To broń zabija, nie ludzie

Pośród wielu niekonkluzywnych debat prowadzonych w tak zwanej publicznej debacie, debata o powszechnym dostępie do broni zdaje się być królową niekonkluzywności, wyprzedzając zagadnienie dopuszczalności aborcji. O szczepionkach czy zmianie klimatu nie mówimy, bo choć toczą się o nie zażarte boje, to nauka ma jednak tutaj jeszcze coś do powiedzenia. Niewiele, ale zawsze. Ilość mitów, stereotypów i zwykłych głupstw, które trzeba wysłuchać w debacie o broni jest na tyle przytłaczająca, że warto poświęcić im nieco więcej uwagi. Ostatecznie między chęcią posiadania broni i postrzelania sobie, a bezlitosną eksploatacją przyrody, istnieją dość ścisłe związki.

Najbardziej stereotypowym argumentem zwolenników masowego posiadania broni, jaki przychodzi mi do głowy i który pojawia się, jak się wydaje, na zasadzie odruchu warunkowego, jest argument następujący. To ludzie zabijają, nie broń. Bardzo często, kiedy się mówi o broni, pojawia się również problem ludzi ginących w wypadkach samochodowych. Tutaj mówi się  – to ludzie powodują wypadki, nie samochody. Ten samochodowo-wypadkowy argument jest o tyle ciekawy, że pojawia się również w kontekście ataków terrorystycznych, kiedy mówi się najczęściej – nie martwmy się terroryzmem (który nie jest już tym, czym był w XX wieku, ale o tym w innym miejscu), martwmy się wypadkami samochodowymi, bo w nich ginie więcej ludzi, niż w atakach terrorystycznych.

Magia tego argumentu musi być zatem bardzo silna, bo zawsze, kiedy ktoś ginie w bezsensowny sposób, mówi się – w wypadkach samochodowych ginie więcej ludzi, więc musimy się martwić naprawę tym. Innymi słowy, matki i ojcowie dzieci, które zginęły poszatkowane przez kule bądź noże zamachowców, mają się martwić wypadkami samochodowymi, w których ginie więcej ludzi. Większość ludzi zdaje sobie zapewne sprawę, że nie mogą nic poradzić na takich czy innych szaleńców zabijających ludzi z broni palnej, dlatego ucieka w inny problem, mniej nierozwiązywalny, ale przynajmniej taki, na który można coś zaradzić.

Tymczasem śmierć w wypadku samochodowym, choć jest to śmierć w ludzkim pojęciu bezsensowna, jest daleko bardziej zrozumiała, niż śmierć na koncercie country (Las Vegas) czy metalu (Paryż) z rąk zamachowców, terrorystów, czy zwykłych szaleńców. W ludzkim pojęciu oczywiście, ale o takim tylko możemy mówić w miarę sensownie. Ludzie akceptują co do zasady, że twory cywilizacji, choć „potrafią” zabijać, przynoszą jakiś tam pożytek. Dlatego, o ile nie są zaburzeni, wiedzą, że należy korzystać z nich ostrożnie. Z niczym takim nie mamy do czynienia w przypadku śmierci bliskich, którzy wyszli posłuchać sobie muzyki i zostali… zastrzeleni. Nie ma wojny, a oni zostali zastrzeleni (sic!). Zwolennicy posiadania broni udają, że dla bliskich ofiary nie ma różnicy, czy zginęła w wypadku samochodowym, czy… została zastrzelona. Co zabawne, to łączy ich ze zwolennikami niekontrolowanego napływu imigrantów, choć zazwyczaj zwolennicy powszechnego dostępu do broni, fantazjują o wykorzystaniu broni na kimś (na przykład imigrantach i są przeciwnikami przyjmowania uchodźców i imigrantów, to łączą się ze zwolennikami ich przyjmowania w argumencie samochodowo-wypadkowym. Sposób, w jaki umierają ludzie nie jest istotny. Prowadzi to do oczywistego absurdu, bo w ten sposób możemy zrównać śmierć przy użyciu śmiertelnego zastrzyku z różnymi rodzajami śmierci poprzez tortury wykorzystywanymi tak w przeszłości, jak obecnie. To nie samochody zabijają, tylko ludzie, to nie broń zabija – to ludzie – krzyczą zwolennicy jej posiadania, łącząc się z przeciwnikami w dostrzeganiu grozy drogowej hatakumby.

Niestety, tak to nie działa. Wypadki samochodowe są najczęściej zwykłymi wypadkami. Intencjonalne zabicie kogoś przy użyciu samochodu, choć oczywiście zdarza się jest, wyjątkiem od reguły. Śmierć w wypadku samochodowym, choć straszna i bezsensowna nie ma dla żywych takiego samego znaczenia, jak śmierć bliskich w wyniku mniej lub bardziej okrutnego zamachu. Dokonywanie podobnych uproszczeń świadczyć może bądź to o poznawczej ułomności, bądź dobrych chęciach racjonalizowania i uspokajania zła. Często zresztą obydwa czynniki występują łącznie.

