Nie dalej jak wczoraj, na antenie jedynej stacji, której jeszcze można słuchać, miałem przyjemność wysłuchania kolejnej dyskusji komentatorów, którymi tym razem były komentatorki, dotyczącej służby zdrowia. Jak miażdżąca większość podobnych dyskusji była to dyskusja całkowicie zrytualizowana, nie wykraczająca nawet o milimetr poza humanistyczną bańkę światoobrazu, którą tak precyzyjnie opisał Clive Hamilton w „Nieposłusznej Ziemi”.
To, że jałowe rozważania o zdrowiu publicznym, nie obejmują w najmniejszym stopniu sytuacji ekologicznej Ziemi i człowieka, życzliwie pomińmy. Zejdźmy na (mimo wszystko) bardziej znajomy dla przeciętnego komentatora grunt, stosunków społecznych, gospodarczych i ekonomicznych. Otóż owi komentatorzy nie dostrzegają nawet, że kapitalizm w ogóle, a w szczególności hipertroficzny i degenerujący się kapitalizm początku XXI wieku jest systemem, który, jak to system, produkuje chorych systemowo. Nie będzie chyba dużą przesadą powiedzieć, że kapitalizm zajmuje się szeroko rozumianym utrzymywaniem człowieka w stanie choroby, a co najmniej zaburzonego zdrowia psychicznego i rozstrojonego fizycznego. Wszelki rozstrój sprzyja bowiem kapitalizmowi na wielu poziomach, a indywidualne i zbiorowe zaburzenia kompulsywne są warunkiem jego istnienia. Nadmiar może być konsumowany tylko przez jednostki i grupy zaburzone.
Ten sam kapitalizm, mówiąc już zupełnie wprost, doprowadził do stanu rzeczy, w którym człowiek jako istota biologiczna, żyje albo całkowicie sprzecznie ze swoimi potrzebami fizjologicznymi, albo w znacznym stopniu. Jest to oczywiście zależne od tego, o jakiej części świata mówimy i nie do końca wszędzie podobne, ale są to różnice pomijalne. Ten sam człowiek, który żywi się niczym innym jak produktami owego kapitalizmu. Mięsem faszerowanym hormonami, antybiotykami, roślinami skąpanymi w środkach ich ochrony. Większość chorób, z którymi musi zmagać się służba zdrowia co bardziej rozwiniętych państw, to choroby cywilizacyjne przejedzonych, zmęczonych, zestresowanych do granic absurdu ludzi. Kapitalizm leczy zatem choroby, które wywołuje i czyni to w bohaterski sposób.
W tym miejscu wkraczamy w świat fantazji publicystów i komentatorów. W tym wyobrażonym świecie zorganizowanie opieki medycznej nad 38, a dokładniej 36 milionowym (po ucieczce 2 milionów Polaków z Polski) kraju jest rzeczą, którą owi publicyści mniej więcej wiedzą jak zrobić (o tym za chwilę), ale przede wszystkim wiedzą, że jest źle, źle do stanu patologii.
Na czym owo źle polega? Jeśli się przez chwilę zastanowimy, to na tym głównie, że na co bardziej skomplikowane badanie i leczenie trzeba poczekać. System, niestety, nie jest tak wydolny, że nikt nie czeka ani chwili. To znaczy w fantazji system musi być tak zbudowany, żeby wobec każdego pacjenta obejmował on wszystkie możliwe warianty chorób i musi pozostawać w ciągłej gotowości na jego przyjście. W tym wyobrażonym świecie na każdego pacjenta czeka potencjalny szpital wypełniony po brzegi ludźmi, sprzętem i lekami obejmującymi jego wszelkie potencjalne schorzenia i urazy. Ponieważ tak nie jest, wedle komentatorów przynajmniej, mamy do czynienia z patologią.
W fantazjach złotówka wydana na profilaktykę chorób, pozwala, uwaga – „zaoszczędzić” – 100 zł na leczenie (choć patologią jest kapitalizm (będący i tak nazwą umowną), czyli nadsystem obejmujący system służby zdrowia), choć tak naprawdę nikt nie myśli tu na niczym oszczędzać, bo system zarabia tylko wtedy, kiedy ludzie masowo chorują. Mówi się o tym wszystkim językiem korzyści czy nawet ekonomii, a zdrowie tylko pozornie jest tu wartością samoistną.
