różnie. Zdarzały się miłe sensowne rozmowy i kulturalne podejście do nas. Ale to były pojedyncze przypadki. Na tyle pojedyncze, że przy pierwszej takiej sytuacji na którejś z blokad, zdecydowaliśmy się nawet napisać o tym w poście. Niestety panowie ze straży szybko „naprawili” swoje zachowanie i znów było nieprzyjemnie. Bardzo często używali siły, nieadekwatnej i na różne sposoby nas krzywdzącej. Sama tego doświadczyłam. Były sytuacje gdy siedział mi na barkach facet prawie dwa razy taki jak ja i przygniatał do ziemi a ja praktycznie wisiałam na własnej ręce, przyczepionej wyżej, w rurze, łańcuchem za nadgarstek, płaczę, krzyczę, to było straszne. To jedna z sytuacji, na wspomnienie której stają mi czasem łzy w oczach. Bardzo mi smutno że żaden ze strażników nie postawił się i nie powiedział – nie, nie będę tego robił. Straszny żal mam o to. Ale nie taki który powoduje złość, tylko taki który powoduje smutek wymieszany z niedowierzaniem. Nie czuję złości, ale czuję wielki zawód.

Dużo spraw trafiło do sądu? Czy już się zakończyły?

Jest ich bardzo dużo. Kilka zakończonych, część w toku, kolejne dopiero się zaczną. Są już pierwsze uniewinnienia nas czy odstąpienia od wymierzania kary. Ale ruszyły też apelacje, i z naszej strony (bo uznanie nas za winnych i jedynie odstąpienie od wymierzenia kary zdecydowanie nas nie satysfakcjonuje) i z tej drugiej. Ze spraw złożonych przez nas w kwestii przekroczenia uprawnień przez Straż Leśną jeszcze żadna nie ruszyła. Za to ruszyły te, gdzie to nas oskarża się o rzekomą napaść na funkcjonariuszy. Wciąż przed nami również sprawa protestu w Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, gdzie również grożą nam zarzuty z Kodeksu karnego.

Macie pomoc prawną, kto was reprezentuje?

W większości spraw reprezentuje nas warszawska kancelaria Pietrzak, Sidor & Wspólnicy. Ze względu jednak na ilość spraw, ich różny charakter, a także związane z tym koszty finansowe, współpracujemy też z innymi prawnikami. Na przykład sprawy związane z protestem w GDLP (m.in. naruszenie miru), prowadzi adwokat Jonasz Żak. Rzetelne, prawdziwie zaangażowane wsparcie prawnicze, ale i rozumiejące naszą specyficzną sytuację, chociażby finansową, wciąż jest nam potrzebne. Szczególnie potrzebujemy karnistów, zwłaszcza mających doświadczenie w zakresie spraw dotyczących przekraczania uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, takich jak choćby nadużywanie środków przymusu bezpośredniego.

Masz dziś mówić o abstynencji w „Obozie dla Puszczy”. Wiem, że to był zupełnie zasadniczy punkt waszego regulaminu. Dlaczego tak to ustaliliście?

Już na „Rykowisku dla jeleni” była taka zasada – żadnego alkoholu, żadnych niedozwolonych używek. Powodowane to było bardzo praktycznymi względami. Tam napotykaliśmy na swojej drodze myśliwych, ludzi z bronią, sytuacje bywały napięte, nie wyobrażam sobie by ktokolwiek z nas był wówczas pod wpływem alkoholu. W „Obozie” obaw o takie dokładnie sytuacje nie było, ale powodów dla których takie rozwiązanie jest (moim zdaniem) znakomite, jest o wiele więcej. Oprócz kwestii bezpieczeństwa jest też kwestia efektywnych działań, bycia w ciągłej gotowości do działania, kwestia wizerunkowa, w końcu kwestia budowania relacji, atmosfery, rozwiązywania konfliktów. Tylko pozornie i przekornie możemy uważać, że budowanie relacji i atmosfery to właśnie przy kieliszku. Szczególnie gdy jest nas kilkadziesiąt, w momentach kulminacyjnych nawet kilkaset osób w jednym miejscu, przez naprawdę długi czas. Przy tak dużej ilości ludzi, alkohol mógłby powodować albo niepotrzebne napięcia, albo niewskazane rozluźnienia, kiedy akurat trzeba siedzieć do późna w nocy i pisać, albo wstać bladym świtem na patrol, albo zwyczajnie wykonywać różne inne zwykłe prace gospodarsko-porządkowe w obozie.

