Dogmat bez humoru – dwa słowa podsumowania

Mija już kilka miesięcy od przeniesienia bloga z portalu NaTemat na tak zwane swoje, w związku z czym pojawiła się we mnie potrzeba dokonania pewnego podsumowania. Uświadomiłem sobie również, że jeśli pisanie tego bloga ma jakiś cel, nazwijmy go „społeczny” (prywatny póki co zachowam dla siebie), to jest nim próba namawiania do związania myślenia filozoficznego z praktyką życiową w kontekście możliwej zagłady życia na Ziemi. Wiem, brzmi śmiesznie, ale może któregoś dnia okaże się, że nie jest aż tak śmieszne.

Co mnie w tym czasie uderzyło najbardziej, prócz sporego ruchu na blogu (który teraz funkcjonuje jako całkowicie wolny i „niszowy”) i związania wokół niego pokaźnej, zróżnicowanej grupy zaniepokojonych losem Ziemi i jej mieszkańców, to poruszający dogmatyzm i brak poczucia humoru grup i ludzi, które na co dzień reklamują siebie jako orędownicy postępu, tolerancji, nowoczesności, otwartości, którzy to czasami dość otwarcie (głównie w komentarzach na portalu Facebook, ale nie tylko) atakowali moje, w oczywisty sposób dość chaotyczne i nieuporządkowane, poglądy na bieg spraw. W najbliższych tygodniach nad tą kwestią chciałbym pochylić się, jak mawiał nasz zacny rodak Jan Paweł II, w sposób szczególny.

Natomiast w związku ze spotkaniem, które odbyło się w dniach 25-26 listopada w jednym z polskich nadwyrężonych lasów, podczas którego próbowaliśmy ustalić w nieco szerszym gronie, jaką postawę powinniśmy jako ludzie zaniepokojeni ostatecznie naszym wspólnym losem (zarówno w obszarze etyki, jak i prakseologii), już niebawem pojawią się teksty dotyczące miejsca filozofii „w tym wszystkim”, możliwych płaszczyzn współdziałania, ale też punktów zapalnych między „tymi którzy chcą dobrze”. Historia i doświadczenie uczą, że zbyt wielkie pragnienie dobra, ma tendencję do przeradzania się w swoją odwrotność. Mam nadzieję, że uda się również stworzyć coś prawdziwie metafizycznego, choć poglądy jakie prezentuję, co jest dla mnie i pouczające i poruszające, zwalczane są zarówno z pozycji metafizycznych, jak i antymetafizycznych.

Chciałbym również przyłożyć się trochę bardziej do problemu związania pozornie odległych kwestii naszego głównie zbiorowego myślenia i działania ze sprawami ekologii. Na ile to się uda, to Państwo będziecie już mogli ocenić. Pewne sprawy i poglądy, jak mi się przynajmniej wydaje, głównie po owej nietolerancyjnej tolerancyjnej stronie, wymagają dużo bardziej aktywnej i mniej eufemistycznej krytyki. Widać bowiem, że LiP (Lewica i Postęp) umiera przygnieciony własnymi dogmatami (i kompletnym brakiem poczucia humoru), podczas gdy PiR (albo jak wolą inni „RiP”), czyli Prawica i Regres, śmiało i niedogmatycznie korzysta z empirii, niszcząc niemal bez oporu zaczadzony i zagubiony LiP. LiP, którego przedstawiciele, za moje chaotyczne i wewnętrznie sprzeczne poglądy wyrzucali mnie ze znajomych na Fejsie, a także obrzucali, dość już bezpośrednimi obelgami, protekcjonalizmami i klasizmami, łącząc się w tym obrzucaniu z równie silną grupą scjentystów, którym zdaje się, że poglądy moje przeciwstawiam nauce, podczas gdy moim najważniejszym staraniem jest łączenie różnych sposobów myślenia i działania. Ów, agresywny czasami, dogmatyzm budził i budzi tym większe zdziwienie, że pojawia się u ludzi legitymujących się dyplomami wydziałów filozofii, socjologii, kulturoznawstwa, gdzie – jak się przynajmniej wydaje – otwartość myślenia, gotowość weryfikacji własnych poglądów i oglądania ich w świetle rzucanym przez innych ludzi i inne idee, powinna być wartością zasadniczą, jeśli nie w ogóle nadrzędną.

Pojawią się również kolejne rozmowy z serii „Świadkowie”, której nazwę chyba zmienię, bo zbytnio się kojarzy ze świadkami Jehowy, którym – żebyśmy mieli jasność – nie odmawiam prawa do głoszenia swoich przekonań. Te rozmowy rzucają również pewne światło na występujące między nami elementy wspólne i różnice, w tym jak patrzymy na ów dość już materializujący się koniec świata, choćby miał to być jedynie koniec znanego nam świata.

Póki co, to by chyba było na tyle. Pozwoliłem sobie na zmianę szaty graficznej bloga. Czyta się teraz biało na czarnym, ale tak mi się wydaje, że to jednak niewygodne, więc proszę o Państwa ewentualne uwagi w tej technicznej, acz istotnej kwestii.

Za te pierwsze miesiące nowego starego pisania chciałem podziękować wszystkim Czytelnikom przychylnym i Krytykom, również tym pasywno-agresywnym (oby nie przerodzili się w aktywno-agresywnych).

Pamiętając o tym, że samemu się nie jest wolnym od ponuractwa i dogmatyzmu, będę się starał ich unikać. Obiecuję!

 

PS Z uwagi na fakt, że większość czytelników opowiedziała się za pisaniem czarno na białym, zostało to już zmienione.

2 myśli na temat “Dogmat bez humoru – dwa słowa podsumowania

Dodaj komentarz