Od lekarzy, pielęgniarek i innych uczestników tego osobliwego konglomeratu cielesności, fizjologii, ekonomii i gospodarki, wymaga się cech obsługi dobrego hotelu. Uniżoności, spokoju, gotowości na każde wezwanie, fachowości i profesjonalizmu. Mimo iż lekarze spotkają się z całą goryczą, lękiem, niepokojem i cierpieniem „chorego człowieka”, który wylewa cały swój żal głównie na nich, do czego przyłączają się równie sfrustrowane rodziny. Trzeba sobie powiedzieć szczerze – nie ma czegoś, co ukoi tych ludzi, bo nie znajdują oni ukojenia w niczym. Późny kapitalizm nie jest bowiem systemem kojącym, tylko pobudzającym. Nie to jest jego zadaniem. Kapitalizm ma być wiecznie rozdrapaną raną, która pcha ludzi do stałego odreagowywania napięcia na innych – najczęściej dostawcach wszelkich usług. W tym i w szczególności medycznych. Bo usługi zdrowia są USŁUGAMI. A przynajmniej tak mają być postrzegane.
No i na te usługi – zdaniem komentatorów (a wczoraj dokładniej komentatorek) trzeba podnieść składki. Innymi słowy, trzeba podnieść kapitalizm na wyższy poziom. Żeby kapitalista (będący jak większość małych i średnich przedsiębiorców zwykłym prekariuszem) jeszcze większym kosztem zarabiał, żeby za jego usługi płacić więcej, zwiększając tym poziom ogólnego stresu i lęku w społeczeństwie prowadząc wprost do coraz to większych zaburzeń zdrowia. Dalsze dociążanie systemu nie może skutkować niczym innym. Ale – zdaje się – o to chodzi.
Fantazja służby zdrowia jako systemu zapewniającego ziemski raj (póki co jeszcze raj o charakterze materialistycznym) nie pozwala nigdy owym archetypicznym gladiatorom i gladiatorkom społecznego komentarza ocenić sytuacji jako dobrej. Miliony ludzi mają zapewnioną opieką medyczną, nie umierają na ulicach, a wobec znacznej części prowadzone są skomplikowane i niezwykle kosztowne zabiegi i terapie. System musi zajmować się jeszcze rzeszami neurotyków, psychotyków i hipochondryków, którzy uczestniczą w nim na zasadzie darmowej psychoterapii. Samo tylko pozbycie się ich z systemu pozwoliłby mu odetchnąć.
Symbolem tych wyobrażeń są rzekomo głodowe posiłki, których zdjęcia trzeba obserwować na portalach społecznościowych, mimo iż w stanie choroby człowiek po pierwsze nie powinien się objadać, po drugie i tak przeważnie utuczy go rodzina przynosząca do szpitala ilości żywności pozwalające na ostateczne pozbycie się głodu na całym świecie.
Warto dla porządku zauważyć, iż polska służba zdrowia mogła wyścignąć już służbę zdrowia przynajmniej niektórych krajów lepiej rozwiniętych. Że mamy lepszy (choć dłuższy system szkolenia lekarzy), że coraz chętniej do polski przyjeżdża się z zagranicy po „usługi” medyczne. Rzekoma choroba systemu (który jak każdy ma swoje wady), wymagająca korekt, nie uzasadnia w najmniejszym stopniu całkowicie zrytualizowanego oceniania go jako zły, czy patologiczny. Choć rytuały komentowania z pewnością tego wymagają.
Zastanawiam się czasami, co by było gdybyśmy poza nie wyszli. Może coś by z tego nawet było. Ale nie łudźmy się i nie pocieszajmy. Służba zdrowia, wymiar sprawiedliwości i edukacja to patologia, podobnie jak wszystko inne, a leczyć trzeba się cały czas, nawet jeśli się nie jest chorym.
Panie Andrzeju, Autorze drogi. Pan ma siłę jeszcze słuchać tych dyrdymałowatych dyskusji? Gdyby z nich wynikało: nie żryj tyle, nie konsumuj tyle, nie gap się na reklamy, ogranicz swój ślad w ekosystemie, żyj dla siebie, nie na poklask, nie pożądaj więcej niż potrzebujesz, stosuj codzienną profilaktykę fizyczną i psychiczną, ogranicz krąg swoich znajomości do 200… 300 osób – tyle ci potrzeba, czytaj i kształć się, poznawaj świat a nie wydumane zjawiska, wyłącz telewizję z internetem co drugi dzień i wsłuchaj się we własne myśli – może wtedy warto by było takich dyskusji słuchać. Cała reszta to korporacyjny bełkot. Kapitalizm został stworzony po to, by ludziom wmówić jakieś potrzeby, których tak naprawdę nie ma.
PolubieniePolubienie