Trzymaliście się tych ustaleń twardo?

Bardzo. Osoby, które tego nie respektowały bądź nie rozumiały i nie miały zamiaru respektować, prosiliśmy o opuszczenie obozu. Zawsze odbywało się to grzecznie, raczej były to nieporozumienia do wyjaśnienia i też bardzo rzadkie, szczególnie gdy wziąć pod uwagę ilość ludzi, która przewinęła się przez Obóz. Czasem, w bardzo niewielu wolnych chwilach, ktoś tam wybrał się na piwo do białowieskiej knajpki. Sposobów na odstresowanie w obozowym życiu szukaliśmy jednak innych i gdzie indziej, zdecydowanie jednak nie na zakrapianych imprezach. Nawet papierosy paliliśmy jedynie w wyznaczonym miejscu. Sama chociaż na co dzień nie palę, to w obozie paliłam. Trudno powiedzieć czy z powodu stresu czy z powodów towarzyskich, ale i tak zawsze byłam tą złą ciocią, która pilnowała żeby nie palić przy ognisku (śmiech).

Jak taka prohibicja wpływa na relacje między ludźmi?

Wiesz, wszystko idzie trochę wolniej, to nawiązywanie kontaktów, zawiązywanie się przyjaźni. Wiadomo że używki przyspieszają nawiązywanie kontaktów, ale zdobywasz mocne przekonanie że dzięki ich brakowi odbywa się to jakoś głębiej, pełniej i naturalniej, jakkolwiek różowiutko by to nie zabrzmiało. Wyobraźmy sobie sytuację towarzyską, gdy jesteśmy w grupie, przez długi czas, dodatkowo jest lato, namioty i ognisko –  zdecydowana większość naszego społeczeństwa przyzwyczajona jest, że w takich sytuacjach jest również alkohol. Dlatego dla wielu osób było to zupełnie nową sytuacją, dla niektórych również dużym wyzwaniem. Na pierwszym miejscu była jednak wielka chęć i mobilizacja do działania na rzecz Puszczy, więc trzymanie się obozowych zasad zakończyło się sukcesem. Zasada zresztą cały czas obowiązuje. Również w nowym miejscu obozu w Teremiskach.

Na Festiwalu Wolnych Przestrzeni organizowanym przez warszawski Aktywny Dom Alternatywny (ADA) Anna Błachno opowiadała o prohibicji obowiązującej w „Obozie dla Puszczy”. 

Nie mogę nie zapytać, czy były jakieś prowokacje, czy zdarzenia, które mogły to sugerować?

Obawialiśmy się prowokacji, pewnie. Było przeszukanie obozu przez Policję, które jednak nic nie wykazało, a raczej wykazało w obozie brak jakichkolwiek narkotyków, bo takowych szukano – ktoś „życzliwy” złożył na nas donos. Na jednej z blokad za to trafił się człowiek, który próbował częstować nas alkoholem, chyba nawet jointem, było to tak niewiarygodne, że od razu zwróciło naszą uwagę. Ponieważ każdy konsekwentnie odmówił, każdy popukał się w czoło i zaczynał wypytwać co to za koleś, człowiek ten wsiadł do któregoś z samochodów (najpewniej policyjnego bo inne nie miały tam już możliwości wjazdu) i odjechał. Żałosna prowokacja bo nawet przebranie miał nieudaczne. Wyglądał jak niby-hipis z plaży. W sandałach wujka, z brzydką płócienną torbą do kolan i w czapeczce z napisem „mewa”.

