Genetycznie zmodyfikowane jajo

Krytycy krytyków „produkcji” organizmów genetycznie modyfikowanych, pomijają, jak mi się zdaje, że krytyka GMO może wypływać ze źródeł nieco innych, niż antynaukowość czy antykapitalistyczność (antykorporacyjność). Przynajmniej takie wrażenie odniosłem, czytając wpis z bloga slwsta „Racje podzielone”, który to blog bardzo sobie cenię, żeby była jasność, gdzie slwstr krytykuje krytykę dokonaną przez Kingę Dunin na książce Marcina Rotkiewicza „W królestwie Monszatana”.

Z tekstem Dunin można zapoznać się tutaj: GMO-ENTUZJASTA, a z tekstem slwstra tutaj: Racje podzielone, do czego zachęcam przed przeczytaniem moich uwag.

W tym, trzeba przyznać, niezwykle kulturalnym sporze, bliżej mi tym razem do Dunin, niż do slwstra i chyba daleko mi do Rotkiewicza, którego nie czytałem, ale mimo to się wypowiem. Sam już tytuł potrzebnej skądinąd książki („W królestwie Monszatana” sic!) wskazuje na to, o czym chciałbym tutaj mówić. Na przypisywanie sceptykom GMO cech, których znacząca część z nich nie posiada.

Istnieje grupa sceptyków GMO, do których się zaliczam, która na sprawę genetycznie modyfikowanych upraw patrzy przede wszystkim przez pryzmat złudzenia, jakie GMO ze sobą niesie. A złudzenie to jest dość oczywiste i mówi – dalszy rozwój jest możliwy. To w swojej istocie złudzenie podobne do tego, że wyssiemy z atmosfery CO2 i wszystko wróci do normy. Jest to innymi słowy – jakaś modyfikacja mitu ziemskiego raju. Przynajmniej takie mam poczucie, a wątek sam w sobie wymaga obszerniejszego namysłu. W tym sensie ta grupa sceptyków GMO zastanawia się, czegoż to ludzie nie wymyślą, aby pozostać w iluzji?

Bardzo ważną częścią tego dyskursu (której nie unika ani slwstr, ani Dunin, ani sam Rotkiewicz) są rozważania, czy spożywanie produktów GMO jest szkodliwe dla życia ludzi. To pytanie trochę takie, jak na przykład, pytanie o to, czy przebywanie w zimnej wodzie po zatonięciu Titanica szkodzi. Owszem, szkodzi, ale może przypłynie jakaś szalupa lub statek (jak wiadomo Carpathia przypłynęła za późno, bo szybciej nie mogła). Cóż, spożywanie większości produktów szkodzi ludziom, podobnie jak ich niespożywanie, choć szkodzi trochę inaczej. To również temat, który poruszę w innym miejscu, bo chcę jednak jakoś spędzić Święta. Sama jednak, po raz kolejny neurotycznie antropocentryczna perspektywa spożywania w kontekście szkodzenia dobrostanowi ludzi, jest znamienna. Póki co, to tyle.

Osobiście jestem przekonany, że produkty GMO nie szkodzą bardziej, niż mięso szpikowane antybiotykami, czy rośliny wspomagane pestycydami, a prawdopodobnie w wielu przypadkach szkodzi mniej, wymagając do swojego wzrostu mniejszej ilości różnego rodzaju substancji niecałkowicie irrelewantnych dla zdrowia (czymkolwiek ono jest na umierającej Ziemi). Tymczasem wada GMO może się kryć w jego pozornej zalecie. Nie szkodzi, a może powinno, bo coś nas w ogóle powinno wyrwać z dobrostanu pijanej z dobrobytu inteligentnej małpy, której zdaje się, że tak można w nieskończoność.

W tym sensie szczepionki też szkodzą, bo gdyby nie szczepionki na pewno nie byłoby nas, ludzi, przedstawicieli najszlachetniejszego gatunku w Kosmosie, tak wielu na tak niewielkim kawałku skały w tymże Kosmosie. Tak wielu, że zaczynamy przeszkadzać sobie i naszemu życiu gatunkowemu. Ludzie, mimo wzniosłych haseł i idei, zdają się nie podlegać ani gatunkowej, ani żadnej innej ochronie, na co wskazują przypadki Syrii, Ukrainy, Afrinu, Filipin i kilku innych sympatycznych miejsc na świecie.

Innymi słowy, jest grupa krytyków GMO, która zwraca uwagę na ten jeden jego aspekt – przedłużanie iluzji, która sama w sobie nie byłaby może nawet i szkodliwa – postęp jako taki jest utrwalaniem iluzji – tyle że tym razem, to już naprawdę koniec. Zrównywanie ich nas – z antyszczepionkowcami jest jednak pewnego rodzaju nadużyciem, co warto krytykując krytykę slwstra dokonaną na krytyce Dunin, dokonującej krytyki na książce Rotkiewicza, zasygnalizować.

Tak mi się przynajmniej wydaje, ale oczywiście mogę się mylić. Póki co jako niekonsekwentny weganin, zjem jednak jedno jajko. Wedle mojej wiedzy niezmodyfikowane genetycznie. Ale powiem szczerze, że nawet gdyby tak było, miałbym to w nosie.

2 myśli na temat “Genetycznie zmodyfikowane jajo

  1. Dotychczas pomijałem ten aspekt GMO nieświadomie. Po przeczytaniu powyższej polemiki z krytyką krytyki świetnej skądinąd książki, będę pomijał go całkiem świadomie i wyraźnie będę to artykułował. Bo gdybym zechciał przejąć się tym, wypadałoby kondekwentnie zrezygnować ze wszelkich osiągnięć postępu, od rolnictwa po elektryczność i zamieszkać w ziemiance wykopanej pośród lasu. W najgorszym razie przystać do Amiszów.
    Zrobiło się dystopijnie.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s