Jak część z Państwa, czytelników bloga, byłem dziś świadkiem tyleż kuriozalnej, co symptomatycznej rozmowy w Radiu TOK FM, w której to rozmowie Piotr Kraśko pospołu z Michałem Szułdrzyńskim, przy pewnej bierności Łukasza Pawłowskiego z „Kultury Liberalnej” starali się, tym razem wobec Anny Dryjańskiej, wykazać, że aborcja jest (zawsze) wielką tragedią.
Wpis niniejszy zapewne niewiele wnosi do tematu, ale te pół godziny, przez które tak bardzo chciałem pomóc Annie Dryjańskiej odpierać coraz to głupsze argumenty kolegów publicystów, wywarło na mnie wpływ tak duży, iż zupełnie szczerze postanowiłem odreagować tę sytuację na blogu.
Co piszę zresztą z pozycji umiarkowanego feminizmu i dużego dystansu wobec nurtu myślenia określanego mianem gender (żeby nie było). Piszę to jako człowiek zmęczony męskimi fantazjami o rodzeniu, rodzicielstwie, nienarodzonych, embrionach, płodach zygotach, które to fantazje, jak podkreślałem w poprzednim wpisie, mają wiele wspólnego z agresją i popędem śmierci (co jest tyleż paradoksalne co dość oczywiste), a takoż z wycinaniem drzew, i które w praktyce życia społecznego świadczą najoględniej mówiąc o daleko idącej męskiej niedojrzałości, żeby nie powiedzieć – infantylizmie.
Postaram się uniknąć w poniższych (bardzo krótkich) rozważaniach argumentów ad personam, choć w istocie rzeczy, to dopiero one wyjaśniłyby sprawę i ograniczyć się (na ile się da) do faktów.
Zaczął Michał Szułdrzyński, który najwyraźniej rozgoryczony, że nagrodę radia TOK FM im. Anny Laszuk przyznawaną „za odważne, niekonwencjonalne, niezwykłe działania, które roku miały istotny wpływ na świadomość społeczną lub wręcz zmieniły polską rzeczywistość” otrzymali obrońcy puszczy (co samo w sobie jest niezwykle interesujące z punktu widzenia tematyki bloga), optował za jej przyznaniem autorom projektu „Zatrzymaj aborcję”. Jak podkreślałem poprzednio, nie sposób dyskutować z argumentami w swej istocie religijnymi, więc nie będę upierał się, że zmuszanie kobiet do rodzenia dzieci z różnego rodzaju wadami jest nieobywatelskie czy w ogóle w jakikolwiek sposób pożyteczne (prócz pożytku w sferze realizowania co najmniej dyskusyjnych męskich fantazji i doraźnego użytku politycznego), a takie wartości przyświecają nagrodzie i przejdę do omówienia „prolajferskich” argumentów Kraśki, który ex cathedra wygłosił, że aborcja jest zawsze wielką tragedią i że jak patrzy na swoją trójkę dzieci, to nie mógłby sobie wyobrazić, jakby któregoś z nich nie było. Są tezy te o tyle ciekawe, że są absolutnym kanonem męskiego fantazjowania o kobietach, rodzeniu i tym podobnych rzeczach.
Skąd Kraśko bierze pierwszą tezę? Moja jest taka, że bierze ją z głowy, w której to głowie na skutek złożonych reakcji fizyko-chemicznych rodzą się różne fantazje. Jak to się dzieje, że wielu mężczyzn podziela tę fantazję i w niej uczestniczy, nie wiem. Znam natomiast kilka kobiet, które niechcianą ciążę usunęły i nie zdradzały najmniejszego poczucia tragedii, wręcz przeciwnie, towarzyszyła im duża ulga. Dodam jeszcze, że o ile wiem, usunęły prawidłowo rozwijające się płody, dzieci, jeśli kto woli. Anna Dryjańska powiedziała, że tak jest w miażdżącej większości przypadków, a ja daję temu wiarę. W ogóle niewiele widziałem kobiet rozpaczających nad aborcją. Więc najprawdopodobniej nie uznają jej za dramat (czy tragedię) własny, choć zdarza im się uznawać go za cudzy (szczególnie uczestniczkom ruchów „pro-life”). Natomiast wielu mężczyzn rzeczywiście uważa, a przynajmniej tak mówi, że to dramat (tragedia) o walorze obiektywnym. Z tym również nie sposób polemizować, choć wydaje się przynajmniej, iż kobiety nie za bardzo mają ochotę uczestniczyć w tym tragizmie, mimo silnej męskiej woli w tym zakresie. Przynajmniej statystycznie.