Jacy ludzie w ogóle przyjeżdżali do Puszczy?

Pełen przekrój. Pełen wachlarz zawodów, metryk, doświadczeń, poglądów. Bezsprzecznym wspólnym mianownikiem była jedynie chęć powstrzymania wycinki w ostatnim nizinnym lesie o charakterze naturalnym – nawet jeżeli na początku nie każdy umiał tak ten las nazwać. Każdy jednak wiedział, że jest to przyrodnicza perła, skarb, coś totalnie i uniwersalnie wartościowego. Osoby, które były i są fizycznie w obozie, to przeważnie takie których sytuacja osobista na to pozwalała i pozwala – są chwilowo bezrobotne, albo pracują zdalnie bądź w taki sposób, że mogą sobie pozwolić na stały bądź częsty pobyt w obozie. Angaż obozowiczów i obozowiczek był jednak tak duży, że nawet ci pracujący na pełne etaty i mające rodzinne obowiązki, poświęcali każdą wolną chwilę na przyjazd do obozu bądź pracę na rzecz Puszczy w miejscu swojego zamieszkania. Tak więc przyjeżdżali do Puszczy wszyscy: pracujący, niepracujący, urlopujący, uczący się, będący na emeryturach, z różnych miejsc z Polski i ze świata, z rodzinami, z psami, wszyscy oni włączali się w działania na rzecz ochrony Puszczy na różnych zasadach, takich na które w danym momencie mogli sobie pozwolić.

A ty sama kim jesteś? Mam wrażenie, że wśród obrońców puszczy ten pierwiastek żeński, rola kobiet była bardzo duża. Wydaje mi się nieco pozbawione sensu tu, w kontekście puszczy to pytanie, z różnych zresztą względów, ale czy jesteś, czy czujesz się feministką?

Czuję się feministką. Ale czasem ciężko się w ten sposób definiować, bo na różne sposoby definiuje się różne pojęcia, szczególnie w debacie publicznej. Wiesz, kiedy odpowiadam sobie na pewne pytania, a czy wierzę w Boga, a czy jestem weganką, czy jeżdżę na rowerze, jaki jest mój stosunek do różnych ważnych spraw obecnych w domach, w sejmie i na ulicach, to wychodzi, że jestem i feministką, i lewaczką, można mnie szufladkować. Mnie te szufladki nie bolą. Nie dlatego, że bliskie mi są te wszystkie wartości, ale dlatego że nie wierzę w szufladki na swój własny temat, wierzę w siebie poza szufladkami. Ale wracając do roli kobiet, rzeczywiście ta rola kobiet w tym sprzeciwie była duża. Ja zwróciłam na nią uwagę już na „Rykowisku dla jeleni” i w innych podobnych inicjatywach. Nie będę snuć wywodów czy domysłów dlaczego tak jest, bo myślę że to złożone zagadnienie, lubię mówić jednak, zgodnie z prawdą, że kobiety które poznałam podczas działań na rzecz przyrody cechuje wrażliwość i siła jednocześnie. Kontakt z przyrodą i walka o nią często bardzo jaskrawo uwypuklają te dwie cechy.

Czym się zajmujesz w życiu?

Ukończyłam Wydział Sztuk Pięknych na Uniwersytecie w Toruniu. Obecnie zajmuję się tymi dwiema płaszczyznami – sztuką i przyrodą. Pewien czas miotałam się pomiędzy nimi, teraz jestem coraz bardziej przekonana, że nie muszę rezygnować z żadnej z nich i zgrabnie mogę je łączyć.

