Wszelkie dane wskazują, iż wiszący nad Ziemią i jej mieszkańcami miecz Damoklesa zaczął już opadać. Arktyka topiła się na potęgę, powoli zaczyna się rozpadać Antarktyda, prawdopodobnie co kilka minut znikały i znikają bezpowrotnie kolejne gatunki zwierząt i roślin, ustalenia szczytu paryskiego są nieprzestrzegane, a produkcja CO2 znowu zaczęła rosnąć. Lata 2013-2017 były najgorętszymi w historii pomiarów. Trzeba być kimś szalonym, żeby w tych okolicznościach życzyć sobie dalszej nadziei, tak mocno związanej z tymi akurat, samymi w sobie potrzebnymi ludzkiej duszy, świętami.
A jednak ludzie życzą sobie nadziei, tak jak przez tysiące lat (a dwa tysiące po chrześcijańsku) życzyli jej sobie w okolicznościach rozpadu świata wspólnego i światów prywatnych. Życząc sobie nadziei, robią jednocześnie tak wiele, żeby nie było żadnej nadziei. Nie dalej jak wczoraj znalazłem mem, który wyżej zamieszczam, ale to tylko dlatego, że nie mogłem (pewnie ze względu na święta) poprosić o prawa do innego ciekawego zdjęcia (które można znaleźć na moim fejsbukowym profilu, a może uda mi się porozmawiać później z autorem zdjęcia), na którym widać kilka ogołoconych z gałęzi drzew, wyglądających niczym krzyże Golgoty.
PS w środku tekstu – Wojciech Misior (autor zdjęcia) właśnie przed chwilą pozwolił mi je zamieścić.
W okresie zimy i wczesniej wiosny (a ostatnio w zasadzie przez cały rok), Polacy oddają się z pasją (a dokładniej „z Pasją”) niszczeniu istniejącego wokół nich życia biologicznego, wycinaniu i ogławianiu drzew, usuwaniu krzewów będących domem dla owadów, małych zwierząt, kompulsywnemu grabieniu liści, niszczeniu nieużytków, i „rewitalizacji” parków miejskich co nie pozwala na zawiązanie się żadnego życia.
Wiosny nie widać, bo nie ma rzeczy, które pozwalały ją dostrzec i z roku na rok jest coraz gorzej. Tymczasem w świecie bez lasów, jak słusznie mówi mem – nie ma nadziei. W świecie bez drzew nie ma nadziei. Na całym świecie przedstawiciele Homo sapiens niczym największa z plag, niszczą i pożerają wszystko wokół siebie, wiele przy tym mówiąc o nadziei właśnie i ich małych nadziejach na różne rzeczy i wydarzenia. Tacy jesteśmy.
Nadziei nie ma, choć jest.
Znane są dobrze z szekspirowskiej „Burzy” słowa, które podaję w nieznanym mi przekładzie (w razie czego proszę o wskazanie tłumacza, myślę, że to Stanisław Barańczak, ale mogę się mylić), sam dysponując jedynie przekładem Czesława Jastrzębiec-Kozłowskiego, który moim zdaniem nie brzmi zbyt dobrze.
O, z tego „Nie ma nadziei” ile masz nadziei! Taki nadziei brak tworzy nadzieję inną, wysoką tak, że nawet pycha nie spojrzy dalej, wiedząc, że nie ujrzy więcej.
Wypowiada jest postać mało szlachetna, ale zapomnijmy o tym przez chwilę. Takiej nadziei i sobie i Czytelnikom chciałbym życzyć na święta i nie tylko. Zdaje się, że innej nie ma.
Biedna arktyka, epoki lodowcowe następują co kilkanaście tysięcy lat, biblijne potopy to skutki cofania sie epoki lodowcowej. I nagle chce pan zatrzymać ten proces wbrew matce Ziemi. Kiedy to nastąpi zginą liczne zwierzęta, nie uratuje ich pan choćby teraz zasadził lasem cały świat i wybił wszystkich ludzi. Kopie sie pan z koniem, owszem skutki wycięcia lasu widać na wyspie wielkanocnej, nie ma tam życia, ale musielibyśmy wyciąć wszystko bezmyślnie aby doprowadzić do zagłady ale biały człowiek głupi nie jest bo chce przetrwać. Miejsca na ziemi też jest jeszcze sporo, mam wrażenie że marnuje pan sporo energii na rzeczy błache choć wpis o energii atomowej mi sie podobał i chyba go upublicznie na fb bo trzeba mówić prawde.
PolubieniePolubienie