Kraśko tezę swoją uzasadnił. Oto – mówił – mam troje dzieci. Nie wyobrażam sobie, żeby któregoś z nich nie było – podkreślał. To byłaby prawdziwa tragedia. Nie poruszałbym tematu dzieci redaktora, gdyby nie to, że sam posłużył się tym przykładem. Ja też rozpaczam po braku nienarodzonych braci i sióstr, choć chyba po prostu tak wyszło, że jestem jedynakiem. Nie jest to łatwe, ale żyć z tym można.
To mało zabawne wywody, ale problem pozostaje, bo o ile fantazja, że aborcja to tragedia, ma jeszcze jakieś pozory związku z rzeczywistością empiryczną (a nie tylko estetyczną) (choć owego tragizmu nie podzielam), to fantazja o potencjalnych dzieciach, których nienarodzenie się jest tragedią, jest fantazją grubego kalibru. Jako antyhumanista muszę wzruszyć ramionami i powiedzieć – iluż tragedii udałoby się uniknąć, gdyby niektórzy się nie urodzili. Na pewno większej ilości tragedii, niż tych tragedii, które nieustannie powstają w związku z rodzeniem się ludzi, zważywszy na to, że autorami większości tragedii są ludzie narodzeni (niestety). Mamy jeszcze jedną mega tragedię w postaci tak dużej ilości narodzonych, że od dawna zagraża ona życiu biologicznemu na naszej zaśmieconej planecie i tak dużej, że najprawdopodobniej długo to już nie potrwa.
W ogóle uwielbiam jak co poniektórzy redaktorzy, publicyści i dziennikarze wpływają na szerokie wody związków przyczynowo-skutkowych, przyczynowości, sprawczości i w ogóle tych wszystkich kłopotliwych kategorii filozoficznych, które dla nich wcale a wcale nie są kłopotliwe. Takoż i ja rozpaczam nie tylko nad nienarodzonym rodzeństwem, ale również nad tym, że 17 grudnia 2014 roku nie zagrałem w Lotto, gdyż miałbym teraz 10 milionów złotych i nie musiałbym jutro iść do pracy.
Oczywiście żartuję. Choć fantazja, w której nienarodzenie się dziecka utożsamia się z czymś w rodzaju śmierci dziecka, jest jednak fantazją tak potężną, że trzeba nie lada umysłu, żeby się przed nią nie ugiąć. Ma ona wiele składowych, ale bodaj najbardziej znamienną jest ta, że rozgrywa się ona nie tylko w całkowitym oderwaniu od doświadczenia, ale również od etycznego i filozoficznego dorobku świata Zachodu (i Wschodu chyba też).
No a potem panowie już całkiem odpłynęli. Zabójczynie, morderczynie, przestępczynie. Takie jest prawo, a czołowi konstytucjonaliści (otrzymujący ordery od Kościoła katolickiego) to potwierdzają. Jak ktoś łamie prawo, to powinien…
Mimo to, żaden z nich nie chciał skazywać kobiet na karę śmierci, dożywocie lub dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności, co trafnie zasugerowała Dryjańska. Męskie fantazje mają bowiem swoje granice. Najczęstszą z nich jest wojna, co tak obszernie wykazał w kanonicznej pracy Klaus Theweleit.
Nie twierdzę w tym miejscu, że aborcja jest irrelewantna moralnie (tego nie twierdziła również Anna Dryjańska), nie twierdzę, że nie zostawia po sobie śladu (jak zresztą wiele wydarzeń z naszego życia). Twierdzę, że określanie jej mianem tragedii jest osobliwym przykładem męskiej niedojrzałości, nierozumienia życia, nierozumienia kobiet i – ostatecznie – strachu przed śmiercią. Niedojrzałości, która – zważywszy na jej powszechność wśród mężczyzn – jest naprawdę przerażająca i doprowadza do rzeczywistych, najczęściej zbiorowych, dramatów (tragedii).
Czułem się zobowiązany do napisania tych kilku słów, bo Anna Dryjańska dzielnie dziś stawała w TOK FM wobec tej symptomatycznej i niestety powszechnej męskiej niedojrzałości. Ja jestem nią już po ludzku zmęczony.
A tutaj można tego posłuchać: GODZINA KOMENTARZY: ANNA DRYJAŃSKA, DR ŁUKASZ PAWŁOWSKI, MICHAŁ SZUŁDRZYŃSKI
Broniarczyk: Przestańcie nas straszyć i pouczać na temat aborcji. Zacznijcie słuchać kobiet
Tak wygląda dyskusja facetów o babskich w gruncie rzeczy tematach. Ciekawym, co oni biorą?
PolubieniePolubienie
Też to słyszałem. Hadko słuchać (było)…
PolubieniePolubienie
Aborcja to nie fantazja tylko realne pozbawienie życia. Wystarczy troche logiki i radze obejrzeć aby sie przekonać że dziecko w 1 tygodniu ciąży to to samo życie co w 3 czy 7 miesiącu ciąży.
PolubieniePolubienie