W przypadku broni palnej jest jeszcze nieco inaczej. Jest co najmniej prawdopodobne, że skrót myślowy, to broń palna zabija nie człowiek, jest w jakimś zakresie uprawniony. Broń palna pozwala na pozbawienie życia niemal bez elementu walki, szczególnie, kiedy strzela się do bezbronnych lub z dystansu. Niemal nie angażuje mięśni, nie wiąże się z przełamywaniem oporu, strachu przed reakcją ofiary itd. Czy możemy wyobrazić sobie że sześćdziesięciolatek zabija nożem na koncercie sześćdziesiąt osób. Co znamienne, ani liczba ofiar, ani ból bliskich nie mają tu żadnego znaczenia. Można powiedzieć, że im jest ich więcej, tym silniejsze, ostatecznie przecież religijne, stanowisko obrońców powszechnego posiadania broni. Religia bowiem kocha ofiary. Każdy dowód absurdu niekontrolowanego dostępu, jest dla nich przeciwdowodem. Widocznie broni jest za mało, skoro nikt „nie zdjął” szaleńca wystarczająco wcześnie. Po prostu żadnemu z uczestników koncertu nie przyszło do głowy, żeby zabrać ze sobą karabin snajperski.

Broń palna jest tajemniczym i specyficznym przedmiotem. Jest perfekcyjnym i błyskawicznym narzędziem pozbawiania życia. Jest symbolem ludzkiej przemyślności, która siły natury zaprzęga do pozbawiania życia niemal bez wysiłku i na odległość. Żeby zabić nożem, mieczem, siekierą, maczetą trzeba się napracować. Często, szczególnie dla osoby nienawykłej do zabijania, jest chwila do namysłu po pierwszym ciosie. Ofiara broni się, krzyczy, walczy. W przypadku broni palnej o wiele rzadziej, bo broń palna jest jak skok w przepaść. Jej użycie ma charakter ostateczny (co do zasady). Można upierać się, że komputer jest tym samym, co liczydło, a GLOCK tym samym co szwajcarski scyzoryk, ale niełatwo jest uczynić fetyszem komputer, liczydło, a nawet scyzoryk.

Jeśli broni palnej chce się używać odpowiedzialnie, trzeba się tego naprawdę nauczyć. Nie tylko samej obsługi technicznej, ale przede wszystkim psychicznej kontroli nad sobą. Jak można założyć, zwolennicy posiadania broni, fantazjujący o obronie domu przed złodziejami przy jej użyciu, zgodziliby się na ludową mądrość, że to okazja czyni złodzieja. Odrzuciliby jednak pogląd, że broń palna może czynić zabójcę lub, relatywnie często, samobójcę. I to często wśród ludzi nawykłych do jej stosowania. Na przykład byłych wojskowych, szczególnie tych cierpiących na zespół stresu pourazowego po udziale w działaniach wojennych.

Fantazja o jej racjonalnym stosowaniu, tylko wtedy kiedy to konieczne, jest niezwykle silna i mocno zakorzeniona (podobnie jak archetypiczny szeryf broniący miasteczka przed bandytami), ale to nie zmienia faktu, że pozostaje tylko fantazją, a większość przypadków użycia broni palnej poza wojną, polowaniem, działaniami policji czy sportem ma charakter nieracjonalny, stanowi nieszczęśliwy wypadek, czy wreszcie narzędzie dla szaleńca, który chce skrzywdzić innych, a na końcu siebie (powtarzalność scenariusza jest uderzająca). Oszaleć bowiem może każdy. Jest jednak interesującym faktem, że w wielu krajach powszechnego dostępu do broni nie dochodzi do rzezi podobnych do tych w USA. To trzeba obrońcom powszechnego dostępu oddać. Wskazuje to jednak na fakt, że jedne społeczeństwa mogą być bardziej szalone od innych.

Niepowierzchownie istotę sporu, a także samo zagadnienie owej uświęconej woli posiadania broni opisuje Paweł Droździak w tekście Do broni!  Oczywiście jakakolwiek pisanina nie przybliża nas do rozstrzygnięcia sporu. Fantazjowanie zniknie bowiem dopiero wraz z ludzkością, w czym nota bene, udział broni palnej był i będzie miał charakter zasadniczy.

2 myśli na temat “To broń zabija, nie ludzie

  1. To ludzie zabijają, broń to po prostu ułatwia. I tak było odkąd pierwsza małpa skumała, że może drugiej przypierdolić kamniem w łeb.
    Poza tym, USA to kraj specyficzny (czyt. popierdolony). To kraj, gdzie policjant może bezkarnie zastrzelić czarnoskórego, przed sądem sprzedać bajeczkę o tym, jak to czuł się zagrożony, i wrócić do służby jak gdyby nigdy nic. Gdzie 3/4 obywateli nie ma zapewnionej opieki medycznej (przypomnę, że trwa zbiórka na leczenie rannych w strzelaninie w Vegas). Podobnież z edukacją. Gdzie korupcję ze strony wielkiego biznesu nazywa się elegancko „lobbingiem”. Gdzie konsumpcjonizm to religia, a broń to po prostu kolejny towar do sprzedania.

    Więc może lepiej odsunąć się na bezpieczną odległość i poczekać, aż to wszystko się wypali?

    Polubienie

  2. To człowiek zabija ,nie broń.
    A chcący kogoś zabić człek użyje każdego przedmiotu którym zabije czyli z waszego lewackiego myślenia wychodzi,że trzeba zakazać wszystkiego…
    pozdrawiam

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s