Ostatnie pytanie zadałem Annie drogą mailową, już po sukcesie obrońców puszczy, którzy uhonorowani zostali  nagrodą Radia TOK FM im. Anny Laszuk przyznawaną „za odważne, niekonwencjonalne, niezwykłe działania, które roku miały istotny wpływ na świadomość społeczną lub wręcz zmieniły polską rzeczywistość”

Ania, moim zdaniem, to niezwykle zasłużona nagroda. Ja sam nawet żywię wielkie uznanie dla kapituły konkursu, bo to była odważna decyzja i widać, że ci ludzie po prostu rozumieli, o co chodzi w waszych działaniach. Jak to zostało odebranie przez ciebie, koleżanki i kolegów? Czy czujcie się docenieni?

Pewnie, że czujemy się docenieni. Była wielka radość i wzruszenie. To sukces obywatelskiego działania, którego w takim wydaniu i wymiarze nie było. Bo to działanie to naprawdę nie jest zasługa kilku czy kilkunastu osób. To sprawna kooperacja setek czy nawet tysięcy ludzi. I nie mówię tu o tych którzy wspierali nas z daleka czy to pomocą finansową czy to zwykłym lajkiem (bez tego też oczywiście nie byłoby ani takiej mocy, ani takich możliwości, ani takiego odzewu, więc za to też wielkie dzięki). Ale nawet gdy mówię o osobach które fizycznie były w obozie, w Puszczy, które protestowały, które spacerowały, które tworzyły i wciąż tworzą obóz, które były w Puszczy razem z zaangażowanymi w sprawę NGO-sami, które na co dzień mieszkają w Puszczy, które bezpośrednio i bardzo mocno wpływały na to co się tam dzieje – mówię o ogromnej rzeszy ludzi, z której wielkiej części nawet nie znam. Myślę też że to bardzo dobry znak dla przyrody w Polsce, mimo stałych różnych zakusów na nią. Znaczy że temat przyrody, ekologii, trochę wychodzi z cienia innych, zawsze ważkich i na topie tematów. Jest coraz mniej lekceważony, może coraz częściej rozumiany jako taki, który ma bezpośredni wpływ na jakość naszego życia.
Teraz tylko życzyłabym sobie i reszcie ciąganych po sądach, żebyśmy już nie musieli z gali wręczenia nagród gnać na rozprawy, w tej rozbieżności jest jakieś szaleństwo. Dlatego wołamy – wycofajcie oskarżenia!

fot. Marcin Nowak TOKfm Gala CPPN 2 (1).jpg

Fot. Marcin Nowak

Bardzo dziękuję za tę rozmowę. Do zobaczenia w puszczy!

Dziękuję, do zobaczenia!

Anna Błachno – artystka, działaczka dla przyrody, związana z aktywnymi działaniami m.in. na rzecz Puszczy Białowieskiej i Karpackiej, zmian w prawie łowieckim, zwierząt hodowlanych.

ab6

Poprzedni goście:

Mikołaj Golachowski

Piotr Tyszko-Chmielowiec

Łukasz Misiuna

Anna Sierpińska

 

Fotografia na górze strony: M. Klemens

____________________________________

PS Ostatecznie uznałem, że nazwa cyklu rozmów z ekologami, aktywistami ekologicznymi, przyrodnikami, specjalistami w zakresie energetyki, biologami, pisarzami, publicystami, filozofami, artystami. i w ogóle wszystkimi ludźmi obserwującymi z uwagą wszelkie przejawy antropocenu, pozostanie. To znaczy, rzeczywiście będą to „Świadkowie”, ale nie będę jej za każdym razem przytaczał, bo zaciera trochę indywidualność i wyjątkowość moich gości, z którą do tej pory bez wyjątku miałem do czynienia, pomijając, iż może nazbyt kojarzy się z pewnym zborem religijnym, który darzę ogromnym szacunkiem, ale który też zbyt głęboko wrył się w język, aby tą nazwą epatować. Póki co, to tyle. Mogę już zapowiedzieć, że w kolejnej rozmowie pojawi się ktoś z innym podejściem do kwestii GO, antropocenu etc., niż moi dotychczasowi goście, co powinno być pouczające dla czytelnika, ale przede wszystkim dla mnie.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s