Dżuma, niepodległość i ćwierćintelektualiści

Elitom Polski neoliberalnej i (po części) lewicowej zdaje się jeszcze, że to, co się tu dzieje, to tylko złe zachowanie przy obiedzie. Głęboko wierzą, że ktoś za chwilę przywoła do porządku rozwydrzonych członków rodziny, choć oczywiście nie potrafią wskazać, kto miałby to być. Z lubością przesyłają sobie w Internecie film, w którym Beta Szydło zapowiada, że nie wyprowadzi policji przeciwko demonstrantom, kochają bowiem odkrywać sprzeczności „dobrej zmiany”. Nigdy nie rozumiały, że byt jest dialektyczny, zasada sprzeczności nie obowiązuje, a fakty, w zderzeniu ze zbiorowymi fantazjami, nie miały i nie mają znaczenia.

Tymczasem sprzeczność jest pozorna. W państwie faszystowskim bowiem obywatelami są ci tylko, którzy popierają władzę. Przeciwko nim nie trzeba wyprowadzać sił porządkowych, choć oni też nie myślą protestować. Wichrzyciele, jak Obywatele RP czy obrońcy puszczy, nie są po prostu obywatelami, są banitami. Władza nie pozbywa się ich tylko dlatego, że popierające ją masy muszą być utrzymywane w nieustannej gotowości bojowej, a przede wszystkim ideologicznej. Dla dobrej zmiany jej przeciwnicy są nie do przecenienia.

Dlatego, kiedy widzę, jak moi przyjaciele, obrońcy puszczy liczą na to, że zamykanie na 24 godziny protestujących w siedzibie Lasów Państwowych wpłynie negatywnie na ich wizerunek, na wizerunek władzy w ogóle, łapię się za głowę. Nic podobnego. Tłuszcza cieszy się, że stłamszono te ludzkie dziwadła. Nieprzypadkowo szuka się u nich zaburzeń psychicznych, a podkreślanie wątków wegańskich jedynie wzmaga nienawiść tłumu. Tłum zniesie wiele, ale nie wybaczy jakiejkolwiek nienormatywności – seksualnej, żywieniowej, moralnej, estetycznej. Za to się ginie! Jest znakiem czasów, że ów ludzki potwór nie potrafi stanąć w obronie tych dzielnych dziewczyn i chłopaków, którzy jako jedyni, przykuci do harwesterów, przypominają dziś warszawskich powstańców. Bo przecież pobudzony tłum podgolonych chłopców i zdeterminowanych dziewczyn prawicy, głoszący jawnie faszystowskie hasła, nie ma z tym etosem wiele wspólnego (choć coś być może ma).

Owej postawy, szczególnie postawy byłych elit lewicowych i liberalnych nie sposób nie nazwać ćwierćintelektualizmem. Ileż można wierzyć w te kulturowe fantasmagorie?! „Solidarność” i jej „etos”, Jan Paweł II i jego nauka, równość kobiet i mężczyzn, sukces akcji #metoo, potrzeba masowej edukacji seksualnej, złe postrzeganie Polski na świecie i w Europie (na jakim świecie, kto ma ją niby źle postrzegać, Putin, Trump czy może Xi Jinping?) i dobrzy ludzie, którzy nie mogą być dobrzy, bo byli, uwaga!, NIEWŁAŚCIWIE EDUKOWANI. W to wszystko wierzy się zresztą tym mocniej, im bardziej oczywiste się staje, że świat, jaki znamy rozpada się strukturalnie. Nie ma w nim nie tylko prawa, ale nawet dobrego wychowania.

Stąd się zresztą biorą te pełne wewnętrznych sprzeczności tęsknoty za czytelnością stosunków seksualnych w hordach Homo sapiens. Skoro wszyscy mężczyźni „molestują”, to może jednak trzeba by zejść na płaszczyznę biologii, żeby to badać, a nie pleść niekończące się dyrdymały o patriarchacie. LiP (Lewica i Postęp) nie zna niczego innego jak kultura, dlatego nie ma w nim życia i dlatego ulega biologizmowi i witalizmowi PiR (Prawica i Regres), które też (o ironio!) dużo lepiej rozumie kulturę, bo wie, że kultura to tylko część biologii Homo sapiens!

Kto niby ma zapewnić przestrzeganie owej nienaruszalności i nieprzenikalności jednostki (kobiety)?! Będący u władzy faszyści? Nowe regulacje? A może małżeństwa, akty notarialne, umowy, przyzwoitki i hidżaby? Postępowa lewica musiała się ostatecznie przeobrazić w dulszczyznę. Innego wyjścia nie było. Mimo, że umiera, ma jeszcze w sobie tyle siły, aby realizować na drodze moralnego szantażu iście totalitarne wyrzucanie aktorów z filmów i ludzi z pracy, nie dostrzegając jak precyzyjnie się to wpisuje w logikę zdychającego neoliberalizmu.

Ale zdycha nie tylko on. Przede wszystkich zdycha życie na Ziemi. Ostatni przedstawiciele coraz to większej liczby gatunków. Marzenia o wskrzeszeniu dinozaurów i oglądanie rybki Dory na dużym ekranie nie stoją w żadnej sprzeczności z umierającą rafą koralową, z ostatnim morświnem kalifornijskim, który zdechł sobie w zeszłą sobotę, z masową śmiercią owadów, których po prostu już nie ma!

Podobnie jak z rzezią, gwałtami i ludobójstwem urządzanymi w Państwie Islamskim nie stały w sprzeczności kompulsje równościowych akcji w świecie Północy i Zachodu, kiedy się broniło hidżabów, edukowało seksualnie i oskarżało kogo popadnie o to, że okazał się być śliniącą się ludzką małpą, a nie „wspaniałym aktorem”. Ci ostatni w polskiej rzeczywistości zajmują zresztą miejsce poczesne jako zawsze gotowi do wygłoszenia kilku frazesów o podziałach polskiego społeczeństwa, chamstwie, upadku obyczajów i konieczności zrobienia tu porządku, który cięgle jeszcze wydaje im się wieczny.

Patrzę sobie teraz w internetach, jak moi liberalni i lewicowi znajomi budzą się powoli. Po raz pierwszy dostrzegają ciemność, która narastała od dobrych kilkunastu lat. Ciemność, której istnienie tak pracowicie negowali, niestrudzenie przetwarzając myśli swoich ideowych mistrzów, bacząc, aby nigdzie się nie pomylić i pielęgnując swój intelektualny (ale również całkowicie literalny) klasizm dobrze sytuowanych ludzi bez brudu za paznokciami, krzycząc przy tym – JESTEŚMY RÓWNI/RÓWNE!

Z każdą kolejną cząsteczką CO2 w atmosferze dżuma będzie się rozprzestrzeniać. Ale zatruci są nie tylko chłopcy zamieniający Polskę w oblężoną twierdzę razem z kochającymi ich pięknymi dziewczętami.

Wszystkie materiały dotyczące zmian klimatycznych i ekologicznej masowej katastrofy, jakie pojawiają się w ostatnich tygodniach, zawierają frazę – jest gorzej, niż oczekiwano.

Jedna myśl na temat “Dżuma, niepodległość i ćwierćintelektualiści

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s